Zabawa "w doktora", czyli jak żyje fetyszysta
Jana najbardziej podnieca szpitalna koszula "pacjentki" i stół chirurgiczny. Uwielbia, gdy z urządzeń monitorujących funkcje życiowe dobiega miarodajny dźwięk, a na kardiomonitorze widać wykresy wysycenia krwi tlenem, krzywą pulsu, tętna i pracy serca, zwłaszcza, gdy to ostatnie przyspiesza. Wojtek woli miękkość futerka polarnego niedźwiedzia lub kocicy, przez które musi się przedrzeć, by dotknąć partnerki.
Niektórym ludziom łóżko, światło świec, seksowna bielizna i miękka pościel nie wystarczą, by osiągnąć podniecenie i spełnienie seksualne. Potrzebują czegoś więcej. Tym czymś jest kontakt z obiektem pobudzającym - fetyszem. A fetyszem może być wszystko: przedmioty, osoby, rytuały czy sytuacje, które zazwyczaj nie kojarzą się z normatywną stymulacją seksualną. Co ważne, sam fetysz jest często ważniejszy niż partner seksualny. I tak na przykład dla fetyszysty którego podniecają pończochy, będą one ważniejsze i bardziej podniecające niż ich właścicielka. Wedle Amerykańskiego Towarzystwa Psychiatrycznego, fetyszyzm należy do kategorii zaburzeń preferencji seksualnych.
Chłód sali operacyjnej
Z tą opinią nie zgadza się Jan. Jego zdaniem tym, co najbardziej charakteryzuje fetyszystów to brak nudy w seksie. - Urozmaicenie, zabawa, kreacja - to nasze mocne strony - przekonuje 41-letni handlowiec, który zawodowo zajmuje się sprzedażą wózków widłowych i nigdy nie miał nic wspólnego z medycyną. - Uważam, że jeśli nikogo nie krzywdzę, do niczego nie zmuszam, a po prostu lubię bawić się seksem, to gdzie tu jest zaburzenie? - pyta głośno. Jak twierdzi, jego życie erotyczne zaczęło się bez zakłóceń, bez wzlotów i upadków. - Zwyczajnie, jak to u młodego chłopaka - przekonuje.
- Jednak wraz z upływem lat zacząłem szukać urozmaiceń. Zawsze bardzo podniecała mnie atmosfera szpitala. Seks w dyżurce u pielęgniarek, szybki numerek w sali chorych, zanim wejdzie poranny obchód, no i sala operacyjna - dodaje ze śmiechem.
Na pomysł jej zbudowania w swoim domu wpadł, gdy się okazało, że jego partnerka (żona nie była skora do eksperymentów seksualnych i małżeństwo się rozpadło) lubi zabawy w przebieranie się. - Mam duży dom, wiele pomieszczeń, w których stoją graty. Jeden postanowiliśmy przeznaczyć na nasz pokój uciech. Stół chirurgiczny udawała wtedy stara ława, a stojak na kroplówki - wieszak na ubrania - wspomina za śmiechem Jan. - Ale po kolei zaczęliśmy kompletować różne sprzęty, wyglądające bardziej profesjonalnie i teraz mamy salę zabaw sprawiającą wrażenie prawdziwej sali operacyjnej. Są monitory pokazujące funkcje życiowe "pacjenta", stół chirurgiczny, narzędzia, kroplówki, worki na różne rodzaje śmieci. No i sterylna czystość.
Jan przekonuje, że on i jego partnerka nie śpią w domowej sali chirurgicznej. To miejsce uciech i eksperymentów seksualnych. - Kiedyś pokazaliśmy nasz pokoik przyjaciołom - opowiada Jan. - Byli zachwyceni. Pozwoliliśmy im z niego skorzystać. Bardzo im się podobało, choć woleliby bar ze stołem bilardowym, na dodatek pełnym ludzi - dodaje Jan ze śmiechem. - Większość ludzi ma jakieś preferencje. Inne niż zwykłe łóżko. Tylko niewiele osób się do tego przyznaje.
Jan nie wie, skąd u niego wzięło się takie upodobanie szpitalnej przestrzeni. - Czytałem gdzieś, że u mężczyzn, dla który fetysz stanowi znacznie częściej niż dla kobiet źródło podniecenia i satysfakcji, przyczyną pojawienia się tego typu upodobań jest doświadczenie z okresu dojrzewania. Szukałem u siebie takich przeżyć, ale nie znalazłem. Jedyne, co mi przychodzi do głowy to stary film porno na kasecie wideo, którego akcja toczy się w szpitalu, ale oglądałem go już jako 20-latek, więc to nie może być to.
Mężczyzna pytany, co go najbardziej podnieca w sesjach chirurgicznych, odpowiada, że łamanie tabu. - Szpital to miejsce poważne, w którym obowiązują ustalone procedury, sterylna czystość - wylicza Jan. - A seks burzy to wszystko w 10 sekund. To chyba o to chodzi…
Futro bajkowego zwierzaka
35-letni Wojtek, nauczyciel geografii w szkole podstawowej przyznaje, że nie umie w prosty sposób wytłumaczyć, co podnieca go w przebieraniu się za futrzaki. - Zwłaszcza, że lubię nie tylko jak przebrana jest partnerka (najchętniej za Jelonka Bambi, ale w damskiej wersji! - Wojtek podkreśla to bardzo wyraźnie), ale także ja sam - tłumaczy. I od razu dodaje: - Wiem, że nie brzmi to poważnie, jak dorośli ludzie przed pójściem do łóżka przebierają się za zwierzaki z bajek, ale przecież seks to też rodzaj zabawy, w której fajne wygłupy atmosferę podgrzewają, a nie rujnują czy unieważniają.
Zaczęło się od tego, że Wojtek będąc na studiach na stypendium w Hiszpanii, wziął udział w imprezie przebieranej, której hasłem przewodnim były właśnie zwierzęce postacie z bajek. - Super się bawiliśmy, zwłaszcza, że nie można było zdjąć stroju, a było bardzo ciepło - wspomina mężczyzna.
- Zapoceni, zmęczeni noszeniem wielkich niedźwiedzich łbów, już mniejszą grupką poszliśmy na plażę. I tam jedna para oddaliła się nieco, rozebrała z tych futer i zaczęła się kochać… To było bardzo podniecające dla wszystkich. W sumie dziwię się, że nie doszło wtedy do seksu grupowego, ale coś nas jednak powstrzymało. Jak sobie to wspominam, to dochodzę do wniosku, że chyba zawsze chciałem powtórzyć tamtą przebierankę, a potem kochać się na plaży. W polskich warunkach było to trudne, zwłaszcza, że mieszkam 350 km od morza.
Jak podkreśla Wojtek, jego marzenie spełniło się całkiem niedawno, bo dwa lata temu. Ze swoją partnerką wybierali się na karnawałowy bal przebierańców, wypożyczyli stroje zwierzaków, żeby nie zmarznąć. - Oczywiście to był mój pomysł, ale nie demonizujmy tego. Przez lata obywałem się bez strojów zwierzaków - tłumaczy ze śmiechem.
Choć przyznaje, że jego dziewczyna często zakładała sztuczne futro na gołe ciało zanim poszli do łóżka. - Na balu do seksu między nami jednak nie doszło, bo moja partnerka uznała, że oszalałem - wspomina Wojtek. - W domu też nie. Ona uznała, że to jakieś zboczenie kochać się z misiem. Wtedy też nasz związek przeszedł kryzys. Dużo wody w Wiśle upłynęło, zanim moja dziewczyna zrozumiała, co mnie podnieca. I ja zdałem sobie sprawę, że moim fetyszem jest po prostu futro. Ale nie oznacza to żadnej dewiacji, bo nie podnieca mnie futro żywych zwierząt! - zaznacza mężczyzna. I dodaje: po prostu uwielbiam go dotykać i czuć na ciele. Tyle. Zwierzaki i przebieranki to dodatkowa zabawa.
Warto zachować umiar
Wojtek bardzo starannie ukrywa swoje zamiłowania seksualne. Jak przekonuje, jako nauczyciel byłby skończony, gdyby wyszło na jaw, że lubi nietypowe zabawy w sypialni. Czy ma rzeczywiście powód do obaw?
- Bardzo ostrożne i zachowawcze podejście do nienormatywnych zachowań seksualnych nas, jako społeczeństwa, ma swoje źródło w zamierzchłych czasach, gdy seks był traktowany jako coś złego, wstydliwego, a norma z nim związana - bardzo wąska - przekonuje Marianna Kalinowska, seksuolożka.
- Teraz w seksuologii rzadko używa się takich słów jak zboczenie czy dewiacja, bo mają one znaczenie mocno wartościujące. Miejsce orientacji seksualnej zastąpiła tożsamość, która bywa płynna. Tym samym inne mamy podejście do fetyszy, które przestaliśmy traktować jako wyraz perwersji seksualnej. Osoba, która uwielbia przebierać się w lateksowy kostium nie jest traktowana jak ktoś cierpiący z powodu zaburzeń. Z tymi ostatnimi mamy do czynienia, gdy fetysz, przedmiot, zjawisko lub miejsce, które ma wpływać podniecająco, zaczyna zastępować drugiego człowieka. Wtedy często dochodzi do zaburzeń relacji, a tym samym destrukcyjnych konsekwencji działań fetyszysty. W takim przypadku warto udać się do terapeuty.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl