W szkołach błyskawicznie przybywa ukraińskich dzieci. "Nie powinniśmy ich oceniać, ale zaadaptować"
Jeszcze wczoraj do polskich szkół było zapisanych 42 tysiące osób z Ukrainy, dziś jest ich już 54 tysiące. Choć nauczyciele nie otrzymali wskazówek, jak wdrażać zagranicznych gości w nasz system oświaty, dwoją się i troją, aby ich zaadaptować. Na przykład nauczyciel Karol Dudek-Różycki zorganizował darmowe lekcje języka polskiego. Zakładał, że przyjdzie 40 osób, przyszło 300.
16.03.2022 | aktual.: 17.03.2022 06:47
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Pani Dorota, nauczycielka klas 1-3 z Wrocławia, wydrukowała sobie alfabet polsko-ukraiński i książeczkę z podstawowymi zwrotami, aby wesprzeć ukraińskie dzieci podczas pierwszych dni w szkole, zwracając się do nich w ich ojczystym języku. Ten mały gest był wyrazem empatii i otwartości.
Karol Dudek-Różycki, nauczyciel i wykładowca, podkreśla, że uciekającym z Ukrainy, zarówno dzieciom, jak i dorosłym, zależy na zintegrowaniu się z Polakami.
- W Krakowie prowadzimy kursy języka polskiego dla osób z Ukrainy, które uciekły przed wojną. Początkowe założenie było takie, że będziemy uczyć 40 osób, zgłosiło się ponad 300. Zajęcia są dwa razy w tygodniu. Są lekcje dla dzieci, młodzieży i dorosłych. Te osoby, które przeżyły dramat wojenny, ale chcą jak najszybciej spłacić swój dług społeczeństwu polskiemu. W ten sposób na to patrzą. Chcą się stać użytecznymi członkami społeczeństwa – twierdzi Dudek-Różycki.
Dodał, że to dlatego dla dorosłych ważna jest praca, a dla dzieci edukacja. Bezpłatne lekcje dla ukraińskich dzieci organizują w Krakowie Fundacja ks. Mieczysława Malińskiego Będzie lepiej i Polskie Stowarzyszenie Nauczycieli Przedmiotów Przyrodniczych. Pomaga Małopolskie Centrum Doskonalenia Nauczycieli, które użyczyło budynek przy ul. Garbarskiej.
- W obecnej sytuacji chodzi o to, żeby dzieci i młodzież obcowała z rówieśnikami, aby poprzez ten kontakt nauczyła się języka polskiego. W mojej opinii nie powinniśmy ich oceniać, ale zaadaptować. Te dzieci przeżyły dramat, opuszczały domy w trakcie bombardowania. Ważne, aby mogły teraz wejść w życie społeczne, a to z pewnością przyczyni się do zmniejszenia traumy – twierdzi.
Dodaje, że język ukraiński jest naszym bratnim językiem, więc komunikacja jest ułatwiona. - Uczniowie, którzy posługują się w domach językiem ukraińskim, a nie rosyjskim, praktycznie wszystko rozumieją. Mam teraz ucznia na lekcji chemii, który po tygodniu nauki w polskiej szkole już potrafił czynnie uczestniczyć w zajęciach — mówi w rozmowie z nami.
"Dzieci są zagubione i przestraszone"
Na forach zrzeszających nauczycieli pojawiły się wpisy typu: "nie dajmy się zwariować, nie ścigajmy się, kto pierwszy nauczy się ukraińskiego", "to oni powinni się uczyć polskiego, nie my ukraińskiego". Większość nauczycieli krytycznie odnosi się do tego typu sugestii, zauważając zagubienie i przerażenie dzieci uciekających przed wojną i chcąc je zintegrować.
– Młodsze dzieci w szczególności przyszły do klas z pozytywnym podejściem i wyobrażeniem, że będzie jak w poprzedniej szkole. Starsze dzieci są zaś pełne obaw, zdystansowane, obserwują i potrzebują więcej czasu, aby się wdrożyć. Musimy pamiętać, że to nie tylko dzieci, które uciekły, zanim odczuły wojnę, ale też te, które siedziały w piwnicach, metrze, ruinach domów, do których strzelano, gdy uciekały. Dzieci, które widziały śmierć i zgliszcza – zauważa nauczycielka Beata Wermińska.
- Wiedza z konkretnych przedmiotów szkolnych nie może być najważniejsza, bo celem musi być ocalenie najpierw dusz i serc. Co jej zdaniem jest teraz najbardziej potrzebne w placówkach szkolnych? – Marzyłby mi się nauczyciel wspomagający z językiem ukraińskim w każdej klasie i psycholog w placówce. Na początek to moim zdaniem wystarczy. A, i zdrowy rozsądek. Dużo zdrowego rozsądku – mówi.
Oddziały przygotowawcze
Na środowej konferencji prasowej minister edukacji Przemysław Czarnek podsumował, że do polskich szkół trafiły 54 tys. dzieci-uchodźców z Ukrainy. Docelowo ma być ich około 500-600 tysięcy. Problemem za chwilę będą braki kadrowe i przepełnione klasy. Nauczyciele obawiają się, że obecna sytuacja sprawi, że spadnie jakość nauczania.
- Wśród nauczycieli dominuje pogląd, że dołączanie ukraińskich dzieci do zwykłych, polskich klas nie będzie służyło ani jednym, ani drugim. Optymalne byłoby tworzenie w wybranych szkołach oddziałów tylko dla dzieci ukraińskich, w których lekcje prowadzone byłyby w ich ojczystym języku przez nauczycieli z Ukrainy, których wielu jest już w Polsce. Umożliwiłoby to pełną realizację podstawy programowej – zauważa z kolei Edyta Kowalska, która uczy informatyki przy granicy z Białorusią.
Zdaniem Karola Dudka-Różyckiego większość uchodźców osiedli się jednak w Polsce, dlatego ważne jest, aby pomóc im w nauce języka. Jego zdaniem stworzenie gett nie będzie temu sprzyjało. – Przyjmujemy osoby z Ukrainy jak braci. My ich zapraszamy. Oczywiście są kwestie polityczne, gdzie ich rozlokować, ale tym powinni się zająć politycy. Pamiętajmy, że wiele miejscowości się wyludnia. Może tam mogliby uchodźcy rozpocząć nowe życie? Nie doprowadźmy do powstawania zamkniętych społeczności ukraińskich, starajmy się ich włączać w naszą kulturę – kwituje nauczyciel z Krakowa.
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!