7 powodów, dla których od hodowlanego łososia lepiej trzymać się z daleka
Ma dobre tłuszcze, białka, upieczony czy zrobiony na parze sprawia, że twój brzuch jest płaski, a cera idealna. Łosoś- ryba cud. Od lat powtarza się nam, że trzeba włączyć go do diety i jeść jak najczęściej. Ba! Victoria Beckham przyznała ostatnio, że dermatolog kazał jej jeść codziennie porcję łososia i dzięki temu udało jej się rozwiązać większość problemów z cerą. Jest tylko jedno ale: te wszystkie drogocenne właściwości ma tylko dziki łosoś. Ten hodowlany to samo zło. Dlaczego?
Różowiutki, jędrny łosoś kusi cię z lady chłodniczej w sklepie? Niech kusi kogo innego. Jego piękny, wyrazisty kolor to niestety efekt działania spożywczego Photoshopa czyli stosowania barwników spożywczych. Hodowlany łosoś jest karmiony przetworzonymi rybami i soją, więc jego naturalny kolor jest biały. Aby uzyskał kolor identyczny z tym, jaki ma jego wolno żyjący krewniak do paszy dodawane są barwniki. Odcień finalny można wybrać na próbniku barw – dokładnie tak, jak w sklepie z farbami. W USA „farbowany” łosoś musi mieć etykietę informującą o tym fakcie. W Polsce takie przepisy jeszcze nie obowiązują.
Gorszy niż glonojad
Pakuje złe tłuszcze
Jeśli idzie o kwasy tłuszczowe, zasada jest prosta: im więcej kwasów omega-3, tym lepiej. Z kwasami omega-6 jest na odwrót. Powinno być ich jak najmniej. Dlaczego? Kwasy omega-6 wywołują stany zapalne, a omega-3 zwalczają je. Dziki łosoś z Alaski jest kopalnią dobrych kwasów tłuszczowych. W 100 g znajdziemy ich1253 mg i tylko 114 mg omega-6. A jak te liczby wyglądają w przypadku ryb hodowlanych? 1705 mg omega-3 i aż 1900 mg omega-6? Skąd tak duża wartość? Z soi, którą karmione są ryby. W efekcie masz więcej złych tłuszczów i problemy zdrowotne.
Nie ma witamin
Hodowlany łosoś powinien codziennie przyjmować mutliwitaminy. A przynajmniej witaminę D. W dzikim łososiu jest jej cztery razy więcej, a to kluczowy składnik, gdy mówimy o zdrowych kościach i profilaktyce zawałów serca.
Ryba czy rak?
Naukowcy z Indiana University przeanalizowali 700 próbek łososia, kupionych w europejskich i amerykańskich sklepach. Zespół pod kierownictwem dr Ronalda Hitesa odkrył, że hodowlany łosoś ma 8 razy więcej PCB (Polichlorowane bifenyle). Substancje te są silnie rakotwórcze, dlatego w 1979 r. w USA zabroniono ich stosowania. To nie jedyne chemikalia, jakie znaleziono w łososiach. W rybach dopatrzono się też sporych ilości pestycydów.
Wszarz?
Jeśli informacja o ptasich odchodach nie zrobiła na tobie wrażenia, „morskie wszy” czyli caligidae powinny. Hodowle łososi są bardzo często atakowane przez te pasożyty. By się ich pozbyć, hodowcy stosują najróżniejsze insektycydy, w tym preparat o uroczej nazwie Slice. Niestety, podany szczurom i psom nie daje uroczych efektów. W badaniach doprowadzał do powstawania guzów, uszkodzeń kręgosłupa i zaniku mięśni.
Eksperci trzymają się z daleka
Dr Hites, który przebadał próbki łososia z całego świata, w podsumowaniu swoich badań odradza częste spożywanie hodowlanej wersji tej ryby. Nie powinna się pojawiać w naszym jadłospisie częściej, niż raz w miesiącu. Szkocki łosoś hodowlany, zawierający substancje rakotwórcze nie powinien być spożywany częściej niż trzy razy do roku.
Zatem jakie ryby jeść zamiast łososią? Zobacz naszą listę rybnych pewniaków