Zaginęli bez śladu. "Najczęściej robią to mężczyźni"

Szeroko zakrojone poszukiwania nie zawsze przynoszą efekt
Szeroko zakrojone poszukiwania nie zawsze przynoszą efekt
Źródło zdjęć: © East News, Polska Press | Jarosław Jakubczak
Agnieszka Woźniak

10.09.2024 06:21

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

- Zdarza się, że ktoś znika z dnia na dzień. Po kilku miesiącach lub latach odnajduje go policja. On jednak prosi, żeby nie kontaktować go z rodziną ani z bliskimi - mówi Anna Gronczewska, autorka książki "Zaginieni. Historie ludzi, którzy przepadli bez śladu".

Agnieszka Natalia Woźniak, dziennikarka Wirtualnej Polski: Ze statystyk wynika, że co roku przepada bez wieści małe miasteczko.

Anna Gronczewska, pisarka, autorka książki "Zaginieni. Historie ludzi, którzy przepadli bez śladu", dziennikarka "Dziennika Łódzkiego": To prawda. W Polsce notuje się blisko 13 tysięcy zaginionych rocznie. Jednak nie oznacza to, że nie wiemy, co stało się z kilkunastoma tysiącami ludzi. W przypadku zaginionych dorosłych poznajemy los 90 procent z nich. Niestety nie zawsze taka historia ma szczęśliwe zakończenie. Okazuje się często, że zaginiony nie żyje – stał się ofiarą przestępstwa, wypadku, popełnił samobójstwo.

Czasem jednak najgorsza okazuje się niewiedza.

To niezwykle trudne doświadczenie dla bliskich. Niektóre zaginięcia miały miejsce 20 albo 30 lat temu. Mimo że w teorii te osoby pogodziły się już ze śmiercią danej osoby, cały czas żyją w takiej niepewności, że może jednak ktoś zapuka do tych drzwi. Nie mają możliwości pójść na grób tej najbliższej osoby. Nie mogą jak inni ludzie przeżyć tej żałoby.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Czy jest możliwość uznania takiej osoby za zmarłą?

Tak, po 10 latach od zaginięcia można złożyć taki wniosek. Wiele rodzin nie decyduje się jednak na taki krok. Niektórzy tłumaczą, że nie robią tego, bo nie można pochować nikogo za życia. Jednak są tacy, którzy to robią. Często decydują o tym sprawy rodzinne, na przykład spadkowe. Część krewnych zaginionych uważa, że takie postanowienie sądu zakończy sprawę. Niestety najczęściej tak nie jest.

Największy koszmar przeżywają chyba rodzice zaginionych dzieci.

Wielu rodziców wierzy, że ich dziecko żyje. Łudzą się, że zostało porwane, wywiezione za granicę. Mają nadzieję, że córka czy syn żyją pod zmienionym nazwiskiem, ale są szczęśliwi. Mama Tomka Cichowicza, który zniknął, gdy miał cztery lata, zobaczyła zdjęcie amerykańskiego żołnierza. Serce podpowiedziało jej, że to Tomek. Był bardzo do niego podobny.

Są też rodziny, które za wszelką cenę pragną się dowiedzieć, co stało się z zaginionym dzieckiem, matką, mężem. Nawet jeśli jest to najgorsza prawda. Mają dość życia w ciągłej niepewności. "Gdybyśmy mogli zapalić świeczkę na grobie, to odnaleźlibyśmy spokój" – tłumaczą.

Czasami znaleziona osoba nie chce się kontaktować. Wtedy sytuacja staje się chyba jeszcze bardziej dramatyczna.

To niestety nie są odosobnione przypadki. Zdarza się, że ktoś znika z dnia na dzień. Po kilku miesiącach lub latach odnajduje go policja. On jednak prosi, żeby nie kontaktować go z rodziną ani z bliskimi. Nie chce, by ujawniać jego adres zamieszkania ani informować o żadnych szczegółach ze swojego życia.

Brzmi jak koszmar. Czy są w tym przypadku jakieś procedury?

Służby informują o tym, że dana osoba żyje, ale nie chce mieć kontaktu z rodziną. To dla niej kolejny cios, choć z drugiej strony bliscy przynajmniej wiedzą, że brat lub córka żyją. Najczęściej robią to mężczyźni. Czasem nie są w stanie skonfrontować się z rzeczywistością, powiedzieć, że chcą zostawić rodzinę albo ujawnić, że przez lata prowadzili po kryjomu drugie życie.

W ostatnich latach najwięcej zaginięć notuje się wśród mężczyzn. Często stoją za tym jakieś zaburzenia psychiczne, duży stres, obciążenie mentalne. Nie radzą sobie z ciągłym wyścigiem szczurów, problemami w pracy, domu. Trzaskają drzwiami i wychodzą. Jedni chcą zacząć nowe życie, inni decydują się na bardziej dramatyczny krok – żegnają się z nim...

A jak znikają kobiety?

Dużo rzadziej decydują się na tak radykalny krok, jak zostawienie rodziny z dnia na dzień, bez śladu, a tym bardziej zostawienie dzieci. Dużo częściej mamy tu do czynienia z uprowadzeniami lub nieszczęśliwymi wypadkami. Niektóre zaginięcia są naprawdę tajemnicze.

W mojej książce opisuję m.in. historię Kazimiery Zaręby z Bełchatowa, która marzyła o tym, by pojechać do Wilna. Zbliżała się do osiemdziesiątki, gdy udało jej się to marzenie spełnić. Kiedy we wrześniu 2012 roku parafia organizowała pielgrzymkę do Wilna, do Matki Boskiej Ostrobramskiej, pani Kazimiera była jedną z pierwszych, która się na nią zapisała. Nigdy wcześniej nie była za granicą. Gdy dotarła do Ostrej Bramy, ślad po niej zaginął. Jedni twierdzili, że poszła do kiosku kupić widokówki, inni - że kobieta poszła do toalety… Kamery ostatni raz nagrały ją, gdy znajdowała się na ul. Kalwaryjskiej, była bez płaszcza i torebki. Chwilę rozmawiała z miejscowym dozorcą.

Czy często brany jest pod uwagę motyw zabójstwa?

Czasami, mimo że jest wiele przesłanek w tej sprawie, brakuje dowodów, by postawić takie zarzuty. Tak było w przypadku historii Kingi Wrześniewskiej, która pokazuje, że miłość jest ślepa. Zakochana dziewczyna była w stanie zrobić wszystko dla swojego chłopaka. Niestety jej wybrankiem losu został gangster. Gdy został skazany za pobicie ze skutkiem śmiertelnym, zapewniała mu alibi. Zajmowała się razem z nim nielegalnym handlem narkotykami. Była śmiertelnie zakochana, choć partner dopuszczał się względem niej przemocy.

Pewnego dnia telefon Kingi zamilkł. Po podwórku nie biegały psy. Był za to ślad po ognisku. W zlewie leżało mięso, które miało się rozmrozić, w telewizji leciał serial.

Prokuratura nigdy nie rozpoczęła śledztwa w sprawie morderstwa dziewczyny. Nigdy nie odnaleziono też ciała Kingi. Jej rodzice szukali nawet pomocy u jasnowidza. Powiedział, że ich córka żyje i jest przetrzymywana gdzieś za granicą, słyszał głosy w obcych językach.

Sprawy zaginięć są niezwykle medialne. Z czego to wynika?

Tak, to zazwyczaj gorący temat. Ludzie śledzą historie na żywo, komunikaty policji, dzielą się przemyśleniami, udostępniają fakty. Chcą czuć, że biorą udział w kryminalnej historii, niektórzy traktują to nawet jak serial. Tak było w przypadku zaginięcia Krzysztofa z Warszawy czy 35-letniej Izabeli, która ostatecznie się odnalazła. Rozgłos jest potrzebny i działa na korzyść sprawy, chociaż czasem internauci posuwają się zbyt daleko w swoich komentarzach.

Co jest najtrudniejsze dla osób, które na co dzień zawodowo szukają zaginionych?

Zdecydowanie przekazanie informacji rodzinie, szczególnie tych najbardziej bolesnych. To bardzo niewdzięczne zadanie, które niejednokrotnie polega na zabraniu im ostatnich resztek nadziei, iluzji, marzeń... To niezwykle dramatyczne chwile. Nawet wieloletnie doświadczenie w zawodzie nie pomaga pogodzić się z tą sytuacją.

Rozmawiała Agnieszka Woźniak, dziennikarka Wirtualnej Polski

GDZIE SZUKAĆ POMOCY? Jeśli znajdujesz się w trudnej sytuacji i chcesz porozmawiać z psychologiem, dzwoń pod bezpłatny numer 116 123 lub 22 484 88 01. Listę miejsc, w których możesz szukać pomocy, znajdziesz też TUTAJ.

© Materiały WP
Źródło artykułu:WP Kobieta
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Zobacz także
Komentarze (116)