Blisko ludziAnia i Łukasz wymienili się pierścionkami. Zamiast rocznicy ślubu, obchodzą rocznicę narzeczeństwa

Ania i Łukasz wymienili się pierścionkami. Zamiast rocznicy ślubu, obchodzą rocznicę narzeczeństwa

Rocznica zaręczyn zamiast rocznicy ślubu. Pierścionek z diamentem zamiast obrączki. "Czy będziesz ze mną do końca życia?" zamiast: "Czy zostaniesz moją żoną?". Są pary, które od lat tkwią w narzeczeństwie i nie planują tego zmieniać. A na pewno nie w najbliższej przyszłości.

Ania i Łukasz wymienili się pierścionkami. Zamiast rocznicy ślubu, obchodzą rocznicę narzeczeństwa
Źródło zdjęć: © Getty Images

Idąc za przykładem Joanny Okuniewskiej, prowadzącej podcast "Ja i moje przyjaciółki idiotki", ten tekst powinien zacząć się od obecnej na większości imprez piosenki. "Bo jeśli jest ci dobrze z dziewczyną, trzeba było dać jej pierścionek. Nie wkurzaj się, jeśli inny kręci się koło niej. Bo jeśli jest ci dobrze z dziewczyną, Trzeba było dać jej pierścionek" – wyśpiewywała Beyonce w "Single Ladies".

No i wiele z nas upragniony pierścionek dostało. Nie oczekujemy w najbliższej przyszłości białej sukni ani wesela na 300 osób. Wystarczy, że jesteśmy razem i zamiast rocznicy ślubu, obchodzimy rocznicę zaręczyn.

Taki układ, według psycholog Justyny Kaczmarczyk, działa. Problemy mogą pojawić się w sytuacji, gdy jedna ze stron oczekuje ślubu, a druga unika formalizacji związku. I choć wiele rodzin zrozumieć tego nie może, dopóki taki układ działa, wszystko jest jak należy.

Zapytał, czy będzie z nim do końca życia

Gdy się poznali, Ania była w związku i wiązała z ówczesnym partnerem swoją przyszłość. Nie spodziewała się, że wkrótce pozna osobę, dla której wywróci swoje życie do góry nogami.

Spotykali się z Łukaszem na uczelni. Oboje studiowali wtedy germanistykę. Zbliżyły ich do siebie wspólne projekty, prezentacje i godzinne rozmowy na temat niemieckiej literatury. – Łukasz mieszkał wtedy w Gdańsku. Kiedy przyjeżdżał do Warszawy, zatrzymywał się u ciotki w mieszkaniu – wspomina.

Wtedy w jej związku z poprzednim partnerem zaczęło się wszystko psuć. – Nie mogłam dłużej go okłamywać. Powiedziałam, że poznałam kogoś innego i że jestem zakochana. Załamał się. To było bardzo trudne – powiedziała. Wkrótce wyjechał na Erasmusa i ich kontakt się urwał.

Po pół roku Łukasz się do niej wprowadził. To był dla niej ogromny krok, bo zawsze starała się być niezależna. – Ten związek był bardzo intensywny – śmieje się. – Już od początku, gdy rozmawialiśmy o wspólnej przyszłości, oboje byliśmy zdania, że nie chcemy ślubu. Moi rodzice się rozwiedli, nie chciałabym powtórzyć ich błędu – mówi.

– W ostatnich latach mamy bardzo dużą liczbę rozwodów i w związku z tym może rosnąć niepokój związany z zawieraniem małżeństwa. Ludzie boją się tego, że małżeństwo nie przetrwa, że przyjdą kryzysy, z którymi nie będą w stanie sobie poradzić. Dlatego niektóre pary mogą "utknąć" na etapie zaręczyn – tłumaczy Justyna Kaczmarczyk.

Idąc tym tropem, Ania i Łukasz podjęli decyzję o zaręczynach. Nie było dla niej zaskoczeniem, gdy partner ukląkł przed nią w trakcie oglądania "Stranger Things" na Netflixie. Rezygnując z formułki "Czy chcesz być moją żoną?", zapytał: "Czy chcesz spędzić ze mną resztę życia?".

Wcześniej zresztą sama wybrała sobie wymarzony pierścionek. Zamiast wymiany obrączek, wymienili się pierścionkami zaręczynowymi – ona później wręczyła mu sygnet – a zamiast rocznicy ślubu obchodzą co roku rocznicę zaręczyn. Podobnie jak wiele małżeństw, oprócz złożonej sobie obietnicy, wiąże ich wspólny kredyt.

– Początkowo ukrywaliśmy przed rodzicami zaręczyny, bo wiemy, że mama Łukasza chciałaby, żebyśmy się pobrali. Kiedy w końcu jej powiedzieliśmy, była na nas wściekła. Ale prawda jest taka, że oboje jesteśmy niewierzący, więc ślub kościelny odpada. Nie chcemy brać też ślubu cywilnego, nie potrzebujemy papierka – wyjaśnia Ania.

Każdego roku 15 grudnia obchodzą rocznicę zaręczyn. Kilka tygodni wcześniej obmyślają plan romantycznej kolacji. Raz Łukasz zrobił jej niespodziankę i zabrał ją na weekend do SPA, jednak wiedziała, że skoro nie wspomina o kolacji, to na pewno coś szykuje.

– Wielu znajomych nie rozumie naszego podejścia do życia. Ja po prostu chcę być z mężczyzną, z którym mogę rozmawiać godzinami, nigdy nie kończą się nam tematy, pracujemy w tej samej firmie. Jeszcze nie było sytuacji, kiedy mielibyśmy siebie dosyć. Myślę, że to ważniejsze niż papierek – podsumowuje.

Psycholog Justyna Kaczmarczyk uważa, że każde świętowanie i celebrowanie czegoś wspólnie może umocnić związek, ale tylko w sytuacji, gdy partnerzy są zadowoleni z układu, w którym tkwią.

– Jeśli mamy sytuację, że minęły dwa lata, po których mówi się, że powinno dojść do ślubu i jedna strona rzeczywiście by tego chciała, a druga strona nie jest zdecydowana, to może poróżnić partnerów – zaznacza.

Są jak stare, dobre małżeństwo. Bez ślubu

Julia i Robert czasem zwracają się do siebie żartobliwie "żonko" lub "mężu", o ślubie jednak jeszcze nie myślą. Zaręczyli się trzy lata temu. W walentynki. Każdego roku mają podwójną okazję do świętowania.

Poznali się na studiach. W pierwszym miesiącu. On był na innym kierunku, mijali się na wydziale.

– Zorganizowałam imprezę i jedna z koleżanek zabrała go ze sobą. Jako kumpla – mówi Julia. Całą noc przegadali. Gdy wychodził nad ranem, miała przeczucie: "to jest to". Później pierwsza napisała do niego na Facebooku i umówili się na kawę.

Kolejne randki, spotkania, spędzali ze sobą coraz więcej czasu. Po roku zamieszkali razem. Po dwóch latach wręczył jej pierścionek.

– Niby w walentynki. Trochę oklepane zaręczyny, ale właściwie to był idealny moment, bo się tego nie spodziewałam. Byliśmy wtedy w górach. Poszliśmy na kolację i czułam, że coś jest nie tak, bo był bardzo zdenerwowany – wspomina.

Kiedy kelner przyniósł jedzenie, Robert ukląkł i zapytał Julii, czy chce być jego żoną. Oboje byli bardzo wzruszeni. Dziewczyna pamięta do tej pory, jak trzęsły jej się ręce. Zgodziła się, chociaż wiedziała, że oboje są sceptycznie nastawieni do ślubu.

W lutym miną już cztery lata od zaręczyn. Każdego roku tego dnia wychodzą razem na uroczysty obiad, a wieczór spędzają, wspominając. Przeglądają stare zdjęcia, rozmawiają o tym, co zmieniło się w ich związku.

– Nie chcemy brać ślubu tylko po to, żeby zadowolić rodzinę. Poza tym chcemy zorganizować go, kiedy będziemy już na to gotowi. Gdy będziemy mogli sami opłacić wesele. Nie spieszy nam się. Może być za 3 lata, a może być za 10 – wyjaśnia.

Zaręczyny zmieniły w ich związku wiele. Niezręcznie było im nazywać się "chłopakiem" i "dziewczyną" po latach wspólnego mieszkania. Nawet przy drobnych sprawach, które załatwiali, ludzie nie traktowali ich poważnie.

Wynajmując mieszkanie, wielu najemców pytało o to, kim dla siebie są. Jedna z kobiet zapytała nawet, czy skoro są narzeczeństwem, to planują ślub. Jako narzeczeni bez problemu znaleźli kolejne mieszkanie, jako chłopak i dziewczyna mieli z tym problem.

– Myślę, że zaręczyny to może być wstępna deklaracja partnerów dotycząca tego, że myślą o sobie poważnie, są dla siebie ważni i chcieliby spędzić ze sobą życie. Jednak nie jest to decyzja wiążąca formalnie tak jak ślub, co powoduje, że zawsze można się wycofać. Wydaje mi się, że część osób może traktować tego rodzaju układ jako czas, w którym będą mogli sprawdzić, czy naprawdę wyobrażają sobie wspólne życie – podsumowuje psycholog Justyna Kaczmarczyk.

Złamali się po 8 latach

– Historia mojego poznania z Martą jest dość zagmatwana – uprzedza Andrzej. Chodzili razem do szkoły, więc teoretycznie znają się od wielu lat. Nie miał z nią wtedy stałego kontaktu. Kiedy spotkali się na jednej z imprez u jego kolegi z klasy, "rozmowa kleiła się doskonale". Od razu wziął od niej numer telefonu, zaczęli pisać i już wiedział, że to ta, na którą czeka.

Oświadczyny były dla niego momentem przełomowym. Zdecydował się na to po 3 latach. – Wiedziałem, że Marta nie chce brać ślubu z racji rozwodu swoich rodziców. Uważała, że to tylko zbędny papierek. Jednak liczyłem na to, że to nas zwiąże na całe życie – wspomina.

25 lipca przebywali na wakacjach we Włoszech. Poszli do restauracji w Neapolu i wtedy Andrzej zdecydował się zadać pytanie, które dręczyło go od miesięcy. Marta odpowiedziała "tak". Później pojawiał się temat ślubu, ale nigdy nie brali go poważnie ze względu na poglądy Marty na ten temat.

– Rodzice Marty rozwiedli się po parunastu latach małżeństwa. Marta była tym niezwykle zawiedziona i twierdziła, że ślub nie prowadzi do niczego. Była w tym bardzo przekonująca, w związku z czym ja również w to uwierzyłem – mówi.

Na ślub zdecydowali się po 8 latach narzeczeństwa. Powodem byli rodzice Andrzeja. Nie podobały im się ich poglądy, a sami byli szczęśliwym małżeństwem z ponad 30-letnim stażem. Ceremonia była skromna, wzięli ślub cywilny, a później najbliższym zaprosili na obiad do restauracji. – Ten dzień wspominamy z żoną niezwykle dobrze – mówi. 8 długich lat zaręczyn nie żałują.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (183)