30‑letni Michał popełnił samobójstwo. Był gnębiony z powodu swojej orientacji
Młody mężczyzna odebrał sobie życie po tym, jak przez wiele lat mierzył się z nietolerancją oraz hejtem. Katarzyna, matka Michała, opowiedziała, jak wyglądało jego życie.
23.06.2020 12:45
1 czerwca 2020 roku Michał powiesił się na drzewie w rodzinnym ogrodzie. Młody mężczyzna zrobił to po wielu latach gnębienia przez środowisko, w którym dorastał.
Jego matka przyznała, że chłopak regularnie doświadczał wielu krzywdzących sytuacji z powodu swojej wrażliwości i chęci dbania o swój wygląd. To właśnie z tego powodu już w szkole dzieci zaczęły go wyzywać od "pedałów".
Michał był mocno uduchowiony, chodził do kościoła, służył do mszy, lecz zdaniem wielu osób jego wygląd kłócił się z obrazem katolika. "W pewnym momencie, w tym okresie gimnazjalnym, założył sobie na palec różaniec w formie pierścionka. I za ten różaniec został zbombardowany homofobicznymi wyzwiskami. Od tamtej chwili zaczęły się prześladowania" – powiedziała jego matka w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".
Jeszcze w czasach szkolnych Michał zaczął robić karierę w modelingu. Po szkole wyjechał na duży kontrakt do Szanghaju, a później m.in. do Japonii. W międzyczasie opuścił rodzinny Malbork i przeprowadził się do Warszawy. Kariera Michała nabierała tempa, ale jego myśli głównie krążyły wokół problemów z samoakceptacją swojej orientacji i piętnowaniem przez społeczeństwo.
Życie w ciągłym stresie sprawiło, że Michał zaczął się znieczulać. "Poszedł do psychiatry. Nie powiedział mu prawdy, że jest gejem i że jest prześladowany. Tylko że reaguje bardzo stresowo na ważne castingi i chciałby, żeby mu przepisał coś, co zniweluje stres. Psychiatra, zamiast przepisać jakiś lekki lek, który nie uzależnia, pamiętam jak dziś: przepisał mu xanax. Powinien wiedzieć, że benzodiazepiny uzależniają bardziej niż heroina. I Michał się uzależnił" – wspomina jego matka.
Mężczyzna wielokrotnie był w ośrodkach terapeutycznych, gdzie próbował wyjść z uzależnienia. Z ostatniego wyszedł dwa miesiące temu. Powodem wypisania był atak padaczkowy wynikający z uzależnienia. Zdaniem matki pracownicy ośrodka nie mogli go docucić i wezwali pogotowie. Następnie lekarz uznał, że jeśli Michał chce wrócić do ośrodka, to musi odbyć kwarantannę z powodu pandemii.
Matka wspomina, że nie było warunków, dlatego zabrała go do domu, licząc, że niedługo znajdzie dla niego inne miejsce, a w międzyczasie Michał będzie pod opieką psychologa z rodzinnego Malborka.
Niestety nie udało się znaleźć ośrodka na czas. 1 czerwca Michał popełnił samobójstwo w ogrodzie rodzinnego domu. Katarzyna mówi na łamach "Gazety Wyborczej", że syn cały czas mierzył się z dyskryminacją. Pod koniec maja został zwyzywany na ulicy od pedałów, po czym przyznał się mamie, że nie może tak dłużej żyć, że nie wytrzyma.
Matka Michała ma żal do wszystkich osób, które gnębią środowisko LGBT. "Nikt nie idzie i się nie wiesza tak po prostu, bez powodu. Ja nie wierzę w to, że ktoś odkrywa, że jest gejem i idzie się z tego powodu powiesić. Jestem pewna, że to są zawsze długotrwałe procesy".
"Mój syn nie był żadną ideologią. Był najnormalniejszy w świecie. Dużo normalniejszy niż oni wszyscy. Tacy ludzie zniszczyli mojego syna. Dzień po dniu i krok po kroku" – dodaje.