ModaAnia Wowkonowicz-Kozicka: diabeł tkwi w szczegółach

Ania Wowkonowicz-Kozicka: diabeł tkwi w szczegółach

Torebka to ważne akcesorium, do którego my, kobiety, mamy wyjątkową słabość. Jeśli wierzysz, że diabeł tkwi w szczegółach, to, czego zawsze szukałaś w swojej torebce, odnajdziesz w ofercie nowej, polskiej marki Milate. - To torebki dla kobiet, które ubierają się do torebki, a nie dopasowują ją do stroju – mówi nam Ania Wowkonowicz-Kozicka, twórczyni marki. Torebki Milate dostępne są na conceptshop.pl.

Ania Wowkonowicz-Kozicka: diabeł tkwi w szczegółach
Źródło zdjęć: © materiały prasowe Milate

27.08.2013 | aktual.: 07.09.2018 13:48

Kim jesteś?

AWK: W kolejności: mamą, żoną, miłośniczką torebek i zwierzęciem miejskim.

Zwierzęciem miejskim? Co to właściwie znaczy?

Mniej więcej tyle, że nie chodzę po trawie boso, nie lubię robaków, mrówek. Nie jestem też eko mamą i nigdy nią nie będę. Kocham za to mury, spaliny, tłok, chaos miejski oraz ekscentrycznych ludzi.

Jak zaczęła się twoja przygoda z modą? Skąd pomysł na założenie własnej marki?

Nie będę oryginalna. Kilka lat pracowałam w korporacji. Potem urodziłam dziecko i uznałam, że nie chcę już takiej pracy. Zdecydowałam się na projektowanie torebek, bo mam do nich ogromną słabość, a w Polsce kobiety noszą, jakby to powiedzieć, nienajlepsze torebki. Doszłam do wniosku, że chciałabym coś z tym zrobić. Tym bardziej, że od zawsze tworzyłam rzeczy na własny użytek.

Pamiętasz swój pierwszy projekt? Co to było?

Milate Tote. To bardzo „moja” torba. Duża, ale nie workowata. Trochę elegancka, ale też sportowa.

Skąd czerpiesz pomysły? Co cię inspiruje?

Staram się, żeby moje projekty nawiązywały do obowiązujących trendów. Zarówno, jeśli chodzi o kolory, jak i wzory. Przede wszystkim jednak robię torby, które sama bym założyła. Nie za proste, ale też nieprzekombinowane. Muszą być praktyczne i dopracowane. Nie mogą wyglądać, jakbym usiadła i sama je uszyła. Wszystko musi być pięknie wykończone, dopieszczone.

Kto więc zajmuje się szyciem twoich toreb?

Fizycznie? Uroczy pan kaletnik.

Jakie są twoje produkty? Dla kogo je tworzysz?

To są torebki dla kobiet takich jak ja, które cenią sportową elegancję. Kobiet, które ubierają się do torebki, a nie dopasowują torebkę do stroju. Dla osób, które nie lubią monotonii. W końcu, czemu miałybyśmy chodzić codziennie w tym samym? Torebkę też trzeba zmieniać.

A co z mężczyznami? Będziesz projektować też torby dla nich?

Myślę o tym od dawna… Jednak mężczyźni nie są łatwymi klientami. Im się wydaje ze coś by chcieli, ale potem zmieniają zdanie. Są 10 tysięcy razy gorsi od kobiet. Naprawdę.

Twoja marka z impetem weszła na rynek polskiej mody niezależnej. Jakby nie patrzeć, w ciągu pół roku działalności osiągnęłaś całkiem sporo. Jak oceniasz ten czas?

Trzeba się zebrać w sobie, zainwestować jakieś tysiąc razy więcej czasu i pieniędzy niż się na początku wydawało. Nie będę ukrywać, było ciężko. W sumie nadal bywa. Niełatwo jest się przebić. Wyzwaniem dla mnie jest też wyczucie klientek, ich potrzeb i zasobności portfeli.

Co się zmieniło w twoim życiu? Jak teraz wygląda twój dzień?

Od czasu, kiedy zaczynałam zmieniło się dużo. Moje dziecko jest już trochę większe i bardziej skore do współpracy z matką np. w hurtowni z okuciami.

Znalazłam opiekunkę i zakasałam rękawy. Wychodzę rano z domu, jak do normalnej pracy. Codziennie jakieś spotkania lub czegoś akurat zabraknie w produkcji i trzeba dokupić. Masa maili, poszukiwania kolejnych kanałów sprzedaży. Przewożę, rozwożę, magazynuję, pakuję, wysyłam, robię zdjęcia. Mogę tak wymieniać i wymieniać.

A jak godzisz rozkręcanie własnego biznesu z byciem pełnoetatową mamą?

Łatwo nie jest, ale już coraz lepiej mi idzie. Grunt to dobra organizacja i… opiekunka.

Kto jest twoim autorytetem w świecie mody?

Karl Lagerfeld, Stella McCartney, Alexander McQueen oraz Vera Wang.

Dlaczego właśnie oni?

Bo są / byli genialni.

Co myślisz stylu Polek?

Myślę, że jest już coraz lepiej, ale muszą jeszcze wyrobić swój własny styl.

Jak się realizujesz poza pracą? Co robisz, żeby się zrelaksować?

Kocham sport. Poza tym marzę o tym, żeby mieć więcej czasu i środków na wyjazdy do tych wszystkich miast, które zawsze chciałam odwiedzić. Robić tam zakupy i czerpać dobra energię.

Czy ktoś już ci mówił, że jesteś bardzo podobna do Macademian Girl (blogerki modowej- red.)?

Tak i to wielokrotnie. Nie zmienia to jednak faktu, że to raczej ona jest podobna do mnie. Jakby nie było, Tamara jest ode mnie z dziesięć lat młodsza.

Jak widzisz siebie i swoją markę za kilka lat?

Polacy bardzo otworzyli się ostatnio na lokalną produkcję. Mam nadzieję, że ten trend się utrzyma. Wierzę, że nie jest to tylko chwilowa moda. Na razie myślę o własnym butiku. Kiedy uda mi się ten plan zrealizować, może rozszerzę markę o linię ubrań. Zobaczymy.

Zmorzyńska Magdalena

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1)