Betty kocha Henri'ego, Henri kocha Moneta. Tajemnica jednego listu miłosnego
W tej historii miłosnej jest wszystko, co mogliby sobie wymarzyć poeci lub scenarzyści – sekretny kochanek, namiętny romans i nieznajomy, który zostaje wciągnięty w wir wydarzeń. A jednak nie jest to fikcja. O miłości Betty i Henri'ego dowiadujemy się po latach, dzięki przypadkowo odnalezionemu listowi miłosnemu.
17.10.2017 | aktual.: 17.10.2017 16:33
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Dwa lata temu reżyser Doug Block pakował się na swoją długo wyczekiwaną podróż do Paryża. Była to wycieczka, na jaką on i jego żona, Marjorie Silver, wybierali się z okazji trzydziestej rocznicy ślubu. Prócz innych niezbędnych rzeczy do walizki trafił między innymi wysłużony przewodnik po mieście zakochanych, "Pariswalk". Doug znalazł go dopiero ostatniego dnia podróży. Gdy go podnosił, z pomiędzy kart wypadła kremowa koperta, podpisana krótko: Betty.
Zdziwiony mężczyzna otworzył kopertę i wyjął z niej pocztówkę przedstawiającą impresjonistyczny obraz z siedzącą na trawie damą. Wiadomość, którą umieszczono po drugiej stronie, wprawiła go w jeszcze większe zdumienie.
"Moja Słodka Ukochana. Czy spojrzysz na mnie w Musee D'Orsay? Będę tam duszą, choć nie ciałem. To tam znajdziesz moją miłość do Moneta. To tam, ukochana, mam nadzieję, znajdziesz mnie oraz spokój i piękno w mieście, w którym tak chciałbym z tobą być" – czytał Doug.
"Po Musee D'Orsay idź na latte do kawiarni po lewej. Kocham cię bardziej, niż mogą wyrazić to słowa, mój słodki aniele. Jesteś źródłem mego największego szczęścia" – rozwijał dalej tajemniczy kochanek. Reżyser przekonał się jednak, że w tej historii miłosnej kryło się również cierpienie.
"Tak trudno było nie pojechać z tobą do Paryża. Jego przeznaczeniem jest, byśmy byli tam razem – to miasto miłości. Proszę, miej mnie w swoim sercu gdziekolwiek jesteś. Baw się dobrze, ukochana" – kończył list kochanek, podpisany jako Henri.
Historia miłości Betty i Henri'ego, którzy najwyraźniej nie mogli się połączyć, stała się życiową obsesją reżysera. Doug postanowił dowiedzieć się czegoś więcej na jej temat. – Miałem szansę pobawić się w detektywa i rozwiązać zagadkę, która, jak czułem, jest nie do rozwiązania – przyznał w rozmowie z "Washington Post".
Doug miał dwa tropy przed sobą. Jednym był naturalnie list miłosny, kolejnym – przewodnik po Paryżu. Mężczyzna podejrzewał, że musiał należeć bądź do Henri'ego, bądź do Betty. Być może Henri dał go ukochanej z okazji wycieczki do Paryża, dołączając do niego list miłosny? Ta ścieżka nie doprowadziła go jednak daleko. Jedyne, co mógł powiedzieć o przewodniku Doug, to to, że został wydany w 1999 roku i przeleżał na półce reżysera wiele lat. Nikt ze znajomych i rodziny nie był w stanie wyjaśnić, skąd się tam wziął.
Doug zauważył też, że w słowach "muzeum" i "miłość" znajdują się błędy ortograficzne – Henri nie mógł być zatem Francuzem, wbrew temu, co sugerowało jego imię. Z całą pewnością był natomiast osobą wykształconą, często podróżującą. Specjalista badający pismo odręczne, do którego zwrócił się po pomoc reżyser, stwierdził też, że Henri to osoba powściągliwa, która otworzyła się dopiero w wyniku niecodziennych okoliczności – takich, jak romans z Betty.
Kobieta z kolei jest całkowitą zagadką. Jedyne, co udało się wywnioskować reżyserowi, to to, że prawdopodobnie urodziła się nie później niż w latach 60., kiedy imię Betty było u szczytu popularności.
Ostatnią wskazówką jest obrazek z pocztówki – miniatura "Kobiety siedzącej pod wierzbami" Moneta. Obraz ten należy do zbiorów Muzeum Narodowego w Waszyngtonie, z czego Doug wywnioskował, że tajemniczy kochanek mógł znajdować się w tym mieście podczas pisania listu. Może nawet pracował w muzeum? Okazało się, że to kolejny fałszywy trop – sklepik muzealny otworzono dopiero w 1996 roku, interesującego Henri'ego obrazu nie wystawiano od 1993 roku, były małe szanse, że mężczyzna nabył pocztówkę właśnie tutaj.
Tajemnica Betty i Henri'ego jak dotąd pozostaje bez rozwiązania. Może kochankowie wciąż żyją i udało im się połączyć? Reżyser zdaje sobie sprawę, że być może nigdy się tego nie dowie.
Źródło: "Washington Post"