Blisko ludziAneta chciałaby bawić się na weselu córki, która ze swoją dziewczyną jest od 12 lat

Aneta chciałaby bawić się na weselu córki, która ze swoją dziewczyną jest od 12 lat

Aneta chciałaby bawić się na weselu córki, która ze swoją dziewczyną jest od 12 lat
Źródło zdjęć: © Archiwum prywatne
Helena Łygas
11.10.2018 11:49, aktualizacja: 11.10.2018 14:07

Z szafy nie wychodzi się raz. Osoby LGBT robią to nieustannie: gdy zmieniają pracę, idą na imprezę, poznają nowych ludzi. Zawsze jest obawa, że ktoś nie poda ręki, a ktoś inny będzie się śmiał za plecami. O tym, że coming-out nie zawsze jest koszmarem, opowiadają Wiktoria i Aneta.

Wiktoria nie zastanawiała się nigdy, czy jest lesbijką. Orientacji seksualnej nie da się wybrać. Pamięta, jak zobaczyła w telewizji Sonię Bohosiewicz i zakochała się na zabój. I jasne, że jako dziewczynka chciała mieć narzeczonego i wziąć ślub w sukni księżniczki. Umawiała się też z kilkoma chłopakami. Raczej przelotnie i bez większych uniesień. No a potem poznała Olę.

Zostały parą 12 lat temu, jeszcze w gimnazjum. Razem zdawały maturę, razem kończyły socjologię, a dziś mieszkają z dwoma psami i trzema kotami. Wiktoria jest dziennikarką, a Ola manikiurzystką i początkującą tatuatorką. Działają w stowarzyszeniu Miłość Nie Wyklucza walczącym o prawa osób LGBT.

Nie taka szafa straszna jak ją malują

Coming-out Wiktorii był jak odrywanie plastra. Szybko, bez rozważania "za” i "przeciw”. To nie była też żadna wypowiadana na baczność deklaracja orientacji seksualnej. Wiktoria po prostu powiedziała krzątającej się po kuchni mamie, że jest zakochana w Oli. Miała 15 lat i mieszkała jeszcze w domu rodzinnym. Ola pojawiała się u nich podobnie jak inne koleżanki. Zostawała czasem na noc, a potem szły razem do szkoły.

- Mama skończyła smażyć naleśniki, siadłyśmy przy stole i porozmawiałyśmy. Nie różniło się to niczym od rozmowy, która odbyłaby się, gdybym powiedziała, że zakochałam się np. w Tomku. Pytała, czy to poważne, jak nam ze sobą, jakie mamy plany, czy powiedziałyśmy już znajomym. Nastolatka, która przychodzi do matki z czymś takim, chce się podzielić tym, że jest szczęśliwa, szuka akceptacji. I ja dokładnie to dostałam - wspomina 27-latka. Dopiero kilka lat temu dowiedziała się, że dla jej mamy to nie było wcale takie łatwe, na jakie wyglądało.

Pani Aneta nie domyślała się, że jej córka jest lesbijką. To było tylko jakieś słowo, które w jej młodości wymawiało się w dodatku „lizbijka”. Wulgarne i dziwaczne. Długo miała z nim problem, wolała mówić, że "córka ma dziewczynę”.

Starała się za wszelką cenę wspierać Wiktorię i pokazać, że dla niej to normalne. Zresztą - "to” było dla niej normalne. Trudniej było poradzić sobie z natłokiem nie zawsze pozytywnych emocji, których nie chciała pokazywać. Kiedy Wiktoria oznajmiła, że kocha Olę, pani Aneta o orientacjach seksualnych innych niż jej własna wiedziała tylko tyle, że istnieją.

Przeczytaj także:

Strach ma wielkie oczy

Jak wielu rodziców w takich sytuacjach, zastanawiała się, czy to możliwe, że związek z kobietą jest fazą przejściową. Nie miała też pojęcia, jak miałaby porozmawiać z dorastającą Wiktorią o seksie lesbijskim. No a potem dopadł ją paraliżujący strach. Zaczęła się bać, co czeka jej dziecko w homofobicznym społeczeństwie. Wyśmiewanie? Niechęć nauczycieli? Przemoc słowna i fizyczna?

Pomogły rozmowy z ludźmi. Dokładnie takie jak te, które odbywają się w założonym kilka lat temu przez panią Anetę stowarzyszeniu Akceptacja. Rodzice osób LGBT najbardziej potrzebują się wygadać. Po coming-out'cie przypominają się im wszystkie „niewinne” żarciki znajomych, homofobiczne komentarze. Często nie mają z kim porozmawaić.

Kiedy okazało się, że Wiktoria mieszka z Olą, chodzą po ulicach trzymając się za ręce i krzywda im się nie dzieje, lęk o córkę ustąpił. Jego miejsce zajęła złość. Pani Aneta zdała sobie sprawę, że jej córka dla państwa była obywatelką drugiej kategorii.

Po 12 latach związku Ola i Wiktoria w świetle prawa są dla siebie obcymi osobami. Ich wspólny majątek nie jest wspólny. Jeśli jedna z dziewczyn trafi do szpitala, druga nie ma nawet prawa do informacji, jaki jest stan partnerki. Dokładnie tak samo jak w konkubinacie. Tyle że konkubinat jest świadomym wyborem pary, a nie jedyną opcją.

Ogłaszam was żoną i żoną

Pani Aneta chciałaby doczekać ślubu córki. Chciałaby świętować ten moment tak jak większość rodziców. W obecnej sytuacji politycznej coraz częściej wydaje się jej, że tego nie doczeka. Kilka lat temu przedstawiciele stowarzyszenia Akceptacja spotykali się z premierem, z prezydentem, z ministrami. Działali na rzecz wprowadzenia możliwości zarejestrowania związków partnerskich i innych ustaw uwzględniających prawa osób nieheteroseksualnych.

To wszystko straciło sens. Obecny rząd nie kiwnął palcem jeśli chodzi o wsparcie dla osób LGBT. Walenie głową w ścianę nie rusza ściany, ale zabija nadzieję i psuje krew. Została im praca u podstaw. Stowarzyszenia tego typu skupiają się ostatnio raczej na edukacji młodzieży, nauczycieli, na grupach wsparcia.

- Czasem mówię Wiktorii: „Dziecko, gdyby nie ty, dalej pracowałabym jak mróweczka w biurze rachunkowym”. Nie zaczęłabym działać społecznie. No, może na emeryturze. Żyłam spokojnie, chodziłam z pracy do domu i z powrotem. Spotykałam się z garstką wciąż tych samych znajomych. Przez ostatnie kilka lat poznałam więcej ludzi niż przez całe życie. Cudownych, wspaniałych osób, które bardzo na mnie wpłynęły, zmieniły perspektywę. Monika Płatek, Agnieszka Holland, Barbara Labuda to były dla mnie "panie z telewizji", które podziwiałam. Dziś są członkiniami honorowymi mojego stowarzyszenia - mówi pani Aneta.

Obraz
© Archiwum prywatne

Problematyczne "głowy rodziny"?

Wiktoria zwlekała przez kilka lat z powiedzeniem ojcu, że jest lesbijką. Gdy postanowiła zamieszkać z Olą, tata przewoził jej rzeczy. Mieszkanie było niewielkie, za to z dużym łóżkiem. Tata nie skomentował tego w żaden sposób. Wiktoria była przekonana, że tata nie dopuszcza do siebie myśli, że jego córka jest lesbijką, bo tego nie akceptuje

Koniec końców poprosiła mamę, żeby to ona mu powiedziała. Okazało się, że nie miała się czego bać. Ojciec uściskał ją, powiedział, że ją kocha i to, kogo kocha ona, nic w tej kwestii nie zmienia.

Kiedy pani Aneta poszła z ojcem Wiktorii na obiad, okazało się, że on nawet to dwuosobowe łóżko zauważył. Tyle że nie zapaliła mu się w głowie żadna lampka. Pani Aneta uważa, że to kwestia pokoleniowa. Oboje dorastali w latach 70., w społeczeństwie szalenie heteronormatywnym. Model związku kobieta-mężczyzna został im tak silnie wgrany jako jedyny obowiązujący, że niektórych rzeczy nie dostrzegali.

Sama była podobnie "ślepa". Jej przyjaciel jeszcze z dzieciństwa nigdy nie miał dziewczyny. Dobrych kilka lat temu pojechali razem do Londynu. Zabrał ją do klubu gejowskiego, a następnego dnia powiedział, że umówił się z poznanym tam chłopakiem.

- On dawał mi sygnały, ale nawet do głowy mi nie przyszło, że jest gejem. Dopiero potem poznał mnie ze swoim partnerem i zaczęłam się zastanawiać, jak mogło mi to umykać. Bardzo długo nie znałam żadnej osoby LGBT. To znaczy znałam z pewnością - statystycznie jest nieprawdopodobne, żeby nie znać nikogo takiego. Tyle że o takich osobach się nie mówiło, nie pisało - mówi mama Wiktorii.

- Często można usłyszeć deklaracje typu „do osób innej orientacji nic nie mam, nie podoba mi się, że się z nią obnoszą”. Że po co te parady, po co chodzenie do mediów. Właśnie po to, żeby nikt nie czuł się wykluczony i samotny. Żeby nie budować społeczeństwa, które zamiata wszystko, co nie heteronormatywne pod dywan i homoseksualność łączy z pedofilią. Fajnie, że geje i lesbijki pojawiają się w serialach, ale ludzie muszą widzieć osoby LGBT wokół siebie. To są tacy sami ludzie jak cała reszta. Z takimi samymi problemami i potrzebami - zapala się pani Aneta.

Hostel LGBT

Gdyby Wiktoria była hetero, nie opowiadałaby dziś, jak wyznała mamie, że pociągają ją faceci. Fakt, że tak zwyczajna sprawa szokuje, też jest przejawem dyskryminacji. Jeśli pomyśli się o tym w tych kategoriach, to irytujące. Wiktoria chyba już przywykła do odpowiadania na pytania związane z orientacją seksualna.

- Opowiadanie o tym, że jestem lesbijką, przychodzi mi łatwo, bo mieszkam w Warszawie, obracam się w środowiskach, w których jestem w pełni akceptowana. W mniejszych miastach ludzie wciąż wybijają gejom szyby w oknach. Pracując w stowarzyszeniach LGBT poznałam wiele osób, na które rodzice rzucili się z pięściami albo wyrzucili je z domu - mówi Wiktoria.

W Warszawie przez jakiś czas działał hostel dla nastolatków, którzy stracili dach nad głową po tym, jak powiedzieli rodzicom, że nie są heteroseksualni. Chętnych było więcej niż miejsc. Inicjatywa utrzymała się kilkanaście miesięcy, głównie z datków, ale pieniądze się skończyły i hostel zamknięto.

Co dzieje się z wyrzuconymi z domu nastolatkami? Pomieszkują u dalszej rodziny i znajomych. Potem często trafiają na ulice. Badania zlecone kilka lat temu przez stowarzyszenia Kampania Przeciw Homofobii pokazują, że duża część niepełnoletnich bezdomnych to osoby LGBT. Życie na ulicy to dla nich ogromne zagrożenie. Trafiają do środowiska pełnego przemocy, w którym jest więcej niż pewne, że nie zostaną zaakceptowane.

Wiktorii utkwiła w pamięci szczególnie historia jednego z chłopaków, który trafił do Kampanii Przeciw Homofobii. Matka kazała mu się wynieść z domu, bo była osobą publiczną i doszła do wniosku, że syn-gej to dla kogoś takiego jak ona wstyd. Nie wstydziła się wyrzucić niepełnoletniego dziecka na ulicę, ale wstydziła się, że jakiś sąsiad dowie się, że nie podobają mu się dziewczyny.

- Można się nie outować przed ludźmi, ale jaka zostaje wtedy pula tematów do rozmowy? Pogoda, ciuchy i co dalej? Już nawet o polityce byłoby trudno porozmawiać. Nie da się dopuścić do siebie ludzi przemilczając istnienie najbliższej dla ciebie osoby. Mam fajne życie ze swoją partnerką i chcę się tym dzielić. Nie różnimy się od innych par. Chodzimy z psami na spacer, robimy zakupy, sprzątamy łazienkę i jeździmy na wakacje. Mówienie o sobie otwarcie jest jedynym sposobem, żeby czuć się ze sobą dobrze. Nie można oddychać pełną piersią, jeśli masz sekret, który sprawia, że gryziesz się w język i boisz się, że ktoś go odkryje - mówi Wiktoria. I deklaruje, że będzie to powtarzała tak długo, jak będzie trzeba.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu:WP Kobieta
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (334)
Zobacz także