Wyjechała do Niemiec i ślad po niej zaginął. Odnaleźli ją po 24 latach
- Są ludzie, którzy zerwali kontakty z rodziną i nie chcą, by bliscy dowiedzieli się, gdzie teraz mieszkają – mówi Iwona Modliborska, która założyła konto na Facebooku "Zaginieni przed laty". Są też tacy, którzy dzięki niej po latach wrócili do domu.
- Zaczęło się od Tomka Cichowicza. Kilka lat temu w internecie natknęłam się na informacje o jego zaginięciu. Miał pięć lat, bawił się na podwórku w Dobrym Mieście. Mama była w pracy, tata remontował coś przy domu i od czasu do czasu zerkał na syna. Kiedy spojrzał kolejny raz, chłopca już nie nie było. Poszukiwało go mnóstwo ludzi, policja, ale jakby zapadł się pod ziemię. Kolega pięciolatka opowiedział, że widział, jak do Tomka podszedł "brzydki pan", wziął go za rękę i gdzieś poszli – wspomina Iwona Modliborska.
Ta historia bardzo ją poruszyła. Jest mamą czwórki dzieci. W tamtym czasie najmłodszy synek był niemowlakiem. Nie wyobrażała sobie, żeby któremuś z nich coś takiego się przydarzyło.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zabójcy wpadli przez mapy Google. Ujawniono nagranie
Czy młody Amerykanin to poszukiwany Tomek?
- Historię Tomka poznałam 12 lat po jego zaginięciu. Mimo to pomyślałam, że przecież wciąż można go szukać. Zwłaszcza że przez ten czas bardzo rozwinęły się media społecznościowe, dzięki którym można dotrzeć do wielu ludzi na całym świecie. Skontaktowałam się z Jolą, mamą chłopca. Zapytałam, czy nie miałaby nic przeciwko, żebym utworzyła stronę internetową, na której zamieściłabym informację o zaginięciu jej syna, by nagłośnić poszukiwania. Zgodziła się – wspomina Iwona.
Informacja faktycznie trafiała do coraz szerszej rzeszy ludzi. Udostępniały ją kolejne osoby mieszkające na całym świecie i włączały się w poszukiwania chłopca. Któregoś dnia Iwona zauważyła, że pod postami na stronie Tomka pojawiły się komentarze młodego mężczyzny z Ameryki: "Cześć, Tomku, co u ciebie? Jak się czujesz?". Kiedy spojrzała na jego zdjęcie, uderzyło ją podobieństwo do... Tomka. Podzieliła się swoimi spostrzeżeniami z mamą zaginionego chłopca, która stwierdziła, że to jej syn.
- Napisałam do tego młodego Amerykanina. Poprosiłam, żeby przesłał swoje zdjęcia z dzieciństwa. Pytałam, czy ma bliznę po operacji wycięcia wyrostka – bo Tomek ją miał. Nie potwierdzał, ani nie zaprzeczał. Nie przesłał zdjęć. Chyba się wystraszył, bo przestał odpisywać - opowiada Iwona.
- Przeprowadziłam prywatne śledztwo. Dotarłam do ludzi mieszkających w USA. Okazało się, że mężczyzna był adoptowany przez pastora. Potem został żołnierzem. Był na misji w Afganistanie. Dostał za to medal od prezydenta USA Baracka Obamy. Urwał z nami kontakt. Jola przemyślała sprawę i doszła do wniosku, że skoro on sam nie chce kontaktu, ma swoje życie, nie chciała burzyć jego spokoju - dodaje.
Odnalazły matkę po 24 latach
Iwona pomyślała, że skoro historia Tomka zjednoczyła i zaangażowała tak wielu ludzi, może warto to wykorzystać w dobrym celu. Założyła profil na Facebooku "Zaginieni przed laty", by zamieszczać na nim informacje o innych od dawna poszukiwanych ludziach. - Zaczęły kontaktować się z nami rodziny takich osób, a my robiliśmy swoje. Niektórych ludzi udało się odnaleźć! - mówi z dumą.
Tak było z Haliną. Ponad 20 lat temu zostawiła dwie małe córeczki z tatą, wyjechała do Niemiec do pracy i... ślad po niej zaginął. Córki czekały na mamę, mąż na żonę, z każdym rokiem tracąc nadzieję, że się odezwie...
Iwona napisała w imieniu jednej z nich poruszający list i opublikowała w mediach społecznościowych:
"Kochana Mamo! Kiedy ostatni raz cię widziałam, miałam 8 lat. Pamiętam kolor twoich włosów i oczu. (…) Pamiętam twój głos, ale wiesz co? Nie pamiętam zapachu twojej skóry ani dotyku twoich dłoni. Nawet nie wiem, jak mnie przytulałaś - mocno, żeby nie wypuścić mnie z ramion, czy delikatnie, żeby tylko nie zrobić mi żadnej krzywdy".
Przypomniała, że córka włożyła do torby mamy pluszowego króliczka, żeby ją chronił i przyniósł szczęście.
- Chodziło o to, by wzbudzić emocje, bo wtedy była większa szansa, że - jeśli przeczyta to ktoś, kto może rozpozna Halinę z opublikowanego w poście zdjęcia - odważy się do nas napisać. Nie pomyliłam się. List przeczytała Polka mieszkająca w Niemczech. Dzięki jej podpowiedziom dotarliśmy do zaginionej ponad 20 lat temu matki - wspomina.
Halina opowiedziała, że po przyjeździe do Niemiec nie dostała obiecanej pracy, popadła w biedę. Nie miała za co wrócić, a potem przyjechać na komunię córki ani na kolejne ważne rodzinne uroczystości. Wstydziła się, ale też nie chciała martwić bliskich. Nie przyznała się, dlaczego ich nie odwiedza. Miała okropne wyrzuty sumienia, ale wstyd był silniejszy. Z czasem było jej coraz trudniej spojrzeć w twarz mężowi i dzieciom. Tak mijały kolejne lata... Dzięki Iwonie i innym ludziom zaangażowanym w poszukiwania wróciła do domu.
Syn pogodził się z matką tuż przed jej śmiercią
- W prowadzenie profilu i poszukiwania angażuje się wielu ludzi. Nie jesteśmy żadną fundacją ani organizacją. Robimy to charytatywnie, za darmo, w wolnym czasie. Część z nas prowadzi sprawy zaginię ć i poszukiwań, inni piszą posty, kolejni moderują konto, usuwają obraźliwe komentarze. Część z nas mieszka za granicą, w różnych krajach, i udostępniamy posty na fanpage'ach w miejscach, w których zaginęły jakieś osoby, tłumaczymy je na angielski, niemiecki, niderlandzki czy francuski. Niektórzy się wypalają, ale na ich miejsce pojawiają się kolejni ludzie – przyznaje Iwona.
Ich wysiłki nie idą na marne. Odnajdują się bowiem kolejne osoby. Jakiś czas temu do administratorów "Zaginionych przed laty" napisała starsza pani umierająca na raka. - Poprosiła nas o pomoc w odnalezieniu syna, który 31 lat wcześniej zerwał kontakt z rodziną. Po nagłośnieniu sprawy rozpoznała go Polka mieszkająca we Francji. Przyjechał do domu i pogodził się z matką.
Oczywiście nie każdego udaje się odnaleźć. Są też sytuacje, kiedy okazuje się, że poszukiwana osoba nie chce kontaktu z bliskimi i prosi, by nie podawać miejsca jej pobytu rodzinie. Tak było z chłopakiem, którego ojciec wychowywał na żołnierza. Syn miał inne plany. Wyjechał za granicę. Z początku utrzymywał kontakty z matką, ale z czasem przestał się odzywać.
- Poprosiła nas o pomoc i znaleźliśmy go w Wielkiej Brytanii. Nie chciał jednak rozmawiać z rodzicami. Okazało się, że jest w związku z mężczyzną – być może to jest powodem takiej decyzji. Nie wiemy przecież, jakie relacje ma z rodziną. W sytuacjach, kiedy ktoś twierdzi, że jest poszukiwaną osobą, ale nie chce kontaktu z rodziną, upewniamy się, czy to na pewno ona, m.in. dzięki informacjom od bliskich zadajemy pytania, na które nikt inny nie znałby odpowiedzi. Oczywiście informujemy o tym rodzinę – mówi Iwona.
Nastolatkę uratowano w ostatniej chwili
Iwona ma nadzieję, że uda się rozwiązać zagadkę zaginięcia Michała Karasia z Bielińca na Podkarpaciu, który jako 16-latek w 2000 r. wybrał się na dyskotekę i z niej nie wrócił. Rodzina szukała go na własną rękę, potem w poszukiwania włączyła się policja. Zagadki, co stało się z chłopcem, do dziś nie udało się rozwiązać.
- Postanowiliśmy po latach nagłośnić tę sprawę. W policyjnej bazie danych było tylko jedno zdjęcie. Poprosiliśmy siostrę Michała, by przesłała jeszcze jakieś. Podała nam też więcej szczegółów dotyczących brata. Opublikowaliśmy post. Sprawę ponownie zaczęły nagłaśniać media. Dzięki temu ktoś na grobie mamy Michała zostawił kartkę z imieniem i nazwiskiem oraz podpowiedzią, żeby z tą osobą skontaktować się w związku z zaginięciem chłopca. Być może to klucz do rozwiązania tej tajemnicy – mówi Iwona.
Na koncie "Zaginieni przed laty" zamieszczane są także posty dotyczące aktualnych poszukiwań osób, które nie dają znaku życia. Osoby zaangażowane w prowadzenie profilu podzieliły się więc na dwa zespoły – jeden zajmuje się poszukiwaniami zagadek sprzed lat, drugi pomaga w odnalezieniu osób, które ostatnio wyszły z domu i nie wróciły.
- Takich spraw jest jeszcze więcej, bo w każdym tygodniu ktoś znika. Na szczęście większość z nich kończy się szczęśliwie. Bywa, że dzięki nam. Jakiś czas temu napisała do nas młoda kobieta, która opiekowała się nastoletnią siostrą, bo ich rodzice wyjechali za granicę. Nastolatka zaszła w ciążę, porzucił ją chłopak. Załamała się. Napisała pożegnalny list i wyszła z domu – opowiada Iwona.
- Po opublikowaniu apelu jej siostry na Facebooku nastolatka nawiązała z nami kontakt. Dzięki temu policji udało się ją namierzyć i w ostatniej chwili uratować. Po kilku miesiącach dziewczyna przysłała list z podziękowaniami i zdjęciem synka. Takie momenty są bardzo wzruszające i choćby dla jednej uratowanej osoby, warto to robić –podsumowuje.
Edyta Urbaniak dla Wirtualnej Polski