Weszły w układ finansowy z partnerem. "Przejęłam obowiązki domowe za pieniądze"
Historie związku Karoliny, Agaty i Ewy łączy jeden wspólny mianownik. Każda z kobiet za obowiązki domowe otrzymywała wynagrodzenie od partnera. - Związek oparty na finansowaniu pracy domowej jednej ze stron może stwarzać zagrożenia - komentuje psycholożka i psychoterapeutka Joanna Światła.
12.11.2024 06:00
Karolina Warzecha wprowadziła się do mieszkania swojego chłopaka po sześciu miesiącach znajomości. Podjęli decyzję, że żyjąc razem, będą rozdzielać wspólne wydatki. - Naciskałam na to, żeby było po równo. Założyliśmy wspólne konto, na które co miesiąc mieliśmy przelewać po 1000 zł. W razie, gdyby pieniędzy zabrakło, dorzucalibyśmy kolejną, niższą transzę - opowiada.
Przez pierwsze tygodnie układ zdawał egzamin. Problemy pojawiły się później i dały Karolinie do myślenia, czy dzielenie wydatków na równe części, jest sprawiedliwym rozwiązaniem.
- Przemek zarabia znacznie więcej niż ja i zawsze wydaje więcej na zakupy. Wchodzi do sklepu, wrzuca do koszyka, co tylko mu się podoba, nie patrząc na ceny. Tym sposobem, jeszcze przed zakończeniem miesiąca, wydawaliśmy cały wspólny budżet. Gdy stało się to po raz pierwszy, Przemek zaproponował, żebyśmy dorzucili kolejne 500 zł na zakupy. Nie byłam w stanie tyle wydać ponownie - wyznaje.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Kobieta postanowiła przeprowadzić z partnerem szczerą rozmowę. - Przyznałam, że nie nadążam za jego stylem życia i jego wydatki przytłaczają mnie finansowo. Wysłuchał mnie, a potem zaproponował, że nie widzi problemu i będzie wykładać więcej pieniędzy na życie - dodaje. Karolina zgodziła się na takie rozwiązanie pod jednym warunkiem: odpłaci się sprzątaniem. - Przejęłam obowiązki domowe, bo za darmo pieniędzy nie wezmę - podkreśla.
Dodatkowa praca w domu nie zawsze była dla Karoliny wygodna. - Bywało, że po trudnym dniu w pracy nie miałam siły sprzątać - wspomina. Wtedy partner wytykał jej niewywiązywanie się z obowiązków. Kobieta pamięta zwłaszcza jedną sytuację. - Przemek ma fioła na punkcie wyprasowanych skarpetek. Zdarzyło mi się raz odpuścić cotygodniowe prasowanie. "Chyba nie za to ci płacę" - rzucił w żartach, ale nie czułam się z tym komfortowo - wyznaje.
Karolina zebrała się w sobie, aby porozmawiać o niezręcznej sytuacji z partnerem. Ten jednak obrócił wszystko w żart. Kobieta przyznaje, że relacje w związku nie są już takie, jak wcześniej. Nie chce rezygnować z układu, ale zamierza bacznie obserwować reakcje ukochanego.
- Mam wrażenie, że Przemek czuje się ważniejszy ode mnie. Zbagatelizował humorem poniżający komentarz, twierdząc, że nie znam się na żartach, ale ja czuję podskórnie, że mówił poważnie. Jeśli to znów się powtórzy, będę się musiała zastanowić, czy taki układ ma sens - przyznaje.
W związku opartym na finansowej umowie trudniej o bliskość
Joanna Światła, certyfikowana psychoterapeutka poznawczo-behawioralna, psycholożka i seksuolożka, tłumaczy, że wprowadzenie finansowej umowy do związku, chociażby częściowo, zmienia relację romantyczną na transakcyjną. - Prowadzi to do skoncentrowania na wymianie korzyści, osiąganiu czegoś konkretnego. Pojawia się ocena i monitorowanie, czy ten układ dalej mi się opłaca, czy dostaję zawsze sprawiedliwie. Na dalszy plan schodzi kwestia, jak ja się czuję w tej relacji, jakie uczucia żywię do swojej osoby partnerskiej. Emocjonalne zaangażowanie, miłość, intymność i wspólne cele mogą przestać być priorytetowe albo ulotnić się - mówi.
Zdaniem ekspertki takie umowy mają swoje wady, jak i zalety. Wszystko zależy od charakteru konkretnej relacji oraz sposobu, w jaki partnerzy się między sobą komunikują.
- Związek oparty na finansowaniu pracy domowej jednej ze stron może stwarzać zagrożenia. Wśród nich wymieniłabym nieporozumienia, nadużycia, a w skrajnych przypadkach przemoc. Pojawia się nierówność, która może powodować wywyższanie się jednego z partnerów, obustronną frustrację, stwarza ryzyko uprzedmiotowienia. Jedna ze stron może stać się kontrolerem wykonywanych czynności, a druga osobą zależną od niej, czy jej opinii, ciąży na niej dodatkowa presja, może mieć poczucie niesprawiedliwości oraz czuć się gorsza. Trudniej także czuć bliskość z drugą osobą - wyjaśnia.
Z korzyści Joanna Światła wymienia jasny podział obowiązków domowych i oczekiwań, co może eliminować nieporozumienia z tym związane, czy ułatwiać organizację życia. Jak podkreśla specjalistka, uzyskiwanie dodatkowego dochodu, może wyrównywać dysproporcję zarobków w związku i zwiększać poczucie niezależności finansowej. Osoba, której praca domowa jest wynagradzana finansowo może czuć się doceniona i zauważona. - Może pojawiać się także satysfakcja, że pieniądze zostają "w rodzinie", nie są wydawane na zewnątrz na przykład na usługi osób sprzątających - dodaje.
"Płacenie za sprzątanie działało, ale na krótką chwilę"
O zaletach umowy finansowej w związku przekonała się Agata. Gdy straciła etatową pracę w korporacji bez perspektyw na nowe zatrudnienie, partner zaproponował jej wsparcie materialne.
- Uznałam, że nie będę brać kasy od niego tak po prostu. Obiecaliśmy sobie, że on będzie opłacać sam czynsz za mieszkanie, kupować jedzenie i wypłacać mi dodatkowe pieniądze na moje drobne wydatki, a ja w zamian zajmę się obowiązkami domowymi - wyjaśnia.
Zdaniem Agaty, rozwiązanie zadziałało w jej przypadku, ponieważ trwało niedługo, a jej zakres prac oraz wynagrodzenie dokładnie określone. - W przeciwnym razie na pewno nieraz byśmy się o to pokłócili. Płacenie za sprzątanie i gotowanie działało u nas, ale na krótką chwilę - mówi.
Agata otrzymywała wynagrodzenie od partnera tylko w momencie, gdy była bezrobotna. - Znalezienie pracy zajęło mi sześć miesięcy. Gdyby nie wsparcie partnera, nie miałabym takiej swobody w przebieraniu ofert, chodzeniu na rozmowy kwalifikacyjne w środku dnia i czasu, na dopracowywanie CV - wymienia pozytyw sytuacji.
- Nie chciałabym jednak, aby taka "umowa" trwała między nami zbyt długo. Czułabym, że na drugiej osobie ciąży zbyt duża odpowiedzialność finansowa - podsumowuje.
"Chciał tradycyjnego związku"
Ewa w podobnym układzie żyła przez dwa lata. Ustaliła z partnerem, że rozsądniej będzie, jeśli sama zajmie się pracami domowymi w zamian za wynagrodzenie. Ewa wyceniała miesiąc pracy na 3000 zł.
- To było moje "kieszonkowe". Poza tym nie musiałam martwić się o płacenie czynszu czy wydawanie pieniędzy na jedzenie. W pracy na etacie nie wyciągnęłabym kwoty, która pozwoliłaby mi na życie na takim poziomie. Mojemu partnerowi utrzymywanie nas we dwoje przychodziło bez trudu - opowiada.
Umowa nie działała jednak tak, jak Ewa początkowo zakładała. - Miałam nadzieję, że wykorzystam wolny czas na dodatkowe, płatne zlecenia, albo rozwój własnych zawodowych projektów, które nie wypełniałyby całego etatu. Stale spotykałam się jednak ze sprzeciwem. Na początku myślałam, że to tylko przejściowa faza, ale z czasem, gdy za każdym razem słyszałam "nie" na propozycję mojego częściowego uniezależnienia się od jego pieniędzy, zaczęłam się niecierpliwić - wspomina.
Rozmowy z partnerem nie przyniosły zamierzonych efektów. - Chciał tradycyjnego związku, w którym kobieta zostaje w domu, a mężczyzna zarabia na utrzymanie rodziny. Nie mogliśmy wypracować kompromisu. Po kilku próbach uratowania związku, podjęliśmy decyzję, że się rozstajemy. Cieszę się, że miałam wtedy oszczędności. W przeciwnym razie powrót do życia singielki byłby wyzwaniem - kwituje.
Jasne zasady dla obu stron
W ustalaniu zasad relacji, w której pojawia się aspekt finansowania osoby partnerskiej, ważna będzie otwarta komunikacja. - Określenie konkretnych oczekiwań i granic, omówienie, jak będziemy się czuć, i jakie będzie miało to skutki dla naszego związku, jeśli nie zostaną one spełnione, jest kluczowym krokiem w całym procesie - podkreśla Joanna Światła.
Istotna będzie także forma komunikacji: pełna szacunku i braku roszczeniowości. Ponadto dla obu stron finansowe umowy w związku powinny być regularnie weryfikowane i dostosowywane do zmieniających się okoliczności i potrzeb partnerów.
- Kluczowe będzie zachowanie równości, poczucie komfortu w takim układzie, brak dominacji jednej z osób partnerskich. Warto postarać się także, aby relacja była wyraźnie oddzielona od aspektu finansowego, by był on jej elementem, a dominowało poczucie więzi, szacunku, miłości, przyjaźni - radzi ekspertka.
Sara Przepióra dla Wirtualnej Polski