Znajomi wspominają Gabriela. Na jaw wyszły nowe fakty
29.11.2023 14:52, aktual.: 29.11.2023 15:14
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
– Nie mogę w to uwierzyć – mówi o śmierci Gabriela jedna z jego znajomych. Przyznaje, że był to niezwykle przyjacielski i otwarty człowiek. Teraz na światło dzienne wyszły nowe fakty. Okazuje się, że mężczyzna chorował na serce i zamierzał otworzyć swój zakład w Berlinie.
Gabriel Seweryn zmarł 28 listopada w godzinach popołudniowych w Głogowskim Szpitalu Powiatowym. Projektant futer oraz bohater kilku sezonów programu "Królowe życia", znany też jako "Versace z Głogowa" miał zaledwie 56 lat. Przyczyna zgonu nie jest jeszcze znana.
Musiał zamknąć biznes
Po wielu latach funkcjonowania pracowni kuśnierskiej, projektant podjął decyzję o zamknięciu swojego interesu. Ostatnie lata były czasem sporego kryzysu dla branży futrzarskiej. Znajomi Gabriela twierdzą, że jeszcze więcej stracił, występując w telewizyjnym show. To właśnie wtedy miały zacząć się piętrzyć jego problemy.
– Żalił się, że klienci nie przychodzą, bo szyje tylko futra za 30 tysięcy złotych. A szył i za 3 tys. zł – mówią znajomi gwiazdora "Królowych Życia" na łamach "Super Expressu".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
– Nie mogę uwierzyć w jego śmierć – mówi "Super Expressowi" Agnieszka Sterna z Berlina. Wspomina go jak ciepłego, uczuciowego mężczyznę. – Był bardzo przyjacielski i otwarty na znajomości. Miły i niezwykle uczynny.
Zdradza, że jakiś czas temu Gabriel planował nawet uruchomić swój zakład szycia futer w Berlinie. Niestety kłopoty, w które popadł projektant, nie pozwoliły na to. Kobieta przyznaje, że mężczyzna od dłuższego czasu chorował na serce.
"To był bardzo dobry człowiek". Znajomi wspominają Gabriela
Znajomi Gabriela są zdruzgotani i wciąż nie mogą uwierzyć w jego śmierć. Podkreślają, że był bardzo dobrym i ciepłym człowiekiem.
– Byłem u niego wiele razy. Zawsze od razu dał co tylko mógł: kawkę, herbatkę, ciasteczko. To był wspaniały i bardzo dobry człowiek – stwierdza Krzysztof Fechner z Zielonej Góry w rozmowie z wrocławskim "Super Expressem".
- Był aż za bardzo pomocny i dobry. Wiele osób niestety to okropnie wykorzystało. Żerowali na jego czystej i bezinteresownej dobroci – dodaje.
Z kolei Edyta Balas poznała Gabriela w szpitalu w Głogowie. Sama była po wycięciu wyrostka robaczkowego w szpitalu.
- Brał wtedy udział w "Królowych Życia". Nawet nie spodziewałam się, że taka osoba jak on chciałaby ze mną dwa słowa zamienić. A on usiadł koło mnie na krzesełku, chyba widział po mojej twarzy, że coś mnie gryzie, i tak o zaczął ze mną rozmawiać – wspomina Edyta.
Co więcej, postanowił wesprzeć kobietę również potem. Nie odmówił też autografu jej córce.
- Wieczorem patrzę, dzwoni jakiś numer. To było piękne, to był Gabriel. Wsparł mnie naprawdę mocno w potrzebie. Moja córka wydrukowała sobie zdjęcie jego i Rafała i poleciała na oddział po jego autograf. Nie narzekał, że źle się czuje, tylko przyjął ją ciepło. To był naprawdę w porządku facet – wspomina pani Edyta.
Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!