Blisko ludziAlina Pienkowska – odwaga jest kobietą

Alina Pienkowska – odwaga jest kobietą

Alina Pienkowska – odwaga jest kobietą
Źródło zdjęć: © Warszawa, 1992. Alina Pienkowska , sygnatariuszka Porozumień Sierpniowych. Posiedzenie Senatu/ fot. PAP Damazy Kwiatkowski
17.10.2016 15:42, aktualizacja: 17.10.2016 19:07

Była zaprzeczeniem twardej rewolucjonistki – drobna, szczupła i ładna dziewczyna, dbająca o swój wygląd. Miała dużo kobiecego wdzięku. Umiała przemawiać w łagodny sposób - wspominała ją Joanna Duda-Gwiazda, koleżanka z antykomunistycznej opozycji. - Uroczy był w niej kontrast. Z jednej strony bała się wiewiórki, a z drugiej strony była nieustraszona i odporna psychicznie w kontaktach z bezpieką - podkreślała żona Andrzeja Gwiazdy.

17 października 2002 roku zmarła Alina Pienkowska, legenda strajku w Stoczni Gdańskiej w 1980 roku. To ona, razem z Anną Walentynowicz i Ewą Osowską, doprowadziła do kontynuowania protestu – aż do zwycięskiego końca.
Gdy 16 sierpnia Lech Wałęsa zakończył strajk, decyzji przywódcy sprzeciwiły się tylko kobiety. Do stoczniowej sali BHP, wpadła Henryka Krzywonos z Wojewódzkiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego w Gdańsku, która zaczęła krzyczeć do Wałęsy: „Zdradziłeś nas, wyduszą nas teraz jak pluskwy!”.
W tym samym czasie Alina Pienkowska, wraz z grupą innych kobiet, usiłowała powstrzymać strajkujących przed wyjściem ze stoczni. Młoda kobieta (miała wówczas 29 lat) stanęła na beczce, by było ją lepiej widać, i zaczęła przemawiać.
Argumenty Aliny, w tym ten najważniejszy – o solidarności z innymi strajkującymi zakładami – trafiły do przekonania stoczniowców. Bramę nr 3 zamknięto. Anna Walentynowicz i Ewa Ossowska doprowadziły do zamknięcia dwóch pozostałych bram.
Anna Walentynowicz – przyjaciółka pokrzywdzonych

Z wykształcenia była pielęgniarką. - Ten zawód uwiarygodniał mnie w wielu różnych środowiskach. Nigdy nie udawałam, że jestem mądrzejsza niż jestem. Często mówiłam: ja się na tym kompletnie nie znam – mówiła Alina Pienkowska w wywiadzie udzielonym na krótko przed śmiercią magazynowi „Służba Zdrowia”.
Z opozycją antykomunistyczną związała się w roku 1978. Od czterech lat pracowała wówczas w zakładowym ośrodku zdrowia Stoczni Gdańskiej im. Lenina.

Alina trafiła do Bogdana Borusewicza, swojego przyszłego męża, który działał wówczas w nielegalnych Wolnych Związkach Zawodowych Wybrzeża, pracując m.in. przy wydawaniu pisma WZZ „Robotnik Wybrzeża”.
Po latach, gdy Alina już nie żyła, Borusewicz tak wspominał to pierwsze spotkanie w rozmowie z reporterem „Dziennika Bałtyckiego” - To było latem 1978 roku. Przyszła do mnie dziewczyna, która wyglądała na uczennicę. Pomyślałem, że niedługo przedszkolaki będą chciały czytać „Robotnika”.

Pienkowska szybko zdobyła ważną pozycję w ruchu opozycyjnym. Gdy wybuchł Sierpień, opracowała, wraz z lekarką Barbarą Przedwojską, treść 16. postulatu Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego, który brzmiał: „Poprawić warunki pracy służby zdrowia, co zapewni opiekę medyczną osobom pracującym”. Do tego postulatu autorki przygotowały 30 szczegółowych załączników.

Obraz
© Gdańsk, 16.11.1980 r. Rozmowy i podpisanie porozumienia między pracownikami służby zdrowia, oświaty i kultury, a przedstawicielami rządowych komisji resortowych. Od 7 listopada w budynku Urzędu Wojewódzkiego pracownicy służby zdrowia, oświaty i kultury podjęli strajk okupacyjny w związku z załamaniem sie rozmów ze stroną rządową. Nz. po prawej Alina Pieńkowska, z lewej Andrzej Jedynak. PAP/Stefan Kraszewski

Bogdan Borusewicz mógł być dumny ze swojej politycznej wychowanki. Było jednak między nimi coś więcej…
Związkowi z nielegalnym działaczem związkowym przeciwny był ojciec Aliny. Choć sam strajkował w grudniu 1970 roku, przeciwny był wciąganiu córki w „politykę”. Niechętnie widział więc w drzwiach swojego mieszkania Borusewicza. „Borsuk”, jak zwali go koledzy z opozycji, wykręcał się argumentem, że przychodzi, bo mu się „Alina podoba”.
Pobrali się w grudniu 1984 roku. Dla Aliny Pienkowskiej było to już drugie małżeństwo. Z pierwszego, niezbyt udanego i zakończonego rozstaniem (jej były mąż kilka lat później popełnił samobójstwo), miała syna Sebastiana. Z Bogdanem mieli córkę Kingę.
Wesele nie było wystawne. Ślubu udzielił im ks. Stanisław Bogdanowicz, proboszcz Bazyliki Mariackiej w Gdańsku. Uroczystość, podobnie jak wesele, odbyła się w mieszkaniu brata duchownego.
- Po sakramencie małżeństwa gospodyni otworzyła nam drzwi do drugiego pokoju. A tam – niezwykle uroczyście nakryty stół. I jak zobaczyłam ten śnieżnobiały obrus, super wykrochmalony a na nim wyszukane, drogie potrawy, choć było ich malutko i symbolicznie – łosoś i pomidory i chyba szynka, wtedy nie do kupienia, eleganckie nakrycia – nie wytrzymałam i strasznie się rozpłakałam – wspominała w wywiadzie dla „Służby Zdrowia”.

Obraz
© 2000. Program telewizyjny SIERPIEŃ 80. Nz. działacze Solidarności z Sierpnia 80 - Alina Pieńkowska (L) i Anna Walentynowicz bpt TVP/PAP- Ireneusz Sobieszczuk

Przez dwa lata, 1991-1993, Pienkowska zasiadała w Senacie z listy „Solidarności”. Później – w latach 1998-2002 – byłą radną w Gdańsku. Cały czas gotowa do pomocy innym.
- Alina była nastawiona na pomaganie innym – tak jak przystało na prawdziwą osobę ze służby zdrowia. I robiła to w całości non-profit, nie dbając w ogóle, czy coś będzie z tego miała. Wielokrotnie mówiliśmy jej, a szczególnie kiedy zachorowała: „Alina wyluzuj, zajmij się sobą”. A ona tylko: „dobrze, dobrze” i dalej zastanawiała się, jak pomóc innym. Taka właśnie była Alina – wspominał Pienkowską Jerzy Borowczak, były przewodniczący NSZZ „Solidarność” w Stoczni Gdańskiej, który znał ją jeszcze w latach 70. z działalności w Wolnych Związkach Zawodowych Wybrzeża.

Gdy odeszła, na chorobę nowotworową, przeżyli to ciężko przyjaciele i rodzina, ale najmocniej mąż Bogdan Borusewicz.
Może dlatego, że choć bardzo się kochali i byli zgranym małżeństwem, nie zdołał w nawale pracy spełnić jej największego marzenia – podarować jej domu z ogrodem.
- W 2001 roku nie zostałem posłem, dzięki temu miałem więcej czasu dla niej i dla domu. Prace wykończeniowe ruszyły. Po wyjściu ze szpitala Alina strasznie piliła mnie, żebym urządził ogród. Chciała wyjść na taras i popatrzeć na zieleń. Choroba nie dała mi szansy – powiedział Borusewicz po śmierci żony „Rzeczpospolitej”.

Źródło artykułu:WP Kobieta
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (35)
Zobacz także