Gdybym, panie burmistrzu, przyjechał jeszcze
z trójką dzieci, no niby służbowo, wie pan, ale nie
do końca. Czy to byłoby możliwe? Z przymrużeniem oka, ironicznie pytam, ale pan wie, pojawiają się takie doniesienia o
tym, że to jest możliwe, że hotelarze próbują wykorzystywać pewne luki w przepisach - podpiszę jakieś zaświadczenie, że
jestem służbowo, no i będę mógł na tych nartach jednak pojeździć, wcale żadnego materiału nie realizując. Ta szara strefa się rozrasta?
Niestety szara strefa się rozrasta, ja nie mogę pana namawiać do tego, żeby łamać przepisy, z drugiej strony niedobrze
jest, jeżeli przepisy dzisiaj są traktowane z pewnego rodzaju przymrużeniem oka. Inaczej,
to jest nawet takie puszczenie oka ze strony rządzących w stronę branży, tak bym to potraktował.
Czyli okej, jak sobie dobrze wykombinujecie, przepraszam za kolokwializm, to pracujcie. I tu
też chcę zwrócić uwagę na jedną rzecz: dzisiaj w tarczy nie ma wymienionych
hoteli, nie ma wymienionych pensjonatów, czyli rządzący dzisiaj nie wrzucają do do worka
z pomocą tych przedsiębiorców, zakładając, być może,
że właśnie w tenże sposób, kiedy puścimy do nich oko, to sobie poradzą.
Właśnie, a czy pan na przykład rozmawiał z hotelarzami z Karpacza,
którzy wiedząc o tym, o czym pan opowiada, znając tę sytuację, przygotowują się na przykład do imprez sylwestrowych? W jakiś
taki albo inny sposób spodziewa się pan, że ten Sylwester będzie jednak huczny w Karpaczu, a nie będzie kompletnej
ciszy? Czyli jednak przyjadą, tak czy inaczej, na takich albo innych zasadach, klienci?
Są ogłoszenia w mieście, pensjonaty i hotele ogłaszają się, że chętnie przyjmą turystów na
Sylwestra, bo, tak jak wcześniej wspomniałem, dzisiaj wiemy jedno - że jesteśmy zamknięci
do 27 grudnia, więc oficjalnie 28 grudnia branża
wraca na pełnych obrotach do pracy. Póki co mamy przecieki i to też proszę zobaczyć jest dosyć
ciekawe, bo o te rezerwacje, te telefony, zapytania, one są tak naprawdę, można powiedzieć spokojnie,
od połowy listopada. I co ci ludzie dzisiaj mają mówić? Mówią tak, okej, teoretycznie możecie przyjechać, ale nie wiemy
czy mamy brać od was zaliczki, czy jakieś zadatki, bo nie wiemy, co będzie za chwilę.
No dobrze, ale hotelarze
z Karpacza z panem rozmawiają i mówią "panie Radosławie, no niech pan nas ratuje, jesteśmy w takiej sytuacji, niech pan zadzwoni do tej Warszawy, niech pan pojedzie,
niech pan się spotka pan coś zrobi, bo będzie klęska, koniec".
I to robimy. To, co powiedziałem, to nie tylko Karpacz, to jest cała duża koalicja miejscowości
górskich od Bieszczad aż po Góry Izerskie. Tutaj wszyscy mówimy jednym głosem, tu jest pełna mobilizacja, ja
mam zaszczyt i przyjemność być w takiej grupie roboczej wójtów i burmistrzów, którzy reprezentują te gminy
górskie.
A po drugiej stronie jest ściana, czy jednak jest jakaś próba dogadania
się, zrozumienia, wysłuchania przynajmniej waszych argumentów?
Z przykrością stwierdzam, że jest ściana, żeby nie powiedzieć ostrzej - nawet arogancja
i niestety ignorancja. Przepraszam, ale mnie nauczono w życiu nazywać
rzeczy po imieniu i dzisiaj z mojego punktu widzenia jako samorządowca, jako człowiek, który stara się przedstawiać
też w Warszawie te problemy nasze, tutaj ludzi od nas - nie spotykamy się z żadną
propozycja rozwiązania tych problemów.