Blisko ludziWHO'S YOUR DADDY: Prawdziwy ojciec nie tylko "pomaga" w domu. On angażuje się na równi z matką

WHO'S YOUR DADDY: Prawdziwy ojciec nie tylko "pomaga" w domu. On angażuje się na równi z matką

Kiedy pomagasz przy dzieciach, to przyjmujesz założenie, że kto inny odwala główną robotę. Pomoc to wytarcie czoła bokserowi, który właśnie z opuchniętą wargą wraca na kolejną rundę. A gdyby tak na rodzicielskim ringu stanąć we dwoje - ojciec i matka? O takich sparingach rozmawiam z najsłynniejszym ojcowskim instagramerem - Łukaszem Dominiakiem aka Who’s Your Daddy.

Konto Łukasza Dominiaka poświęcone tacierzyństwu obserwuje 146 tys. osób
Konto Łukasza Dominiaka poświęcone tacierzyństwu obserwuje 146 tys. osób
Źródło zdjęć: © Instagram
Agata Komosa-Styczeń

28.07.2022 | aktual.: 29.07.2022 17:13

Agata Komosa-Styczeń: Żona zostawia dzieci same z tobą, czy po prostu zostajesz z dziećmi?

Łukasz Dominiak: Zostaję z dziećmi (śmiech). Myślę, że świadomość tego, że nie zostają same, ale właśnie ze mną, wynika z zaufania, i tego że wiemy, że każdy z nas umie zająć się naszymi dziećmi na sto procent, że syn i córka są bezpieczni pod opieką każdego z rodziców.

Jak budować takie zaufanie?

Mam poczucie, że jak się wkłada odpowiednio dużo wysiłku, by nie być traktowanym jak zawodnik rezerwowy, który na boisko wchodzi tylko czasem, to jest szansa zostać pełnoprawnym graczem. Tylko trzeba sobie na ten status zapracować i u partnerki, i u dzieci. To nie jest proste zadanie. Z drugiej strony naprawdę czerpię dużą satysfakcję z tego, że moja żona nie ma wyrzutów sumienia, że zostawia dzieci ze mną, bo widzi, że dzieci nie mają nic przeciwko. Kobiety często mają poczucie, że potomstwo pod opieką ojca wiedzie jakieś gorsze życie i kiedy mamy wychodzą, pytają najpierw pięćdziesiąt razy, czy partner na pewno sobie poradzi.

A jak zbudowałeś zaufanie do samego siebie, że sobie poradzisz?

Potrzebny był czas i trening. To nie jest tak, że w ojcostwo wchodzisz jak dzik w jeżyny i wszystko wiesz od razu. Z tą rolą musisz się oswoić i im szybciej nastawisz się na to, że jesteś pełnoprawnym opiekunem, tym krótszy będzie czas adaptacji.

Ale tu jak mantra wchodzi standardowy tekst – no ale piersią przecież nie nakarmisz!

Oczywiście, pewnych rzeczy nie przeskoczę, ale przecież poza karmieniem jest milion innych aktywności, na przykład związanych z pielęgnacją, które mogę przejąć na siebie. Mistrz przewijania to gra warta świeczki. W całym procesie wychowania karmienie piersią w końcu schodzi na dalszy plan, a ty jako ojciec zostajesz z innymi kompetencjami, a co ważniejsze więzią, którą zbudowałeś z dzieckiem.

Miałeś jakieś wyobrażenie siebie jako ojca, którym chciałeś być?

Chciałem być obecny i być blisko, a przede wszystkim chcę nadążać za moimi dziećmi, ale nie na zasadzie robienia z siebie teraz nastolatka, tylko żywo się interesować tym, co ich interesuje i jak zmienia się świat. Uczestniczyłem w obu porodach i za każdym razem brałem dwutygodniowy urlop ojcowski. Kiedy wracaliśmy ze szpitala, zamykaliśmy dom na babcie, żeby nam nie kwękały, co robimy źle i w czym powinniśmy się poprawić. Chcieliśmy sami do tego dojść. W końcu przy pierwszym dziecku nasze kompetencje rodzicielskie z żoną były identycznie nikłe. Te dwa tygodnie urlopu to oczywiście nie jest jakiś superdługi czas, ale pozwala się oswoić.

Ponadto chciałem być ojcem, który jest zaangażowany w wychowanie równomiernie. Ale to już trzeba sobie wyszarpać. Społeczeństwo automatycznie kładzie odpowiedzialność za wychowanie dzieci na kobiecie. Facet powinien zapewnić byt. Uważam, że takie założenie jest bardzo niebezpieczne. W sytuacji, kiedy nie trzeba już latać za tygrysami, a o tym, czy będziecie mieli co zjeść, nie decyduje siła mięśni, kobiety powinny być na rynku pracy równorzędne wobec mężczyzn. A żeby tak było, mężczyzna musi być równorzędnym opiekunem dla dzieci. Ciśnienie skumulowane na jednym zdaniu – muszę tylko zarabiać – powoduje, że siada psychika. Podobnie jak u kobiety, której jedyną rolą miałaby być opieka nad potomstwem.

Mogę z całym przekonaniem stwierdzić, że siedzenie na callu w pracy nie jest bardziej obciążające niż ganianie za dwulatkiem. A rola weekendowego taty, który zabierze na trampoliny czy wygilgocze niespecjalnie rozwiązuje problem zmęczenia i stresu u matki. Kiedy podzielimy się po równo, to jest wentyl, którym spuszczamy zdenerwowanie. Poza tym takie rozwiązanie jest bezpieczniejsze dla całej rodziny – co jeśli partnerowi albo partnerce coś się stanie, albo kiedy się rozstaniemy? – jedna strona zostaje bez pracy, druga ze znikomą umiejętnością zajęcia się domem – bez sensu.

Ale nawet jeśli starasz się być progresywnym, to społeczeństwo i tak będzie wpychało cię w standardowe role.

Na przykład kiedy oboje z żoną pracujecie, a dziecko zaczyna przygodę ze żłobkiem lub przedszkolem i cały czas choruje. Kiedy ojciec chce wziąć wolne na opiekę nad maluchem, pracodawca często sugeruje, żeby może jednak żona przejęła ten ciężar. Jeśli i na tym polu nie zmienimy układu sił, to kobieta nigdy nie będzie równoprawną konkurencją na rynku pracy.

Dużo się mówi o roli matki, trudno mi jednak znaleźć jakąś spójną wizję współczesnego ojca. Trochę wiemy, jaki już nie powinien być, ale do czego ma dążyć?

Angażuję się w projekty z fundacją Share the care, która wspiera inicjatywę wprowadzenia dyrektywy unijnej, z dodatkowym, dziewięciotygodniowym urlopem dla ojców, nietransferowalnym na matkę. Ta fundacja przeprowadziła niedawno badania, z których wynika, że współcześni ojcowie nie chcą być tacy jak ci, których sami mieli, ale nie wiedzą, jacy chcieliby być. Trudno im znaleźć coś dla siebie.

Mój profil instagramowy śledzi 90 proc. kobiet. Chociaż podobno te 10 proc. obserwatorów to i tak dużo. Myślę, że ideału ojca XXI wieku musimy poszukać w sobie. Zastanowić się, czy wolimy spędzać czas z dziećmi, czy w pracy – ja raczej nie wybrałbym tej drugiej odpowiedzi. Dobrze to sobie uświadomić, gdy jesteś młodym ojcem, a nie jak masz 80 lat. Nie wiem, czy moje dzieci powiedziałyby, że jestem dobrym tatą, ale ja mam pewność, że przynajmniej staram się być.

I tu pojawia się kolejny drażliwy temat. Ojciec, który wychodzi z najmniejszą inicjatywą, już ma łatkę bohatera. O takich herosach mówi się, że "pomagają żonie w domu".

Taka narracja uderza de facto w ojca, bo mówi o tym, że nie jest równoprawny – skoro tylko pomagam, to znaczy, że jednak gros odpowiedzialności jest po stronie żony. Chociaż z drugiej strony taki "pomagający" jest mimo wszystko lepszy od takiego, który nie robi nic. I jak się starasz, a dostajesz w domu negatywny feedback, jest to przykre. Szczególnie gdy widzisz, że koledzy mają wyjebongo na takie tematy i kompletnie nic w domu nie robią. Fajnie by było więc, gdy druga strona dostrzega twoje starania.

Wsparciem na pewno nie jest dopiep...nie się, że skarpetki nie pasują do outfitu albo czapeczka leży krzywo, bo to zraża. I tu ważna jest rola kobiety, żeby nie gasiła zapału. Z drugiej strony rozumiem, że ciężko się podzielić władzą, a tę ma matka, która ma poczucie, że musi przejąć teraz całą odpowiedzialność za dom. Trudno oddać kontrolę, i to komuś, kogo całe społeczeństwo ma za niekompetentnego w temacie. Rodzicielstwo to jest jednak tak dojeżdżający temat, że jeśli ojciec wejdzie w buty kapitana i powie: ja teraz steruję tą łajbą, a ty odpocznij - to myślę, że niewiele kobiet się sprzeciwi, myślę nawet, że to jest całkiem sexy. Jak wiemy, kobiety lubią zaradnych mężczyzn. Może nie zawsze musi to się objawiać w schemacie naprawy kranu albo samochodu? Trzeba jednak mieć w sobie determinację.

Nie pomaga też dominująca narracja, że jako ojciec od początku ciąży masz czuć miłość i obezwładniającą błogość związaną z nadchodzącym potomstwem. Kiedy w pełni poczułeś się tatą?

Przez pół roku od wyklucia dojrzewałem do tego, że zostałem tatą. Stadium larwalne jest mocno rozczarowujące względem tego, na co się nastawisz. Liczysz na zabawę, śmiechy i pogaduchy, a tu nie będziesz się bawił i gadał przez pierwszych kilka miesięcy. Musisz podejść do tematu technicznie i po prostu zacząć zajmować się młodymi. Bo jak się usuniesz w cień i uznasz, że nie czujesz tej roli, to nie wjedziesz nagle w życie swoich dzieci na białym koniu, kiedy te skończą rok czy dwa lata.

Nie jestem zwolennikiem teorii, że z pierwszym spojrzeniem na niemowlaka zmienia ci się świat. A dużo treści w internecie utwierdza cię w przekonaniu, że od pierwszego momentu powinieneś dać się ponieść fali emocji i zaangażowania. A jeśli tak nie czujesz, jesteś wybrakowany. Te uczucia przychodzą w różnym czasie, nie tylko u mężczyzn. U kobiet też. Serwowanie sielankowej papki powoduje, że rodzice mają zrytą psychę.

Dominuje też przekonanie, że rodzicielstwo nie jest fajne, ale januszowo-roszczeniowe. Twój profil skutecznie odczarowuje taką tezę.

Zależało mi, żebym nie stał się zgredziałym boomerem, ale żeby ojcostwo ubrać w atrakcyjne barwy. Pewne rzeczy razem z pojawieniem dzieci się zmieniły, ale pojawiły się zupełnie inne, też fajne. Mniej śpię i mam mniej czasu dla siebie, ale mimo wszystko da się coś wygospodarować, nie tylko na siedzenie w kapciach i przynudzanie.

Na przykład "Kicia Kocia".

No właśnie (śmiech). Z chwilą zostania ojcem nie musisz zapuszczać wąsa i kłaść się na katafalku. Ten etap nie wymazuje człowieka, jakim byłeś zanim pojawiły się dzieci. A Kicia Kocia (bohaterka popularnej serii książek dla dzieci - przyp. red.) ma w sobie wiele ukrytych przekazów (śmiech).

Zauważyłam, że u ojców niezwykłą popularnością cieszą się tatuaże z twarzami dzieci. Machniesz sobie na przedramieniu twarze dzieci z dokładnie odrysowanymi zębami w obezwładniającym uśmiechu?

Nie chciałbym tu podważać walorów wizualno-artystycznych takich dzieł – ale jeśli musiałbym wybierać – to lepiej pokazać zaangażowanie w życiu niż dziarać bąbelka na plecach. No chyba że obydwie rzeczy idą w parze.

Drogie użytkowniczki, mamy dla Was otwartą rekrutację do testowania kosmetyków marki AVA Laboratorium. Jeśli macie ochotę dostać zestaw kosmetyków i sprawdzić jak działają, zgłoszenia zbierane są TUTAJ.

Źródło artykułu:WP Kobieta
rodzicielstwoojciectacierzyństwo
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (41)