Włożyła "miękki stanik". Na lotnisku sobie podziękowała
Dorota Szelągowska w swojej najnowszej książce "Miało być zabawnie, a wyszło jak zwykle" wspomina wizytę na warszawskim lotnisku, gdzie przeszła drobiazgową kontrolę bezpieczeństwa. "Może podobna blondyna odbiła jej kiedyś chłopaka" - zastanawia się.
Na telewizyjnej antenie debiutowała 25 lat temu, gdy zaczęła prowadzić program młodzieżowy "Rower Błażeja" w TVP1. Później była gwiazdą "Pytania na śniadanie", aż wreszcie zajęła się tematyką, z którą dziś jest najbardziej kojarzona - projektowaniem i aranżacją wnętrz. Najpierw w Domo+, później w TVN Style, a następnie TVN.
Zatrzymała ją kontrolerka. Nie chciała odpuścić
Od lat realizuje się jako felietonistka, a także pisarka. Wspólnie z matką, Katarzyną Grocholą, wydała poświęconą relacjom rodzinnym książkę "Makatka". Jej ostatnią publikacją jest zbiór felietonów "Miało być zabawnie, a wyszło jak zwykle", w której zebrała najciekawsze teksty opublikowane wcześniej w prasie.
Czytaj także: SMS od Grocholi krąży po sieci. Córka pokazała treść
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Onet przytoczył jeden z fragmentów poświęcony nieprzyjemnej sytuacji na lotnisku. W "Wysokich Obcasach" prezenterka opisała incydent w czasie kontroli bezpieczeństwa. Pracownica warszawskiego portu lotniczego najpierw wytknęła jej, że źle przewozi płyny. Szelągowska miała je w kilku workach strunowych, zamiast w jednym.
"Stoję jak wryta. Przez ostatnie 12 miesięcy przechodziłam taką kontrolę kilkanaście razy. Upewniam się, że kobieta ma rację. Ma. Niestety" - wspomina.
Z pomocą przyszedł kolega, który wziął do swojej walizki część jej kosmetyków. "W kobietę jakby piorun strzelił. Jednym susem pokonuje maszynę do prześwietlenia bagażu i staje po drugiej stronie bramki" - opisuje. Wszystko wskazuje na to, że kontrolerka specjalnie chce jej utrudnić podróż.
"Oberwałam za bycie celebrytką"
"Staję na linii przed bramką. (...) Przechodzę, dziękując sobie w duchu, że włożyłam miękki stanik, bo druty zawsze piszczą. Jest cisza. Kobieta i tak doskakuje do mnie i zaczyna dokładną kontrolę. (...) Każe wystawić ręce i przesuwa wykrywaczem. Na jej nieszczęście nie miałam styczności z prochem strzelniczym ani narkotykami. Jest niepocieszona, ale tylko przez chwilę, bo widząc moje zdenerwowanie, nie potrafi ukryć satysfakcji i wraca na miejsce po drugiej stronie bramki" - opisuje incydent.
Szelągowska podejrzewa, że "oberwała za bycie celebrytką". "A może podobna blondyna odbiła jej kiedyś chłopaka" - zastanawia się w swojej książce.
Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!