"Katolicka porodówka" we Wrocławiu? Lekarze mówią, co się tam dzieje

"Gazeta Wyborcza" wróciła do opisywanej przez siebie sytuacji na porodówce w szpitalu na wrocławskim Brochowie. Z informacji przekazywanych przez pracowników wynika, że władze szpitala chcą go zmienić w "religijną ostoję". Placówka odpowiedziała na zarzuty.

Co się dzieje na wrocławskiej porodówce? (zdjęcie ilustracyjne)
Co się dzieje na wrocławskiej porodówce? (zdjęcie ilustracyjne)
Źródło zdjęć: © Adobe Stock

25.04.2024 | aktual.: 25.04.2024 11:14

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Kilka tygodni temu na łamach "Gazety Wyborczej" ukazał się artykuł, w którym opisano, że w ciągu ostatnich dwóch lat Szpital Specjalistyczny im. A. Falkiewicza na wrocławskim Brochowie nie wykonał żadnej indukcji poronień. Powodem miały być katolickie poglądy władz placówki.

Wspomniano też o zmianach, jakie na tamtejszej porodówce zaszły w związku z pojawieniem się w 2021 roku nowej dyrektorki - Agnieszki Chrobak, której kandydaturę wsparł wicemarszałek województwa dolnośląskiego Marcin Krzyżanowski z PiS. Dyrektorka sprowadziła do placówki relikwie rodziny Ulmów oraz otwarcie mówiła o przekształceniu oddziału w modelowe Centrum Zdrowia Prokreacyjnego.

Pracownicy o dyrekcji: Ortodoksyjni katolicy

W najnowszym artykule "Wyborczej" pracownicy szpitala określili zarówno Agnieszkę Chrobak, jak i dyrektora ds. lecznictwa Jarosława Pająka mianem "ortodoksyjnych katolików". "Zostali namaszczeni przez pisowskiego wicemarszałka Krzyżanowskiego, by zamienić szpital w religijną ostoję" - mówili w rozmowie z dziennikiem.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Z ustaleń "Wyborczej" wynika, że w placówce nie tylko nie przeprowadza się dozwolonych prawem aborcji, ale także zwleka się z usuwaniem martwych ciąż, forsuje porody naturalne, nawet mimo wskazań medycznych do przeprowadzenia cięcia cesarskiego, oraz dyskryminuje pacjentki, które zaszły w ciążę dzięki in vitro.

Odejścia lekarzy

Okazuje się także, że część lekarzy była zmuszona do odejścia z pracy. - Gdyby zgłosiła się tam pacjentka i okazałoby się, że ciąża jest zagrożona, to czekałaby, aż naturalnie urodzi. Nikt by jej cesarki nie zrobił, bo to się źle w statystyki wpisuje. A statystyka to są pieniądze - mówiła jedna z lekarek.

Sam szpital na Facebooku chwalił się, że dzięki dotychczasowym działaniom, obniżono odsetek cięć cesarskich z 52 do 39 proc., a od stycznia 2023 - około 30 proc.

Z powodu nacisków na porody naturalne - jak czytamy w dzienniku - praktycznie co tydzień jakieś dziecko jedzie na "mrożenie głowy" do innego szpitala.

- Tak się dzieje z dziećmi, gdy są na siłę rodzone naturalnie. Mają ciężką zamartwicę, umieszcza się je więc w inkubatorze, gdzie jest niska temperatura. Mrozi się głowę dziecku, żeby nie doszło do nieodwracalnych zmian w mózgu, żeby jakoś ono się rozwijało. Niektórym to pomaga, niektórym nie. To efekt ciężkiego porodu, przedłużonego, nieprawidłowo prowadzonego - mówi była lekarka.

Oświadczenie szpitala

Wrocławski szpital odniósł się do medialnych doniesień w oświadczeniu opublikowanym na Facebooku. "(...) Pragniemy stanowczo zaprotestować przeciwko szkalowaniu, obrażaniu i publikowaniu kłamliwych informacji na temat Szpitala Specjalistycznego im. A. Falkiewicza we Wrocławiu" - podkreślono.

Zaznaczono, że artykuły zawierają oparte na anonimowych rozmowach nieprawdziwe zarzuty, uderzające w dobre imię dyrekcji, personelu szpitala oraz pacjentów. "Zarzuty stawianie przez 'Gazetę Wyborczą' absolutnie nie mają potwierdzenia w rzeczywistości. Z każdym z nich możemy zmierzyć się merytorycznie" - czytamy na Facebooku.

Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was! Chętnie poznamy wasze historie, podzielcie się nimi z nami i wyślijcie na adres: wszechmocna_to_ja@grupawp.pl

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Komentarze (70)