"Będę się grzechów uczyła na pamięć". Przygotowania do komunii nie zawsze wyglądają tak, jak byśmy chcieli

Rozmawiam z mamą dziewczynki, która za kilka dni przyjmie sakrament Eucharystii. Od miesięcy siostra zakonna mobilizuje rodziców, by przychodzili na spotkania. To bardzo ważne, żeby dzieci stały równo, klękały jednocześnie, recytowały bez zająknięcia... I gdzieś w gonitwie między domem, szkołą a kościołem nie milknie bolesne pytanie – czy moje dziecko właśnie tak powinno przygotowywać się do pierwszej komunii?

"Będę się grzechów uczyła na pamięć". Przygotowania do komunii nie zawsze wyglądają tak, jak byśmy chcieli
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe
Marianna Fijewska

08.05.2018 | aktual.: 09.05.2018 11:02

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

- Mamo, ja się będę swoich grzechów codziennie uczyła na pamięć.
- Iga, spokojnie. To nie o to chodzi.
- Ale siostra kazała znać na pamięć. W kolejności od najgorszych.

"Czy czytałeś czasopisma, które mogą wyrządzić ci krzywdę?"

Mama 9-letniej Igi widzi wielkie przejęcie w oczach córki, ale wie, że mała nie do końca rozumie, o co tak naprawdę chodzi w rachunku sumienia i na czym polega sakrament pokuty. Bo skąd ma wiedzieć? W książeczce, która ma pomóc w duchowym przygotowaniu, czyta: "Zapytaj siebie, czy nie wstydzisz się poświadczać, że jesteś Dzieckiem Bożym?". Iga czyta i chce zrozumieć, ale nie wie, co to oznacza. Mama tłumaczy. Iga trochę rozumie, a trochę nie. Przechodzi do kolejnego pytania i znowu utyka. "Czy czytałeś czasopisma, które mogą wyrządzić ci krzywdę?".

– Córka pyta, jak czasopismo może zrobić jej krzywdę. Nie ma pojęcia, o co chodzi, bo siostra zakonna nie rozmawia z nimi wprost na temat pornografii, a poza tym takich obrazków dzieciaki nie zobaczą dziś w czasopismach, tylko w telefonach i tabletach, a to już raczej wina rodziców, jeśli ich przed tym nie uchronią.

Iga zostawiła książki i z pomocą mamy zrobiła rachunek sumienia. Porozmawiały o relacjach Igi ze wszystkimi najbliższymi osobami i sprawdziły, czy wszystko w tych relacjach jest w porządku.Tak Idze udało się wypisać grzechy na kartce, ale teraz ciągle pyta: "Mamo, a to lekki grzech, czy ciężki?". Siostra powiedziała, że to bardzo ważne, żeby wymienić je w kolejności od najgorszych do najlżejszych. - Córka siedzi i wbija te grzechy na pamięć. Tłumaczę, że to nie o to chodzi, ale ona strasznie się przejmuje, że zapomni.

Mojemu pokoleniu nie starcza jeszcze odwagi

Rodzice przychodzą do kościoła wściekli. Że ksiądz zabronił robić zdjęcia, że każe im mówić głośniej, że muszą dziesiąty raz błogosławić swoją pociechę, bo wierszyk: "drodzy rodzice prosimy was, pobłogosławcie nas!" wciąż jest recytowany odrobinę nierówno. Później siostra prosi rodziców, by ustawili się parami, po sześć osób w ławce. – Większość z nas to rodziny patchworkowe! Co mamy powiedzieć: proszę siostry, a ja nie mam pary? – pyta mama Igi. W efekcie na jedną ławkę przypadają czasem trzy osoby, a czasem dziewięć, bo rozwodnicy mają już nowych partnerów. Atmosfera nie sprzyja, ale przecież nie można stanąć tam, gdzie się chce. – Mam wrażenie, że poprzednie pokolenie milczało. Moje jest wściekłe, ale nie starcza nam jeszcze odwagi, żeby mówić głośno, co jest w Kościele źle. Czuje, że następne pokolenie będzie krzyczało, albo w ogóle ominie Kościół - podsumowuje mama Igi.

- Ja nie mam żalu do tej siostry. To starsza kobieta i tak została nauczona. Mam chyba żal do Kościoła, że gromadzi wokół siebie ludzi, którym zależy, ale nie wykorzystuje tego ogromnego potencjału społecznego – mówi. – Moją komunię pamiętam jako autentyczne, dobre przeżycie. Nie martwiłam się o to, czy trzymam ręce równo z koleżanką, to była radość i śpiew. A moja Iga i reszta dzieciaków nawet nie śpiewają… Organizacje pozarządowe tak często potrafią nakłonić ludzi, by realizowali razem wspólną ideę. Dlaczego Kościół nie potrafi?

Dzieci nie chcą być biernymi konsumentami treści. I dzięki Bogu

Jezuita ojciec Krzysztof Mądel nie jest zszokowany, gdy opowiadam o przygotowaniach komunijnych Igi. - Niestety w XVI w. katechezę sformalizowano, sprowadzono do pytań i sztywnych odpowiedzi. Takie podejście dziś już nie działa - mówi i radzi wszystkim rodzicom, by wzięli podręcznik dziecka do ręki i sprawdzili, czego właściwie się uczy. - Jeśli poczują, że jest rozdźwięk między terminologią w podręczniku a tym, co dziecko jest w stanie zrozumieć, konieczna jest rozmowa. Przygotowania do pierwszej komunii to proces, w którym rodzice także powinni brać udział. To okazja do rozmowy z dzieckiem, do uczestnictwa w jego duchowym rozwoju. Dzieci muszą mieć pole do popisu. Wszystko może sprowadzać się do jakiejś formuły, ale dokładnie tak samo jak w matematyce, tak i w religii, dzieci nie mogą uczyć się na pamięć, bo co z tego wyniknie? Najważniejszy jest dialog z dzieckiem, żywa reakcja na to, czego się dowiaduje. Stawianie pytań i szukanie odpowiedzi. Ludzkie echo. Dzieci nie chcą i nie lubią być biernymi konsumentami. I dzięki Bogu - podsumowuje ojciec Mądel.

Jakby nie było, będzie dobrze, bo cię kocham

Psycholog Joanna Skrok nie ma wątpliwości: - Wiara powinna wspierać system wartości dzieci, a nie wprowadzać lęki. Mama w takiej sytuacji może wytłumaczyć córce, że spowiedzi nie trzeba się obawiać, że najważniejsze to być uczciwym wobec siebie - mówi i dodaje: - To od indywidualnych cech dziecka zależy, co pomoże mu w sytuacji tak silnej presji. Niektóre dzieci potrzebują więcej słów wsparcia, inne potrzebują, by rodzic wskazał im sens. Myślę, że najlepiej powiedzieć dziecku po prostu: "Dasz radę. To pierwsza naprawdę ważna uroczystość w twoim życiu, potraktuj to jako eksperyment, baw się tym!". Najważniejsze, żeby zapewnić dziecko, że jak by nie było, będzie dobrze. Powiedzmy: "Nawet jak się pomylisz, będzie dobrze! Będzie dobrze, bo cię bardzo kochamy".

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Komentarze (1990)