Bestie w spódnicy, czyli najokrutniejsze polskie morderczynie
Dzieci, mężowie, byli partnerzy, kochanki mężów, przypadkowi ludzie i z góry zaplanowane ofiary – polskie morderczynie mają na sumieniu różnych ludzi. To, co łączy te najokrutniejsze, to bezwzględność, perfidia i brutalność. Poznajcie Polki, które zasłynęły zbrodniami, które popełniły.
26.08.2015 | aktual.: 26.08.2015 10:26
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Dzieci, mężowie, byli partnerzy, kochanki mężów, przypadkowi ludzie i z góry zaplanowane ofiary – polskie morderczynie mają na sumieniu różnych ludzi. To, co łączy te najokrutniejsze, to bezwzględność, perfidia i brutalność. Poznajcie Polki, które zasłynęły zbrodniami, które popełniły.
Z rąk kobiet najczęściej giną ich dzieci i partnerzy. Zabójstwa dzieci to zbrodnie, które dziś najbardziej poruszają opinię społeczną, ale nie zawsze tak było. Niegdyś zabijanie niemowląt było wręcz społecznie akceptowane, jako – wyjątkowo okrutna, ale skuteczna - forma regulowania liczby populacji. W XIX-wiecznej Galicji funkcjonowały nawet tzw. fabrykantki aniołków, które za opłatą przyjmowały noworodki oraz starsze dzieci i uśmiercały je. Matka, która chciała pozbyć się własnego dziecka, nie miała problemu ze znalezieniem kontaktu do fabrykantki, bo lokalna społeczność dokładnie wiedziała, gdzie ma się zwrócić kobieta „w kłopocie”. O okrutnym procederze wiedzieli wszyscy, ale władze nic z tą wiedzą nie robiły.
Setki aniołków na sumieniu
Dopiero na przełomie XIX i XX wieku, gdy sprawą polskich fabrykantek aniołków zainteresowała się prasa, również ta zagraniczna, zaczęły padać pierwsze nazwiska i fakty. W 1880 r. podczas procesu akuszerki Wiktorii Szyfersowej wyszły na jaw przerażające fakty o jej „pozazawodowej” działalności. Szyfersowa oddawała do przytułków albo razem ze wspólniczką Marianną Szymczakową głodziła na śmierć nowo narodzone dzieci zawodowych mamek, którym kolejne ciąże były potrzebne do utrzymania produkcji mleka.
W latach 1871–1879 Wiktoria Szyfersowa oddała do Domu Podrzutków przy warszawskim szpitalu Dzieciątka Jezus 1258 dzieci, a po 1879 roku zaczęła korzystać z usług Szymczakowej. Nie wiadomo, ile aniołków „wyprodukowała” ta morderczyni przez rok, zanim sprawa wyszła na jaw, ale jak widać skala zbrodni mogła być naprawdę duża.
Dziesięć lat później ujawniono działalność innej warszawskiej fabrykantki aniołków Marianny Skublińskiej, która zagłodziła kilkadziesiąt niemowląt oddanych jej na wychowanie. Natomiast „Wanganui Herald” z maja 1903 roku doniósł o niejakiej madame Guzowskiej z Warszawy, która w przeciągu dwóch-trzech lat mogła zabić nawet 500 noworodków.
Morderstwa z zagranicy
Dwie krwawe wojny przyćmiły zbrodnie popełniane przez kobiety na ziemiach polskich. Ale morderczynie z Polski działały nawet za Wielką Wodą. Urodzona w 1876 roku w Polsce Otylia Gburek (lepiej znana jako Tillie Klimek) jako dziecko wyemigrowała z rodzicami do Stanów Zjednoczonych i tam zasłynęła jako seryjna morderczyni. Na swoje ofiary wybierała polskich emigrantów, z którymi się wiązała, a potem podtruwała ich arszenikiem. Podczas procesu Klimek wyszło na jaw, że odpowiada za śmierć aż dwudziestu osób: sąsiadów, kobiet, o które była zazdrosna i byłych partnerów.
Gertrude Baniszewski to kolejna amerykańska morderczyni polskiego pochodzenia. Miesiącami znęcała się nad oddaną jej pod opiekę nastolatką i pozwalała na to samo swoim dzieciom. Biła, przypalała papierosami, wkładała butelkę w pochwę, kazała jeść wymiociny i pić mocz.Ciało 16-letniej Sylvii znaleziono w 1965 roku w piwnicy domu pani Baniszewski. Na piersiach miała wypalony napis „Jestem prostytutką i jestem z tego dumna”. Baniszewski została skazana na dożywocie.
Dzieciobójczynie za kratami
We współczesnej Polsce również nie brakuje zbrodniarek. Jednak, jak wynika ze statystyk Służby Więziennej za 2014 rok, tylko niecałe trzy procent więźniów to kobiety. Na dożywocie skazanych jest 12 kobiet, na karę 25 lat pozbawienia wolności 51. Wszystkie to morderczynie. Mniejsze wyroki (zazwyczaj 8 lat pozbawienia wolności) dostają tzw. zbrodniarki kuchenne, czyli kobiety, które w obronie własnej lub w obronie dzieci, doprowadzone do ostateczności, w furii lub w afekcie, zabiły swoich oprawców, znęcających się nad nimi latami.
Są też dzieciobójczynie. Na ich zbrodnie sąd często patrzy łagodniej, biorąc pod uwagę możliwość szoku poporodowego, depresji poporodowej czy trudną sytuację finansową. I im zdarza się jednak dostać wyrok 25 lat więzienia – „Zimną Lucynę”, 41-latkę z Lubawy, skazano na tyle za uduszenie trójki dzieci, których ciała trzymała potem w zamrażarce. Jest też matka małej Madzi, matka Szymona z Będzina, której miesiącami szukała powołana specjalnie w tym celu grupa dochodzeniowa, Anna J. i Jolanta K., które swoje dzieci dusiły, a ich ciała trzymały w beczkach.
Z rąk kobiet giną też „obce” dzieci. Maria N. odsiaduje dożywocie za zabicie 8-letniej Madzi. To przypadkowa ofiara. N. tłumaczyła, że udusiła dziewczynkę, bo tak kazał jej zmarły syn, zabity kilka lat wcześniej przez bezdomnego. Biegli nie wykazali jednak u niej żadnej choroby psychicznej Nauczycielka z Czarnej Białostockiej, Mariola Myszkiewicz, zabiła 11-letniego ucznia, syna swojego kochanka.
Kobiecy mózg zbrodni
Pierwszą kobietą skazaną w Polsce na dożywocie była Monika „Osa” Osińska - licealistka z dobrego domu, która w 1996 roku zaplanowała morderstwo 22-letniej pracownicy firmy kolporterskiej, Jolanty Brzozowskiej. Dziewczyna dała znajomym sygnał do bicia kobiety kijami bejsbolowymi. Zacierała ślady i ukradła ofierze pieniądze, za które postawiła kompanom pizzę. Zabili, bo nie mieli pieniędzy na studniówkę.
W 1997 roku głośno było o śmierci maturzysty Tomka Jaworskiego, do której doprowadziła m.in. Monika Szymańska. To w jej mieszkaniu wiele godzin przetrzymywano i dręczono ofiarę, którą wreszcie zabito w obawie przed rozpoznaniem. To Szymańską, inteligentną i posiadającą cechy przywódcze, uznano za mózg tej zbrodni. „Była szefową grupy zadaniowej, która utworzyła się w makabrycznych okolicznościach” – pisze o niej Katarzyna Bonda w swojej książce „Polskie morderczynie”.
Małgorzata Rozumecka, studentka resocjalizacji, odsiaduje dożywocie za udział w głośnym zabójstwie dilerów Ery, których w 1997 roku razem ze wspólnikami zwabiła do lasu pod Warszawą, gdzie czekał już na nich wykopany dół. Handlowcy zostali obrabowani, zastrzeleni, dobici łopatą i zakopani. Skradzione wtedy 32 telefony Rozumecka szybko sprzedała. O zwolnienie warunkowe będzie mogła ubiegać się dopiero w 2022 r.
Lata 1996-1997 wyjątkowo obfitowały w morderstwa, w które zaangażowane były kobiety. Ale zbrodnie sterowane przez Polki nie skończyły się wraz z XX wiekiem. W zeszłym roku na dożywocie skazano Joannę G. z Olsztyna, która zleciła dwóm znajomym, w tym swojemu kochankowi, zabicie niepełnosprawnego męża. Po wszystkim z mordercami uprawiała seks, a w więzieniu urodziła dziecko okrutnego kochanka. Po wyroku na sali sądowej rozległy się brawa. - Niech ta bezwzględna kobieta zgnije w więzieniu – krzyczeli zgromadzeni na sali znajomi zamordowanego.
Obecnie trwa proces 45-letniej Renaty J., która w marcu tego roku w Czersku (woj. pomorskie) zabiła nożem swojego konkubenta. Wcześniej wielokrotnie biła go i wyzywała.
Paulina Lipka / mtr / WP Kobieta