Blisko ludziAgata była prawdziwą petardą. Dziś ledwo rusza stopami

Agata była prawdziwą petardą. Dziś ledwo rusza stopami

32-letnia Agata Turek wspierała szczecińskie start-upy, jak mało kto znała się na nowych technologiach. Była młodą mamą. W połowie stycznia doznała wylewu. Do końca życia rurka będzie odprowadzać płyn z jej mózgu do otrzewnej.

Agata była prawdziwą petardą. Dziś ledwo rusza stopami
Źródło zdjęć: © Archiwum prywatne
Karolina Błaszkiewicz

20.04.2018 | aktual.: 20.04.2018 17:42

Jak grom
Ostatni wpis Agaty Turek na Facebooku pochodzi ze stycznia. Prosiła o wspieranie chorego na raka mózgu Piotra. Wtedy jeszcze nie wiedziała, że sama będzie potrzebować pomocy. Dzień później dostała silnego bólu głowy. Od razu zadzwoniła do narzeczonego - Jonasa Mellqvista, Szweda. Chciała, żeby jak najszybciej wrócił do domu. Z Agatą było coraz gorzej, leżała w łóżku, wijąc się z bólu. Jonas zastał ją w strasznym stanie. 32-latka wymiotowała i ledwo trzymała się na nogach. Narzeczony z ratownikami sprowadzili ją do ambulansu.

– Na dole znowu dostała torsji. Potem wywróciła oczami i zemdlała... Ja stałem bezradnie, trzymając synka na rękach. Nie miałem pojęcia, co się dzieje – mówi Jonas. Do wypadku doszło ok. 15. O 22 przyszła wiadomość ze szpitala - Agata miała wylew. Operacja odbyła się nazajutrz i trwała 6,5 godziny. Agata w szczecińskim szpitalu przeleżała miesiąc. Jej przyjaciółka Dominika dowiedziała się o tym, co się stało od wspólnego znajomego.

– Przez dwie godziny nie mogłam się uspokoić. Nawet nie byłam w stanie pojechać do szpitala – relacjonuje. – Początkowo Agaty nie można było odwiedzać na OIOM-ie. Jonas mógł być z nią maksymalnie 2 godziny dziennie – dodaje. Ten pierwszy miesiąc był najgorszy. Niewiele osób wiedziało o stanie Agaty.

– Skupiliśmy się na jak najszybszym wybudzeniu jej ze śpiączki farmakologicznej. Cały czas w jej czaszce zbierał się płyn, który do końca życia będzie odprowadzać do otrzewnej specjalna rurka – mówi. Z tego powodu część czaszki trzeba było usunąć. Był też problem z płucami.

*Mobilizacja *
Kiedy Agata walczyła w szpitalu, Dominika organizowała zbiórkę pieniędzy. Błyskawicznie udało się stworzyć numer konta i stronę internetową - "Budzimy Agatę!". Chwilę po uruchomieniu zbiórki, przyjaciółka non-stop dbierała telefony i odpisywała na wiadomości.

– Odzew był natychmiastowy. W półtora dnia zebraliśmy dla chyba 60 tys. zł – mówi. Już wtedy rodzina zdecydowała, że szczecinianka trafi do Polskiego Centrum Rehabilitacji Funkcjonalnej Votum w Krakowie. Miesięczny koszt leczenia to 22 tys. złotych. Łącznie leczenie Agaty pochłonie grubo ponad 100 tys.

Na pytanie, dlaczego akurat w tym miejscu Agacie będzie najlepiej, a nie np. w słynnym "Budziku", Dominika ma jedną odpowiedź. – "Budzik" i "Światło", którego jest podopieczną, nigdy nie będą mieć tylu dyspozycyjnych rehabilitantów, ile ma prywatna klinika – mówi.

Decyzja rodziny była podyktowana świetnymi opiniami. – Klinika posiada choćby tzw. egzoszkielety, które stawiają ludzi na nogi. I to w sytuacjach, gdy nie ma już dla nich nadziei. Teraz mogą się poruszać. Pieniądze przekładają się na wielogodzinne rehabilitacje. Każdy lekarz jest odpowiedzialny za inny narząd – tłumaczy Dominika.

Obraz
© Archiwum prywatne

*Walka o Agatę *
Agata jest w krakowskiej klinice od miesiąca. Kobieta zaczęła samodzielnie przełykać, delikatnie ruszać głową i stopami. Niestety w tej chwili, wszystko stanęło w miejscu, ale walka trwa.

– Będzie obstrzykiwana botoksem, zostaną wprowadzone nowe leki, a my będziemy trzymać kciuki – podkreśla przyjaciółka chorej. – Agata przypominała supermodelkę. Zdrowo jadła, ruszała się. Nic nie wskazywało na to, że może trafić do szpitala – mówi.

Turek przed wylewem pracowała w nowych technologiach i interesowała się drukiem 3D. Prawdopodobnie teraz sama z niego skorzysta. Być może to dzięki niemu odzyska fragment czaszki. – Na pewno będzie skakać z radości, gdy się o tym dowie – śmieje się Dominika. – Ona była zawsze, jest i będzie taką opiekuńczą wróżką – mówi. Inni teraz się jej odwdzięczają, ale ze świadomością, że Agata nigdy nie odzyska pełnej sprawności.

– Mózg jest niezbadany, tak jak kosmos. Walczymy o 80, 90 proc. sprawności, by mogła mówić i cieszyć się swoim pięknym mózgiem – zaznacza Dominika. Dodaje, że Agata czerpała kiedyś siłę z muzyki. Za jej pośrednictwem może się wybudzić. Rehabilitanci i Jonas puszczają jej utwory zespołu Rammstein, którego jest fanką. Filigranowa blondynka i metal? Dużo osób to dziwi. Ostatnio jeździła po Krakowie, słuchając "Du Hast" na cały regulator.

Obraz
© Archiwum prywatne

*Stare / Nowe życie *
Jonas pytany, czego najbardziej mu dziś brakuje, odpowiada: "Wszystkiego". On i Agata mieli pobrać się w czerwcu. Po jej wylewie czuł się jak dziecko we mgle, do tej pory nie musiał się niczym martwić. – Jest mi bardzo ciężko emocjonalnie. To traumatyczne doświadczenie, całe życie wywróciło mi się do góry nogami. Staram się… Muszę być silny – mówi.

Synek pary Marcus ma 1,5 roku. Niewiele rozumie. Na początku ciągle pytał o mamę. – Trudno wyjaśnić takiemu dziecko, co się stało. Gdy ostatnio zobaczył Agatę, nie rozpoznał jej – tłumaczy Jonas i załamuje mu się głos. Akurat w trakcie rozmowy siedzi obok narzeczonej, w tle słychać gaworzenie Marcusa. – Jestem przy niej jeden tydzień, drugi pracuję w Szczecinie i tak ciągle – wyjaśnia.

– To nie jest tak, jak w filmie "Ja cię kocham, a ty śpisz", że ktoś cię budzi po 2 latach i normalnie rozmawiasz, wstajesz z łóżka. Ludzie nie zdają sobie sprawy, że kiedy przez miesiąc nie używa się buzi do gryzienia, łykania itd., zanikają mięśnie... Strasznie ciężko jest się z tego otrząsnąć, ale mamy do czynienia z wojowniczką. Ona jest po prostu niesamowita, to petarda – kończy Dominika.

Agacie można pomóc za pośrednictem tego linka.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

kobietachorobawylew
Wybrane dla Ciebie