Agata DZIARMA Dziarmagowska: Z coraz większą przyjemnością odchodzę od buntu
Debiutowała jako 15-latka na scenie programu "X-Factor". Dziś promuje swój pierwszy, wyjątkowo dojrzały album, na którym daje poznać się jako utalentowana i wrażliwa raperka. - Byłam wyśmiewana, zdarzały się nawet incydenty dewastowania mojej klatki schodowej, nękania mnie, dzwonienia bez przerwy domofonem - mówi w rozmowie z WP Kobieta.
Katarzyna Pawlicka, WP Kobieta: Musiałaś walczyć o miejsce, w którym jesteś dziś?
Agata DZIARMA Dziarmagowska: Nie mam natury męczennika – wszystkie trudności zawsze staram się odsuwać na dalszy plan i skupiać wyłącznie na tym, co daje mi siłę, czyli pasji do muzyki i rozmowach z jej odbiorcami. Moja droga w tej branży nie była łatwa, musiałam walczyć, ale nigdy nie była to walka za wszelką cenę. Miałam plan, który chciałam zrealizować i podeszłam do niego z rozsądkiem. Wiedziałam, że potrzebuję czasu, by dojrzeć, ale też znaleźć ekipę, z którą będę rozumiała się na wielu polach.
Dbasz, by mieć z fanami szczególny kontakt, dzielisz się z nimi własnymi doświadczeniami: mówiłaś np. o złamanym sercu, terapii. Skąd potrzeba takiego odsłonięcia?
Faktycznie jesteśmy dość blisko. Rozmowy o problemach, które kiedyś mnie dotyczyły, a dziś ma je wielu moich odbiorców, to taka forma autoterapii. Wymieniamy się doświadczeniami, dajemy sobie lekcje, inspirujemy się wzajemnie. W dzisiejszych czasach bardzo trudno jest o taką otwartość – przeważnie rozmawiamy nie o tym, co czujemy, a o rzeczach materialnych, osiągnięciach. Tymczasem moim zdaniem one niewiele wnoszą do naszego życia. Dużo bardziej wartościowa jest rozmowa o emocjach.
Środowisko rapowe otworzyło się na mówienie o emocjach czy intymnych doświadczeniach?
Myślę, że tak. Mam nadzieję, że w przyszłości będzie w rapie jeszcze więcej kobiet gotowych rozmawiać o intymności, seksualności, własnych doświadczeniach i emocjach, a nie wyłącznie o imprezach.
Wiem, że trudno było ci znaleźć rapera, który wykona zwrotkę w "Cake" – utworze mówiącym o kobiecej seksualności. Co to mówi o środowisku? A może generalnie o polskich mężczyznach?
Raperzy, którzy mi odmówili, często pozują na casanovę, ale mam wrażenie, że tak naprawdę nie do końca się w tej pozie odnajdują. Po prostu udają, a utwory, które piszą o seksie i liczbie kobiet, którą "mieli", to fikcja. Bo przecież, gdyby naprawdę czuli się tak męsko i pewnie, młoda dziewczyna z Częstochowy, która nazywa pośladki ciastkiem, nie byłaby dla nich żadnym wyzwaniem (śmiech).
Ciekawe jest też to, w jaki sposób swoją odmowę argumentowali. Mówili np., że dziewczyna nie pozwoli im wziąć udziału w takim projekcie, albo że to nie ich styl. Tymczasem we własnych utworach bez żadnego obciachu chwalą się, czego to nie robili w łóżku. Dlatego wydaje mi się, że ich problemem było przede wszystkim mówienie o seksualności we współrzędnej, równościowej relacji z kobietą. To właśnie kobieta, która mówi otwarcie o swoich potrzebach seksualnych na takich samych prawach jak mężczyzna, przeraża i przeszkadza.
Bierzesz do siebie komentarze, w których ktoś ocenia twoje ciało?
Szczerze mówiąc, kilka razy zdarzało mi się retuszować zdjęcia, żeby moje żebra nie były aż tak widoczne. Genetycznie jestem bardzo szczupłą osobą i jedyne hejty, jakie przeczytałam na temat mojego ciała, dotyczyły zawsze tuszy. Zarzucano mi, że obsesyjnie się odchudzam czy za dużo ćwiczę, a niestety zawsze miałam i nadal mam problem z przytyciem. Okazuje się, że z podobnym wyzwaniem mierzy się wiele dziewczyn. Wszystkie jesteśmy nieustannie oceniane, dlatego tak ważne, by nigdy się nie wstydzić, pokazywać zawsze to, na co mamy ochotę i tłumaczyć sobie, że każdy widzi świat inaczej. To, że jednej osobie nie podoba się twoje żebro czy trochę krągłości, nie znaczy, że nie może podobać się tobie.
O skinny-shamingu mówiły m.in. Joanna Koroniewska czy Justyna Przygońska. "Gdybym nie kochała swojego ciała, nie dbała o nie i nie czuła się ze sobą dobrze, takie komentarze pewnie bardzo by mnie bolały" pisała w swoich social mediach ta druga.
Ten temat istnieje w mojej rodzinie od kilku pokoleń. Poruszałam go też wielokrotnie na moich InstaStories. Od kiedy zaczęłam pasjonować się sportem i więcej trenować, nie mogłam przestać chudnąć. Okazało się wtedy, że temat jedzenia jest dla mnie bardzo trudny. Otarłam się o zaburzenia odżywiania, bo presja społeczeństwa i niektórych członków mojej rodziny, żebym jadła więcej, była tak silna, że czasami nie potrafiłam spojrzeć na swoje odbicie w lustrze przychylnie.
I tu wraca temat poczucia własnej wartości. Często sprzężony w twoich utworach z kobiecością. Muszę więc zapytać, czym jest dla ciebie kobiecość?
Kobiecość jest pojęciem wielowymiarowym, mieszczącym w sobie szereg, czasem skrajnych, postaw. Wszystko zależy od tego, jak tę kobiecość chcemy wyrażać, niezależnie od płci – faceci też mogą przecież mieć w sobie kobiecy pierwiastek i nie powinni się go wstydzić. Dla mnie natomiast to przede wszystkim życie w zgodzie z samą sobą. Poczułam się trochę jak na terapii (śmiech).
To nie było moją intencją.
Nie, w porządku. Zbyt często zwracamy uwagę na nasze otoczenie i na innych ludzi, a za mało uwagi poświęcamy własnym potrzebom. Apeluję do moich odbiorców, żeby zaglądali w głąb siebie i korzystali z pomocy specjalistów, jeśli tylko jej potrzebują. Uważam, że nawet ci, którzy nie czują do końca potrzeby pójścia na terapię, powinni jednak spróbować, chociażby z ciekawości.
Dojrzewanie było w twoim przypadku obarczone większym ryzykiem – osobą publiczną stałaś się w wieku 15 lat. Wiele osób patrzyło ci na ręce.
Szczególnie w małym miasteczku. W gimnazjum, już po występach w "X-Factorze", słyszałam, że do szkoły przywozi mnie szofer z TVN-u. Przydomek "gwiazda" przylgnął do mnie na lata, przy czym miał zdecydowanie pejoratywny wydźwięk. Byłam wyśmiewana, zdarzały się nawet incydenty dewastowania mojej klatki schodowej, nękania mnie, dzwonienia bez przerwy domofonem. Wtedy chciałam zapaść się pod ziemię, ale z biegiem lat zrozumiałam, że to po prostu cena, jaką musiałam zapłacić za marzenia o karierze muzycznej. Dziś sama odsłaniam się przed odbiorcami i na pewno nie żałuję, że tak wcześnie zaczęłam.
Agata Dziarmagowska - Billionaire - X Factor 2014 Casting
Dużo mówisz o wsparciu, jakie otrzymujesz od najbliższych, szczególnie od mamy. Macie podobne spojrzenia na życie?
Moja mama ma 46 lat i jest nowoczesną kobietą. Nie ma między nami dużej różnicy pokoleniowej. W karierze muzycznej towarzyszyła mi od samego początku. Największą trudność w naszej relacji sprawiło nam oddzielenie pracy od życia prywatnego. Mama już teraz wie, kiedy powinna odpuścić i dać mi trochę przestrzeni. Natomiast nigdy nie odczuwałam z jej strony czy ze strony żadnego członka rodziny braku zrozumienia dla mojej twórczości.
W ten sposób zrywasz z kolejnym mitem mówiącym, że dobry rap może tworzyć wyłącznie ktoś, kto buntuje się na wszystkich polach.
Na płycie są utwory, w których się buntuję, szczególnie jeśli chodzi o temat nieszczęśliwej miłości, który był mi przez długi czas bardzo bliski. Jednak z coraz większą przyjemnością od buntu odchodzę, dojrzewam, poszukuję spokoju, co słychać zresztą w ostatnim utworze.
Tymczasem odliczam dni do 22 stycznia – pierwszego koncertu promującego płytę. Po pandemicznym okresie dawka energii z grania na żywo jest mi bardzo potrzebna. A świadomość, że będę mogła wyjść na scenę z materiałem, z którego jestem dumna, wzrusza mnie do łez.
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was! Chętnie poznamy wasze historie, podzielcie się nimi z nami i wyślijcie na adres: wszechmocna_to_ja@grupawp.pl