Życie towarzyskie Kaliny Jędrusik budziło kontrowersje. "Należała do kobiet idących swoją drogą"

Kontrowersyjna, epatująca seksapilem skandalistka. A przy tym inteligentna, wrażliwa kobieta, w głębi ducha dość niepewna siebie. Kalina Jędrusik była artystką pełną sprzeczności, ikoną, której nie pozwolono na pokazanie całego swego potencjału.

Kalina Jędrusik - kultowa aktorka
Kalina Jędrusik - kultowa aktorka
Źródło zdjęć: © East News

10.08.2023 12:41

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

To, że Kalina zostanie gwiazdą, było oczywiste niemal dla wszystkich, którzy znali ją jako młodą dziewczynę. Charyzmatyczna i zdolna, świetnie tańczyła, miała talent wokalny i kochała występować na scenie. Przy tym jednak nigdy nie zaniedbywała nauki; ojciec zaszczepił w niej miłość do literatury i fascynację sztuką, uczył języków obcych, podkreślając, jak ważna jest odpowiednia edukacja. Równocześnie jednak miał dość lekkie podejście do kwestii "moralnych"; uważał, że nie należy się ograniczać w sferze uczuciowej i pojawiał się w towarzystwie coraz to nowych kobiet – zapewne od ojca Kalina nauczyła się tej bezpruderyjności i otwartości w kontaktach z płcią przeciwną.

- Był bardzo kochliwy, związał się z dwiema siostrami, z których jedna była matką Kaliny. Przyszła artystka urodziła się więc już w środowisku, gdzie obyczajowość nie miała jakichś barier. Nie było dla niej tabu - mówił w Polskim Radiu Remigiusz Grzela, biograf aktorki.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Kontrowersyjny romans

Kiedy skończyła szkołę teatralną, wyjechała do Gdańska, by grać na scenie Teatru Wybrzeże. Stanisław Dygat, który piastował stanowisko kierownika literackiego, był pod takim wrażeniem aktorki, że zupełnie zapominał o swojej żonie. A Władysława Nawrocka (zwaną "Dziunią") występowała w tym samym teatrze, patrząc z niepokojem na rodzący się romans między jej małżonkiem a nową koleżanką z ekipy. Sytuacja stała się jeszcze bardziej kontrowersyjna, gdy w 1955 roku cała czwórka – Dygat, jego kochanka Kalina, żona Władysława i córka Magda – wyprowadzili się do Warszawy i zatrzymali się w jednym mieszkaniu.

Oczywiście wszyscy zdawali sobie sprawę, że trwanie w takim układzie nikomu na dobre nie wyjdzie. Dygat wreszcie zdecydował się na rozwód, a potem, w 1958 roku, poślubił Jędrusik i zamieszkali razem. Bez wątpienia nie czuli się jednak samotni, bo przez ich lokum stale przetaczały się tłumy artystów – i kochanków Kaliny.

Dygat nie miał nic przeciwko romansom żony, przyjaźnił się z niektórymi jej adoratorami i powtarzał, że Kalinie "potrzebne są niezwykłe, cudowne momenty". Obojgu taki układ w pełni odpowiadał; jak podkreślali ich znajomi, tworzyli związek udany i całkiem szczęśliwy.

- Nie znałem bardziej kochającej, dbającej o siebie pary niż Staś i Kalina. Jeśli Kalina poskarżyła się na kochanka, Staś też miał mu za złe - wspominał Janusz Morgenstern. A Dygat opowiadał, że największym szokiem było dla niego, gdy po powrocie z delegacji zastał żonę śpiącą w łóżku – samą. - Jest wariatką. Ale nie zamieniłbym jej na żadną inną! - mówił. Za to jego córka Magda miała na temat tego związku krytyczne zdanie.

- Nie winię ojca za to, że rozszedł się z moją matką. Chyba do siebie nie pasowali. Nie wydaje mi się jednak, żeby był naprawdę szczęśliwy w swoim drugim małżeństwie - twierdziła w książce "Rozstania". Obie panie zresztą nie darzyły się sympatią, a lista zarzutów Magdaleny wobec macochy jest wyjątkowo długa; sam Dygat miał powiedzieć córce wprost, że jego nowa żona po prostu jej "nienawidzi".

Druga Marilyn Monroe?

Zwykło się mawiać, że Dygat stworzył Kalinę jako artystkę i chciał z niej zrobić drugą Marilyn Monroe (sam widział w sobie Arthura Millera); a ona, znacznie od niego młodsza i mniej doświadczona, podatna na wpływy, chętnie słuchała mężowskich rad. Kazimierz Kutz nazwał potem Jędrusik "arcydziełem Stasia" i najlepiej napisaną postacią w całej jego karierze. Tymczasem na antenie Polskiego Radia Remigiusz Grzela odniósł się do tych opinii krytycznie: "Myślę, że Kaliny Jędrusik nikt nie musiał tworzyć. Ona należała do pokolenia kobiet, podobnie jak Agnieszka Osiecka, niezwykle niezależnych, poszukujących, idących swoją drogą".

O Jędrusik dyskutowano zresztą chętnie i dużo, ona sama dawała wścibskiemu i konserwatywnemu środowisku wiele tematów do plotek. Krytykowano jej wydekoltowane stroje i krzyżyk zawieszony między piersiami, rzekome kąpiele w szampanie i słownictwo, które damie nie przystoi. I, naturalnie, komentowano niepochlebnie jej "seksualną rozwiązłość", bo kobieta powinna być wszak "skromna i cicha". Mało kto zdawał sobie sprawę, że Kalina szukała u swych wielbicieli potwierdzenia swej atrakcyjności. Miała obsesję na punkcie wyglądu, wagi i spowodowane tym huśtawki nastrojów.

Jej samoocena mocno spadła, gdy urodziła Dygatowi córkę, która zmarła zaledwie po kilku dniach, a następnie lekarze uprzedzili ją, że nie będzie mogła mieć dzieci. Załamała się, uważała, że nie jest już stuprocentową kobietą. Agnieszka Osiecka powiedziała kiedyś: "Wiedziała, że nigdy nie będzie miała dzieci, i czuła, że nie jest w sposób naturalny kobieca i jakby grała tę kobiecość. Grała tę kobietę o wiele ostrzej niż te kobiety, które nie mają żadnych niepewności".

To oczywiście sprawiało, że Jędrusik również w aspektach zawodowych postrzegano przez pryzmat seksualności, co odbiło się na jej karierze. A szkoda, bo Kalina miała niezwykły talent komediowy, który rzadko mogła zaprezentować szerszej publiczności. Zresztą jako artystka nie czuła się całkiem spełniona; z telewizji wyrzucono ją za "rozpasane przelewanie się w ekranie, przymykanie oczu, rozchylanie ust", zakaz wstępu dostała też na plany filmowe i estrady, co sprawiło, że wpadła w rozpacz. W ten sposób artystka uchodząca za ulubienicę publiczności praktycznie nie otrzymywała żadnych ról; nie dostała szansy pokazania pełni talentu – a to wywoływało frustrację.

Drugim wielkim ciosem stała się śmierć Dygata na początku 1978 roku. Był dla niej osobą tak ważną, tak niezbędną do życia, że bez niego czuła się zagubiona. Załamana i rozbita, ku zdziwieniu wszystkich zwróciła się w stronę religii. A pokłady miłości, które w sobie nosiła, przelała na zwierzęta. Wreszcie odnalazła spokój.

- Strasznie kocham życie i staram się, żeby było jak najpiękniejsze codziennie. By zawsze coś się zdarzyło miłego w ciągu dnia. Wtedy wiem, że dzień nie jest stracony - mówiła w Polskim Radiu. A w wywiadzie z 1990 r. zapewniała, że nie jest pesymistką. Dużo myślała o życiu, godziła się ze swoim losem. Powiedziała również: "Uważam śmierć za coś najbardziej naturalnego i najbardziej pewnego na świecie".

Jej stan zdrowia z czasem zaczął się pogarszać – przyczyną była astma. Lekarze zasugerowali Kalinie, że powinna pozbyć się z domu ukochanych kotów. Ona jednak nie wyobrażała sobie rozstania z przyjaciółmi. Zmarła 7 sierpnia 1991 roku.

Komentarze (14)