11‑letnia dziewczynka umiera w bólach. Opieka społeczna chce odgrodzić ją od rodziców
11-letnia Melody Driscoll z Londynu jest nieuleczalnie chora. Rodzice dziewczynki apelują do lekarzy, by nie odmawiali jej kolejnych dawek morfiny i sterydów, które łagodzą jej ból. Personel medyczny i opieka społeczna jest innego zdania i rozważa odebranie im praw rodzicielskich.
14.01.2018 | aktual.: 14.01.2018 12:24
Karina i Nigel Driscoll są przekonani, że ich córeczka umrze w niewyobrażalnej agonii. 11-nastolatka cierpi na zespół Retta, neurologiczne zaburzenie rozwoju, które powoduje, że dziewczynka ma problemy z poruszaniem się. Nie może chodzić ani mówić, odczuwa nieustający ból. Nie wiadomo, jak długo Melody pozostanie w tym stanie, na poprawę zdrowia nie ma jednak najmniejszej szansy.
Do tej pory dziewczynka mogła liczyć na wsparcie rodziców, którzy czuwali przy jej łóżku. Teraz istnieje zagrożenie, że zamiast w otoczeniu rodziny, Melody odejdzie wśród obcych sobie osób, wyznaczonych przez opiekę społeczną jako jej prawni opiekunowie. Wszystko za sprawą protestów Kariny i Nigela Driscoll wobec decyzji lekarzy, by zaprzestać podawać pacjentce silne środki przeciwbólowe.
Rodzice uznali tę decyzję za błędną i wytoczyli proces London’s King’s College Hospital, placówce w której znajduje się 11-latka. Boją się nie tylko tego, że Melody umrze w agonii, ale również, że odstawienie leków będzie dla wyniszczonego organizmu dziecka tak wielkim szokiem, że może dojść do zatrzymania akcji serca. Lekarze z kolei argumentują, że odstawienie morfiny i sterydów było konieczne, ponieważ w przeciwnym razie doszłoby do nieodwracalnego uszkodzenia wątroby dziewczynki.
– To łamie nam serce, gdy widzimy ją tak cierpiącą – mówi Karina w wywiadzie z brytyjskim "Mirror". – Lecz myśl, że lekarze przestaną podawać jej środki przeciwbólowe, a jej zostaną wyznaczeni rodzice zastępczy, jest nie do zniesienia – opowiada kobieta. – Będę walczyć o moją córkę i jakość jej życia do samego końca – dodaje.
– Wiem, że te leki mogą sprawić, że Melody umrze wcześniej – mówi matka 11-latki. – Jednak ona jest już umierająca, więc wiemy, że tak czy inaczej ją stracimy – mówi. Przekonuje, że wolałaby spędzić jeden rok ze szczęśliwą córką niż przez pięć kolejnych lat oglądać jej cierpienie.
Rodzice 11-latki są pewni, że powinni mieć prawo decydowania o opiece nad umierającą córką. Innego zdania jest brytyjska opieka społeczna, która wszczęła postępowanie w tej sprawie, chcąc wyjaśnić, czy Karina i Nigel są odpowiednimi osobami do opieki nad chorą dziewczynką.
Zespół Retta jest genetycznie uwarunkowaną wadą rozwojową, która atakuje prawie wyłącznie dziewczynki. Nie ujawnia się od razu, lecz dopiero po kilku miesiącach prawidłowego rozwoju. Choroba spowalnia wzrost dziecka, następnie zabiera mu władzę w rękach – powodując charakterystyczne ruchy dłoni, a następnie hamuje rozwój mózgu. Chore dzieci zaczynają mieć problemy z chodzeniem, są też niepełnosprawne intelektualnie. W ponad 80 proc. przypadków chorobie towarzyszą napady padaczki. Jak dotąd jest to choroba nieuleczalna.
Źródło: "Mirror"