"Zerwałam z nim, bo nie dał mi prezentu". Feralne Walentynki
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Nie powiedziałaś championowi twojego serca, że romantyczne Walentynki są dla ciebie ważne, a on sam nie zorientował się, że powinien cię traktować w ten dzień jak Matkę Boską Częstochowską? Może być gorzej. Może być tak, że w plujący miłością dzień okaże się, że już się nie kochacie.
14 lutego wyznajesz komuś miłość, 15-stego – pijesz wino z koleżankami z okazji nieoczekiwanego singielstwa. Coraz więcej związków rozpada się bowiem w dniu świętego Walentego.
- Najpierw spóźnił się pół godziny, kiedy ja siedziałam w knajpie wystrojona jak choinka i patrzyłam, jak ludzie zerkają na mnie ze współczuciem, myśląc, że pewnie facet mnie wystawił. W końcu wbiegł zdyszany i mówi mi, że prezent dla mnie co prawda ma, ale dostanę go "kiedy indziej", bo zamówił na Aliexpress, więc jeszcze nie doszedł – zaczyna z oburzeniem opowiadać Marta.
Dziewczyna ma 30 lat i jest pracownikiem naukowym. Nie pochodzi z bogatego domu, nie uważa, że wszystko jej się od życia należy. Lubi grać w planszówki i sama maluje swoje koszulki w fantazyjne wzory, bo śmieje się, że w jej życiu dominuje zasada podwójnego "O" – oryginalności i opłacalności. - Mimo braku roszczeniowego stosunku do życia, mam jednak jakieś oczekiwania – mówi.
Jednym z nich była idealna walentynkowa randka. Nie udało się, bo spóźniony i zaaferowany towarzysz (od 9 miesięcy figurujący na Facebooku jako jej chłopak) ewidentnie nie sprostał zadaniu. – Po tej niefortunnej kolacji, z której on był najwyraźniej zadowolony, powiedział, żebyśmy poszli do niego i pograli w Fifę. Przekonywał, że będzie śmiesznie, nauczy mnie grać i napijemy się piwka. Oniemiałam – mówi Marta.
Nie poszła. Zachowała się tak, jak zachowałaby się Magda Gessler, gdyby ktoś podał jej carbonarę bez boczku, czyli zrobiła awanturę – a kiedy ochłonęła, stwierdziła, że nie chce go już znać.
***
Aga też od walentynkowego poranka "przebierała nóżkami" w oczekiwaniu na wieczorną randkę. – Nawet wyszłam z pracy godzinę wcześniej niż zazwyczaj. Byłam na depilacji, kupiłam sobie koronkową bieliznę. Przygotowałam kolację i nastawiłam gramofon. A mój książę z bajki przyszedł w bluzie z kapturem i z… czekoladą w ręce – załamuje ręce dwudziestoośmiolatka. Chłopak nie zrozumiał pretensji - przecież kiedyś jej się ta bluza podobała. A czekoladę wybrał specjalnie dla niej. Bardzo się przy tym poświęcił, ponieważ jej ulubioną Milkę Choco-Jelly znalazł dopiero w trzecim sklepie. - Ja miałam dla niego zegarek. Widzisz różnicę, prawda? – pyta Aga.
Minęła nanosekunda, kiedy w twarz uderzyła ją myśl, że to nie jest facet dla niej. Poinformowała go o tym natychmiast. Nie zjedli nawet kolacji, a zegarka postanowiła mu nie pokazywać. Będzie dla innego.
***
Niby wszystkie wiemy, że jedną wpadką nie przekreśla się relacji. Tutaj jednak zabrakło tego, czego brakuje w związkach najczęściej – rozmowy.
Bo twoje oczekiwania – zwłaszcza te niewypowiedziane - nie są jego obietnicami.
- To się może zdarzyć, zwłaszcza w świeżych związkach. Dziewczyna chce być obsypana milionem płatków róż, a facet przynosi czekoladkę, wobec czego ona się śmiertelnie obraża i zrywa z nim relację – komentuje psycholog Monika Dreger. – Zdarza się to również w drugą stronę – to mężczyzna porzuca, ponieważ nie zamierza być rycerzem na białym koniu, którego zadaniem jest tylko spełnianie oczekiwań i zachcianek – podkreśla.
Rozmowa mogłaby pomóc, ale tylko wtedy, kiedy obie strony byłyby nastawione na wypracowanie wspólnego rozwiązania. Tłumaczeniem, że twoja postawa i oczekiwania są słuszne, dojdziesz co najwyżej do przekonania o własnej wyższości, ale na pewno nie do kompromisu.
***
To tylko część problemu – ta najbardziej błaha. Bo o ile łatwiej jest przełknąć miłosną porażkę po kilku miesiącach znajomości, to dużo trudniejszym jest rozstanie po kilku czy kilkunastu latach. - Rozstałam się z moim mężczyzną po 7 latach związku właśnie w Walentynki. Ta cała medialna presja do wyznawania miłości i okazywania sobie uczuć skłoniła nas do przemyśleń. I okazało się, że nie jesteśmy w stanie z pełnym przekonaniem powiedzieć sobie "kocham" – mówi Dominika.
Jak komentuje Monika Dreger, to się akurat zdarza rzadko. – Zazwyczaj pretekstem do takich przemyśleń w długoletnich związkach są urlopy i święta, kiedy mamy dla siebie więcej czasu i zaczynamy widzieć wyraźniej, co nas łączy, co akceptujemy, a czego nie jesteśmy w stanie – mówi.
Walentynki są bowiem świętem, które w długoletnich związkach na ogół obchodzimy z automatu. Trzeba wypełnić cztery standardowe punkty: kupić kwiaty, zrobić kolację, obejrzeć film, iść do łóżka. I Święto Zakochanych odhaczone.
W związkach, w których krew jeszcze buzuje, wygląda to inaczej. I patrząc na powyższe przykłady – niekoniecznie lepiej. Pluszowa komercja pierze nam bowiem mózgi i wypacza sens relacji.