Blisko ludzi„Będziesz moją księżniczką”. Zgwałcono ją ponad 43 200 razy

„Będziesz moją księżniczką”. Zgwałcono ją ponad 43 200 razy

Miała zaledwie 12 lat, gdy trafiła w ręce handlarzy żywym towarem. Przez cztery lata była zmuszana do prostytucji. Wysyłali ją do kolejnych miast i domów publicznych. Nastoletnia Karla Jacinto pracowała od rana do nocy, obsługując nawet 30 klientów dziennie. Jak wyliczyła, zgwałcono ją 43 200 razy.

„Będziesz moją księżniczką”. Zgwałcono ją ponad 43 200 razy
Źródło zdjęć: © CNN.com - screenshot
Magdalena Drozdek

12.11.2015 | aktual.: 12.11.2015 10:33

Miała zaledwie 12 lat, gdy trafiła w ręce handlarzy żywym towarem. Przez cztery lata była zmuszana do prostytucji. Wysyłali ją do kolejnych miast i domów publicznych. Nastoletnia Karla Jacinto pracowała od rana do nocy, obsługując nawet 30 klientów dziennie. Jak wyliczyła, zgwałcono ją 43 200 razy.

W Meksyku setki tysięcy kobiet rocznie staje się ofiarami handlarzy ludźmi. Wśród nich znalazła się Karla Jacinto. Jej koszmar zaczął się, gdy miała 12 lat. 23-letnia dziś Meksykanka opowiedziała swoją historię reporterowi CNN.

Karla miała trudne dzieciństwo. Nie dogadywała się z matką, a od 5 roku życia była wykorzystywana seksualnie przez jednego z krewnych. Pewnego dnia czekała razem ze znajomymi na stacji metra. Podszedł do niej chłopiec, który przekazał jej cukierka od nieznajomego. 5 minut później pojawił się nieco starszy od niej mężczyzna. Mówił, że jest sprzedawcą samochodów, i że jako dziecko był molestowany. Jak przyznaje Karla, był prawdziwym dżentelmenem. Wymienili się numerami i już tydzień później byli umówieni na kolejne spotkanie.

Mężczyzna przyjechał po nią czerwonym luksusowym samochodem.

- Kiedy zobaczyłam tamto auto, byłam pod wrażeniem. Bardzo mi tym zaimponował. Poprosił żebym wsiadła i pojechaliśmy do pobliskiego Pueblo – wspomina.

22-latek nie musiał długo namawiać Karli, by wspólnie zamieszkali. Miał być jej księciem. Dziewczyna uciekła z domu, gdzie nikt się nią nie przejmował. Dzień wcześniej wróciła do domu nieco później, a drzwi były zamknięte, więc nie zastanawiała się długo, co powinna zrobić.

- Przez trzy miesiące mieszkaliśmy razem. Traktował mnie bardzo dobrze. Kupował ubrania, okazywał zainteresowanie, kupował buty, kwiaty, czekoladki. Wszystko było piękne – mówi reporterowi.

Dopiero po latach zrozumiała, jaka była wtedy naiwna. Chłopak często zostawiał ją na tydzień samą w domu. Jego kuzyni pojawiali się co rusz z innymi dziewczynami. Gdy wreszcie zdobyła się na odwagę i zapytała czym się zajmują, odpowiedział jej, że są alfonsami.

Karla już nie była jego księżniczką, a pracownicą. Kilka dni później mężczyźni dawali jej szczegółowe instrukcje, jak ma się zachowywać przy klientach, w jakich pozycjach uprawiać seks, i jak z nimi rozmawiać, by dawali jej więcej pieniędzy. Tak zaczął się trwający cztery lata koszmar. Do prostytucji zmusili ją po raz pierwszy, gdy zabrano ją do Guadalajary.

- Zaczynałam o 10 rano, kończyłam o północy. Byliśmy w mieście przez tydzień. Łatwo to policzyć. 20 razy tygodniowo. Niektórzy mężczyźni śmiali się, gdy płakałam. Musiałam zamykać oczy, by nie widzieć, jak straszne rzeczy mi robili – mówi.

Sprowadzali do niej minimum 30 klientów dziennie. Zabierali ją do kolejnych miast, domów publicznych, moteli, nawet prywatnych rezydencji. Stręczyciele nie dawali jej wolnego. Mężczyzna, w którym kiedyś była zakochana, bił ją grubym łańcuchem, kopał, ciągnął za włosy, pluł w twarz. Innym razem przypalał ją żelazkiem. Pewnego dnia, do jednego z hoteli, w którym pracowała, przyjechała policja. Karla myślała, że jej koszmar się skończy. Dopiero się zaczynał. Funkcjonariusze zabrali dziewczyny na posterunek. Tam zaprowadzili je do osobnych pokoi i zaczęli je nagrywać w kompromitujących pozycjach.

- Byli obrzydliwi. Wiedzieli, że jesteśmy nieletnie. Nie byłyśmy nawet rozwiniętymi kobietami, tylko małymi dziewczynkami. Jedna z nas miała 10 lat. Płakałyśmy, mówiłyśmy policjantom, że jesteśmy nieletnie, ale nikt nas nie słuchał. To wszystko trwało jakieś 3-4 godziny – wspomina Karla.

Miała 15 lat, jak zaszła w ciążę z jednym z alfonsów. Po porodzie odebrano jej dziecko. Jeśli nie chciała czegoś zrobić, straszyli, że skrzywdzą malucha. Nie widziała go przez rok.

Uratowano ją wreszcie w 2008 roku, podczas jednej z operacji wymierzonej w handlarzy żywym towarem. Jak ustalili później działacze, jej oprawcy z Meksyku tak dobrze zarabiali na kobietach takich jak ona, że rozwinęli swój biznes na Stany Zjednoczone. Porwane wcześniej dziewczyny mieli wysyłać do Atlanty i Nowego Jorku.

Karla przez rok mieszkała w specjalnym schronisku Road to Home, w którym uczyła się żyć na nowo. Dziś ma 23 lata i angażuje się w pomoc ofiarom handlarzy ludźmi. Swoją historię opowiedziała papieżowi Franciszkowi i przed amerykańskim Kongresem.

md/ WP Kobieta

kobietameksykhandel żywym towarem
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (44)