„Botoks? Nie ma się czego wstydzić!”
Trinny Woodall, połowa znanego, brytyjskiego duetu Trinny i Susannah znanego m.in. z programów “Jak się nie ubierać”, opowiedziała w szczerym wywiadzie dla magazynu „Tatler” o swojej obsesji dotyczącej wyglądu.
Trinny Woodall, połowa znanego, brytyjskiego duetu Trinny i Susannah znanego m.in. z programów “Jak się nie ubierać”, opowiedziała w szczerym wywiadzie dla magazynu „Tatler” o swojej obsesji dotyczącej wyglądu. Przyznała się m.in. do korzystania z dobrodziejstw kosmetyki estetycznej i zastrzyków z botoksu.
„Botoks? Nie ma się czego wstydzić!”
- Myślę, że nie ma sensu udawać skromnej Francuzki i opowiadać, że nasze piękno jest naturalne – twierdzi Woodall. – Radzę kobietom, żeby nie wstydziły się przyznać, że korzystały z botoksu - to oznacza tylko, że starają się wyglądać jak najlepiej i nie ma w tym nic złego. Ja sama oceniam czy potrzebuję kolejnego zastrzyku patrząc w lustro i sprawdzając czy mogę poruszyć więcej niż połową czoła.
„Botoks? Nie ma się czego wstydzić!”
- Przyznaję, że mam obsesję na punkcie świata kosmetyków opóźniających starzenie – dodaje. - Ale wiecie co? Kocham to. Być może nie mieliśmy wszyscy tyle szczęścia, żeby urodzić się z idealną cerą, ale z małą pomocą możemy sprawić, żeby nasza skóra wyglądała dobrze. Czy rozważam poddanie się operacji plastycznej? Wybieram raczej pielęgnację i profilaktykę niż pójście pod nóż. To granica, której nie chcę przekroczyć.
Susannah Constantine i Trinny Woodall
46-letnia stylistka przyznała, że już jako nastolatka rozwinęła w sobie obsesję na punkcie swojej cery. Wszystko przez dokuczliwy trądzik z którym walczyła przez lata. Po trzydziestce zaczęła regularnie korzystać z zastrzyków z witamin i botoksu, profesjonalnych peelingów i zabiegów z użyciem lasera. - Jeśli chodzi o próżność, mój próg bólu jest bardzo wysoki – śmieje się Woodall.
„Botoks? Nie ma się czego wstydzić!”
Telewizyjna gwiazda porównała także podejście Brytyjczyków i Amerykanów do pielęgnacji i urody.
- Amerykanie, generalnie, o wiele bardziej dbają o skórę niż Brytyjczycy. My jesteśmy leniwi i mniej próżni. W Nowym Jorku chodzi tylko o to, żeby wyglądać gładko i młodo dla trzeciego czy czwartego męża…