7 rzeczy, których nie wiecie o marce Moschino
Moschino, marka stworzona na początku lat osiemdziesiątych, przeżywa renesans. Wszyscy kojarzą ekstrawaganckie kolekcje z ostatnich kilku lat: suknie balowe z postaciami z kreskówek, linię inspirowaną lalką Barbie czy opakowaniami przedmiotów codziennego użytku. I choć nazwa Moschino jest rozpoznawalna, wiele szczegółów z nią związanych to wiedza, którą posiadają tylko ci szczególnie zainteresowani.
Mos-co?
Pierwsze wyzwanie związane z Moschino to kwestia prawidłowego wymówienia nazwy. Problem mają z tym Anglicy, Polacy czy Amerykanie. Głównie dlatego, że zapominają, iż marka obecnie prowadzona przez Jeremy’ego Scotta wywodzi się z Włoch, nie z USA. Zatem mówimy o „moskino”, nie „moszino”. Prawda, że od razu lepiej brzmi?
Gianni i Franco
Założycielem marki był włoski projektant Franco Moschino (1950-1993). Urodzony niedaleko Mediolanu najpierw próbował swoich sił jako malarz, następnie dorabiał w charakterze ilustratora mody. I pewnie na takim związku z modą by poprzestał, gdyby nie Gianni Versace. Od 1971 do 1976 roku Franco pracował jako rysownik w domu mody Versace. Brat Donatelli dostrzegł jego talent i namawiał do pracy nad własną marką. Franco długo kazał czekać na swoją pierwszą kolekcję. Zadebiutował dopiero w 1983 roku i do końca życia twierdził, że nie jest projektantem. – Jestem malarzem, dekoratorem – tłumaczył w rozmowie z „The New York Times” w 1991 roku.
Modny satyryk
Media kochały Franco Moschino. Już jego pierwsza kolekcja pokazała, że mają do czynienia z kontestatorem mody, który w przeciwieństwie do pozostałych projektantów nie bierze swojego zawodu zbyt serio. Nazywany „nadwornym błaznem”, „chłopcem”, a nieraz – „enfant terrible” bezbłędnie punktował środowisko „ofiar mody”. Jednym z jego najsłynniejszych projektów była biała, męska koszula z długaśnymi rękawami mierzącymi ponad trzy metry, która do złudzenia przypominała kaftan bezpieczeństwa. Na plecach widniał napis: „For Fashion Victims Only” (tylko dla ofiar mody).
Kiepski krawiec
Kreacje Moschino choć kontrowersyjne, były doskonale skrojone. Nie była to jednak zasługa samego Franco, który zupełnie nie znał się na tworzeniu wykrojów i technicznej stronie projektowania. Rysował swoje pomysły, a następnie sztab krojczych i szwaczek zamieniał jego wizje w rzeczywistość. Moschino bardzo zależało na najwyższej jakości jego kreacji. – Zabawne ubrania muszą być ekstremalnie dobrze zrobione, bo stąd bierze się szyk. Łatwo być zabawnym na T-shircie, ale mądrzej jest wykorzystać futro z norek. W końcu gdyby kawior był tańszy, smakowałby o wiele mniej interesująco – mówił w rozmowie z brytyjskim „GQ”.
Parodysta Chanel
Moschino nieustannie kpił z wymuskanego, luksusowego świata mody. Mocno naraził się Karlowi Lagerfeldowi, gdy postanowił skopiować słynny pudełkowy żakiet Chanel. W miejsce klasycznego, złotego łańcuszka wstawił jednak napis: „This is a Waist of Money" (gra słów talia/strata pieniędzy). Co ciekawe, żakiety i płaszcze w stylu Chanel ozdobione groteskowo dużymi, złotymi łańcuchami przez lata pojawiały się w kolekcjach Love Moschino – tańszej linii domu mody.
Ukochana marka gwiazd
Jeszcze zanim na czele firmy stanął Jeremy Scott, a miało to miejsce w 2013 roku, gwiazdy i arystokracja pokochały Moschino. Księżna Diana uwielbiała projekty włoskiej marki, a Zara Philips, wnuczka królowej Elżbiety, założyła sukienkę Moschino na ślub księcia Karola i Camili Parker-Bowles. Po drugiej stronie Atlantyku marka cieszy się równie dużą popularnością. Michelle Obama, która stara się promować przede wszystkim rodzimych projektantów, uległa czarowi Moschino i jedną z kreacji założyła na spotkanie z papieżem. Odkąd kreatywną władzę w firmie objął Amerykanin, gwiazdy pop zaczęły tłumnie pojawiać się na pokazach marki i w jej projektach. Moschino stworzyło kreacje na trasę koncertową dla Kylie Minogue czy Madonny.
Ubrana w zapach
Akcesoria Moschino (choćby słynne etui na telefon w kształcie misia) i zapachy są źródłem największych dochodów marki. Nic dziwnego. Zarówno gadżety, jak i perfumy są zabawne, nietuzinkowe i pozwalają choć na chwilę spojrzeć na świat z dystansem. Ostatni zapach marki – Fresh Couture – jest tego najlepszym dowodem. Bo ciężko być śmiertelnie poważną, gdy sięgasz po zapach zamknięty w butelce podobnej do spryskiwacza do szyb, prawda?