Zdradza, czego żałują umierający. Daje do myślenia

- Jest wiele osób, które nigdy nie zadały sobie pytania, dokąd zmierzają. Oddawały się życiu jak wiatrowi, który dmucha w żagle. I czasem, gdy statek dobija do portu, którym jest śmierć, pojawiają się refleksje, które są przykrym momentem – mówi Anna Jochim-Labuda, dyrektorka Puckiego Hospicjum pw. św. Ojca Pio.

Wiele osób na łożu śmierci żałuje, że nie poświęcało czasu innym
Wiele osób na łożu śmierci żałuje, że nie poświęcało czasu innym
Źródło zdjęć: © Adobe Stock | Ievgen Chabanov

16.03.2023 | aktual.: 19.03.2023 16:05

Ewa Podsiadły-Natorska, Wirtualna Polska: Co słyszy pani od osób, które pomału żegnają się z tym światem? Z czego są dumne, czego żałują?

Anna Jochim-Labuda, dyrektorka Puckiego Hospicjum pw. św. Ojca Pio: To są bardzo różne wypowiedzi, jednak większość dotyczy relacji z innymi ludźmi. Pamiętam spotkanie z jednym z pacjentów, który powiedział: "Wyjeżdżałem, ciężko pracowałem, chciałem utrzymać rodzinę, którą straciłem, bo opuszczałem bliskich, wracałem zmęczony i nie miałem czasu ani odwagi, żeby po wielotygodniowej nieobecności powiedzieć, że ich kocham".

To są sprawy, których osoby w ostatnich chwilach swojego życia często żałują. Ale też cieszą je sukcesy dzieci, wnuków – często bardziej niż własne. Z dumą i radością mówią o karierze czy powodzeniu swojego dziecka: "On jest najlepszy, dostał awans!". Takie rzeczy, kiedy mamy ograniczone możliwości, czasem nie możemy nawet samodzielnie opuścić łóżka, radują nas najbardziej. Bo wtedy nawet przełknięcie ulubionego barszczu czy rosołu jest marzeniem, którego nie można spełnić.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Czy to też jest tak, że niektórzy nie chcą robić podsumowań przed śmiercią? Może czują, że się w niektórych momentach nie sprawdzili?

Jest wiele osób, które nigdy nie zadały sobie pytania, dokąd zmierzają. Oddawały się życiu jak wiatrowi, który dmucha w żagle. I czasem, gdy statek dobija do portu, którym jest śmierć, pojawiają się refleksje, które są przykrym momentem. "Nie osiągnąłem niczego", "Mogłem, ale nie zaryzykowałem, nie podjąłem ważnej decyzji", "Żyłem tak szybko".

Jeden z pacjentów, siedząc na tarasie hospicyjnym, popijając poranną kawę i paląc papierosa, powiedział mi: "Nigdy w życiu kawa i papieros nie smakowały mi jak tutaj teraz, mimo że codziennie rozpoczynałem dzień od kawy, a papierosy wypalałem na wyścigi. Dopiero tu mam przestrzeń i czas, żeby się zatrzymać i poczuć radość z wypijania filiżanki czarnego napoju".

Wszyscy żyjemy za szybko.

Niestety, większość z nas tak. Jedna z naszych pacjentek była po długim leczeniu, które nie przyniosło efektów. Będąc u nas razem z mężem, powiedziała: "Dopiero tutaj w hospicjum zaczęliśmy żyć i czujemy radość". To wydaje się niewiarygodne, że w takim miejscu można się tak czuć! Dla tych, którzy są wolni od choroby czy od obowiązków bycia opiekunem, to są rzeczy, które trudno sobie wyobrazić.

Kilka dni temu, mijając w naszym domu starszego pacjenta o cudownych błękitnych oczach, powiedziałam: "Ma pan tak piękne oczy, że nie mogę przejść obok pana obojętnie. Czy pozwoli się pan przytulić?". Okazało się, że pan o tym wiedział (śmiech), pewnie całe życie na te magiczne oczy podrywał kobiety. Z radością przytulił mnie do siebie.

To są chyba najpiękniejsze momenty, jakich można zaznać, będąc z nieuleczalnie chorymi, one pozwalają im, ale też nam nie myśleć o zbliżającym końcu życia. Chciałabym, żeby pacjenci, którzy trafiają do opieki hospicyjnej, odchodzili zgodnie z piramidą dobrego umierania, bo wtedy mają szansę na chwilę szczęścia.

Czym jest piramida dobrego umierania?

Piramida wskazuje, jakie warunki muszą być spełnione, aby można było stworzyć jak najlepszy czas umierania dla chorego. Żeby ci cierpiący, niejedzący, słabi pacjenci, po kolejnej chemioterapii, wciąż chcieli cieszyć się życiem – na tyle, na ile się da. Żeby umierający mężowie po ciężkim, nieskutecznym leczeniu chcieli delektować się ulubionym rosołem swojej żony. Ale by było to możliwe, trzeba wykonać ogromną pracę.

To jest zadanie do wykonania przez lekarzy, pielęgniarki, psychologów, rehabilitantów, dietetyków, ale też bliskich. Wskazujemy, aby zapewnić gasnącemu pacjentowi spokojny sen, brak bólu czy dyskomfortu związanego z oddychaniem, a także opiekę i poczucie bezpieczeństwa, miłość, szacunek, autonomię i akceptację, mimo podejmowanych przez chorego wyborów, np. o odstąpieniu od leczenia przyczynowego, które chory uznaje za uporczywe.

Ludzie chorzy często czują, że są obciążeniem dla bliskich, dlatego tak ważne jest to, żeby też poczuli, że są kochani bezwarunkowo. Wtedy mogą pojawić się chwile szczęścia. Piramida dobrego umierania to przewodnik, który pilotuje nas niczym Krzysztof Hołowczyc, gdy jeździmy krętymi drogami końca życia.

Przygotowaniem do pożegnania się z tym światem może być czerwona teczka, o której tyle mówicie?

Na myślenie o własnej śmierci pozwala sobie tylko co drugi Polak. A strach przed własną śmiercią jest wielki. Czas pandemii sprawił, że nieco bardziej oswoiliśmy się z tematem umierania, choć zgony z powodu COVID-19 komunikowano nam w cyfrach, bez ludzkich twarzy.

Proponujemy każdemu – choremu i zdrowemu, bez względu na wiek – żeby stworzył własną czerwoną teczkę i umieścił w niej wszystkie informacje, które mają znaczenie dla niego i mogą być ważne dla rodziny. To istotne, bo moment, kiedy tracimy bliskiego, potrafi być tak zniewalający, że odbiera nam czasem siłę, energię i możliwość trzeźwego myślenia. Czerwona teczka to ułatwienie dla naszych bliskich, kiedy nas zabraknie. To dowód najwyższej troski i miłości do nich.

Co powinno się w niej znaleźć?

Chodzi o spisanie pewnych preferencji, rekomendacji, wskazanie tego, co jest dla nas ważne. To np. kwestie majątkowe, ubezpieczenia, zobowiązania, sprawy zawodowe, loginy i hasła itd. Wszystko, co może mieć znaczenie. Wiele osób zastanawia się, co zrobić z rzeczami osobistymi osoby zmarłej. Często ubrania mają dla nas wartość, są pamiątkami, bo pachną jeszcze perfumami bliskich, więc nie chcemy ich wyrzucić do zwykłych odpadów. I wtedy zaczynają się rozterki. Wszystko to warto zaplanować.

Należy też jeszcze za życia pomyśleć o tym, co stanie się z organami po naszej śmierci. Narządów ludzkich wciąż nie potrafimy zastąpić, a z powodu braku deklaracji czy rozmów w rodzinie na ten temat nie dajemy szansy komuś, kto mógłby dzięki temu zyskać zdrowie czy życie. Wiele takich sytuacji doświadczają potem lekarze, którzy widzą możliwość pobrania do transplantacji narządów, a bliscy zmarłego mówią im: "My nigdy o tym nie rozmawialiśmy, takiej deklaracji nie było, w portfelu nie ma takiego dokumentu".

Nie znamy swoich wzajemnych przekonań dotyczących końca życia, bo o śmierci nie rozmawiamy. Kiedy ja, będąc z przyjaciółmi, np. w czasie urlopu, próbuję poruszyć ten temat, słyszę: "Przestań, nie będziemy o tym rozmawiać". Nigdy nie ma dobrego momentu na tę rozmowę. Wiemy, że temat jest bardzo trudny, dlatego go od siebie odsuwamy. A potem okazuje się, że ulubione ciasto mamy czy jej przepis na pierogi są nie do odzyskania, bo kiedy ona mówiła: "Chodź, pokażę ci, jak to robię", my odpowiadaliśmy: "Jeszcze będzie na to czas".

W tym roku prowadzicie kampanię "Nieśmiertelne słowa". Czym ona jest?

Stowarzyszenie Puckie Hospicjum pw. św. Ojca Pio od 19 lat stawia sobie dwa cele. Pierwszy to opieka bezpośrednia nad pacjentami, którzy mają zakończone leczenie przyczynowe, a zwłaszcza nad pacjentami umierającymi. A drugi cel to szeroko rozumiana edukacja społeczna. W tym roku przy okazji kampanii "1,5 proc. na rzecz Puckiego Hospicjum" uruchomiliśmy stronę www.niesmiertelneslowa.pl, gdzie można podzielić się słowami wypowiedzianymi przez bliskich w stworzonym do tego celu foncie. Następnie cytat bliskiej osoby można wygenerować w formie plakatu, zakładki do książki czy grafiki do udostępnienia w mediach społecznościowych.

Wszyscy mamy kod rodzinny, znany tylko nam. Np. gdy opowiadamy o zmarłej babci, która troszczyła się o nas, to pamiętamy, że kiedy było chłodno, zawsze chciała, byśmy zakładali "kamzelkę", nie "kamizelkę". Samo wspomnienie wywołuje na mojej twarzy uśmiech. Są takie wypowiedzi naszych bliskich, które stają się niezapomniane i bywają myślą przewodnią, która towarzyszy nam w trudnych chwilach. Nadając nieśmiertelność słowom tych, którzy odeszli, sprawiamy, że są żywi w naszych wspomnieniach.

Anna Jochim-Labuda
Anna Jochim-Labuda© Archiwum prywatne

Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!

Źródło artykułu:WP Kobieta
śmierćhospicjumumieranie
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (122)