Zaopiekowała się 16‑letnią Ukrainką. "Zapewniłam, że będę dla niej zawsze"
"Mam na imię Sabina, mam 24 lata. To jest moja córka Nadiia, ma 16 lat. Nadiia nie jest moją biologiczną córką". Poznały się chwilę po tym, jak w Ukrainie wybuchła wojna. Sabina pracowała w ośrodku dla uchodźców wojennych, Nadiia uciekała przed wojną. Chociaż nie znają się długo, zbudowały wyjątkową relację.
Atak Rosji na Ukrainę spowodował, że wiele osób musiało porzucić swoje dotychczasowe życie. Od 24 lutego przez granicę polsko-ukraińską przekroczyło ponad 7 milionów uchodźców i uchodźczyń z Ukrainy. To nie anonimowa masa, a konkretni ludzie. Każdy ze swoją osobistą historią i dramatem. Wśród nich była 16-letnia Nadiia, która do Polski uciekła ze swoją mamą, babcią i piątką rodzeństwa. Trafiła do ośrodka dla uchodźców wojennych w Bielsku-Białej. To był jednak dopiero początek jej historii.
Nieprzypadkowe spotkanie
W miejskim ośrodku pomocy społecznej w Bielsku-Białej już w pierwszych dniach wojny stworzono azyl dla uchodźców wojennych. Sabina Kuch pracuje w tym budynku od dwóch lat. Do tej pory działała z osobami w kryzysie bezdomności. Po 24 lutego zaczęła opiekować się gośćmi z Ukrainy. W ośrodku w jednym czasie przebywać mogło 130 osób. Każdej z nich trzeba było zapewnić godne warunki i przede wszystkim bezpieczeństwo.
- Od początku było widać, że Nadiia szuka uwagi. Ciągle działo jej się coś przez przypadek. Kiedy widziała, że ktoś zwraca na nią uwagę, robiła wszystko, żeby tę uwagę zatrzymać - opowiada Sabina.
Jak się później okazało, Nadiia pochodzi z dysfunkcyjnej rodziny. Potrzebowała opieki, wsparcia i uwagi. Nie doświadczała bliskości, a tak bardzo jej potrzebowała.
- Pewnego dnia powiedziała, że ma dosyć. Że nie daje sobie już rady z tym wszystkim, co się dzieje. Połknęła kilka tabletek, przyjechało pogotowie. Okazało się, że tymi tabletkami nie zrobiłaby sobie krzywdy, ale chciała zwrócić na siebie uwagę. Wtedy zaczęłyśmy więcej rozmawiać - wyjaśnia Sabina Kuch.
"Nie chcę wracać do domu"
Z każdym kolejnym dniem poznawały się lepiej. Sabina poświęcała Nadii tyle czasu, ile tylko mogła. Rozmawiała, przytulała, po prostu była. Przez te kilka miesięcy stały się dla siebie rodziną. Przyszedł lipiec, a wraz z nim kolejna rewolucja w życiu młodej Ukrainki. Biologiczna mama Nadii zdecydowała, że wracają całą rodziną do Ukrainy, do małej wsi oddalonej o 80 km od Lwowa. Ale Nadiia miała inne plany. Nie chciała wracać do objętego wojną kraju i domu, w którym z wielu przyczyn nie czuje się bezpiecznie. Tu miała wszystko - opiekę, edukację i poczucie bezpieczeństwa, tak istotne w trakcie dojrzewania.
- Wtedy zagłębiłyśmy się w temat opieki zastępczej. Słyszałam o takich sytuacjach, że siostra brała pod opiekę siostrę, znajomi brali pod opiekę znajomych, których rodzice zostali w Ukrainie. Bardzo dużo rozmawiałyśmy z Nadią. Postanowiłyśmy, że zostanie i jeżeli będzie chciała, rozpocznie naukę w polskiej szkole, żeby czuła się tu jak w domu i miała wszystko zapewnione - mówi.
Tata Nadii zmarł dziewięć lat temu. Mama i babcia dziewczyny zgodziły się oddać Sabinie Nadiię pod opiekę. We trzy udały się do notariusza.
Nowy dom
U notariusza spisały akt notarialny - oświadczenie, w którym biologiczna mama Nadii przekazuje Sabinie opiekę nad Nadiią na czas, w którym będzie za granicą. Kolejnym krokiem było złożenie wniosku do sądu o ustanowienie opieki tymczasowej na podstawie spisanego wcześniej oświadczenia. Procedura odbyła się sprawnie.
- Zostałam opiekunem tymczasowym Nadii do momentu, aż skończy 18 lat. Ale wiadomo, że na razie musi skończyć tutaj szkołę. Nikt jej z nowego domu nie wyrzuci. Zapewniłam, że będę dla niej zawsze - wspomina.
Chociaż na początku planowały, że 16-latka zamieszka w internacie, a nowy dom odwiedzać będzie przy różnych okazjach, szybko zmieniły tę wizję. Nadiia zamieszkała z Sabiną i mamą Sabiny.
"Mamo"
Do tej pory Nadiia nie sprawia żadnych problemów wychowawczych. Potrzebuje jednak uwagi, rozmowy i miłości, której wcześniej nie doświadczała.
- Powiedziałam jej: ty masz swoją rodzinę tutaj. Ja jestem twoją mamą i zawsze będę cię kochać, zawsze będziesz dla mnie ważna - opowiada Sabina. Od tamtej pory, Nadia mówi do niej "mamo". Zdarza jej się powiedzieć także po ukraińsku "ty jesteś moja mamusia".
Mama i córka rozmawiają w dwóch językach. Na potrzeby sytuacji Sabina nauczyła się podstaw ojczystego języka swojej nowej córki. Nadiia, z uwagi na to, że uczęszcza do polskiej szkoły - uczy się polskiego.
- Nadiia poszła do pierwszej klasy technikum. Czasami wstydzi mi się powiedzieć, że ktoś w klasie śmiał się, że jest z Ukrainy. Tłumaczę wtedy, że nie musi się bać. Staramy się dużo rozmawiać na różne tematy. Widzę, jak powoli się otwiera.
Trzeba pomagać
Sabina przyznaje, że decyzja, którą podjęła nie od razu spotkała się z aprobatą jej otoczenia. Chociaż dokładnie przeanalizowana i przemyślana - była nieco ryzykowna. Kiedy opowiedziała o pomyśle swoim bliskim, odradzali jej "adopcję" 16-latki.
- Bierzesz sobie dorosłe dziecko, będziesz miała problemy. Nawet nie wiesz, kogo do domu sobie sprowadzasz - mówili. Z czasem przekonali się, że Sabina nie mogła postąpić inaczej i bardzo jej kibicują.
- Chciałam opowiedzieć naszą historię, bo może to uwrażliwi innych na podobne sytuacje. Wojna w Ukrainie nadal trwa. Jak dzwonimy do siostry Nadii, opowiada, że cały dzień siedziała w schronie, bo były ataki. Trzeba pomagać, cały czas pomagać - mówi.
Ustawa z dnia 12 marca 2022 r. o pomocy obywatelom Ukrainy w związku z konfliktem zbrojnym na terytorium tego państwa, daje możliwość ustanowienia opieki tymczasowej. "Opiekunem może być krewny dziecka, powinowaci lub inne osoby dające rękojmię należytego wykonywania obowiązków opiekuna" - czytamy. Ministerstwo Sprawiedliwości opublikowało specjalny wniosek, który mogą wypełnić ubiegający się o tymczasową opiekę. Rzecznik prasowy Sądu Rejonowego w Bielsku-Białej potwierdza, że Sabinę Kuch ustanowiono opiekunem tymczasowym Nadii.
Zapraszamy na grupę na Facebooku - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!