Burza wokół edukacji zdrowotnej. Prof. Izdebski: To jest paradoks

- Niektórzy zachowują się tak, jakby woleli, żebyśmy byli aseksualni. Tymczasem każdy człowiek jest istotą seksualną - mówi prof. Zbigniewem Izdebski. Rodzice mają czas do 25 września, by zdecydować, czy ich dzieci będą uczęszczać na nowy przedmiot, jakim jest edukacja zdrowotna.

Edukacja zdrowotna weszła do szkółEdukacja zdrowotna weszła do szkół
Źródło zdjęć: © FORUM, PAP
Agnieszka Woźniak

Agnieszka Woźniak, dziennikarka Wirtualnej Polski: Panie profesorze, rusza nowy rok szkolny, a wraz z nim – nowy przedmiot, edukacja zdrowotna. To spełnienie marzeń czy dopiero połowa drogi?

Prof. Zbigniewem Izdebski, pedagog, seksuolog, doradca rodzinny, specjalista w zakresie zdrowia publicznego, koordynator zespołu ekspertów, który przygotował podstawę programową przedmiotu edukacja zdrowotna: To moje wieloletnie marzenie, ale tylko częściowo spełnione. Dlaczego? Bo przedmiot jest fakultatywny, a nie obowiązkowy. Od lat ministrowie zdrowia i edukacji powtarzali, że taki przedmiot jest konieczny. Nawet Rzecznik Praw Pacjenta apelował o jego wprowadzenie. Wszyscy przyznawali: "to ważna idea", ale nikt go nie wdrożył. Dopiero teraz się udało – i to traktuję jako duży sukces.

W przestrzeni publicznej więcej mówi się jednak o kontrowersjach niż o korzyściach.

I to jest paradoks. W Polsce bardzo dużo mówimy o zdrowiu, ale niemal wyłącznie w kontekście chorób, leków, kontraktów z NFZ czy zarobków lekarzy. Ministerstwo Zdrowia to bardziej ministerstwo choroby niż zdrowia. Mało kto mówi o profilaktyce, a to właśnie profilaktyka w dużej mierze decyduje o zachowaniu zdrowia i przedłużaniu życia. Tymczasem Polska znajduje się wśród krajów Europy o jednym z najwyższych wskaźników nadwagi i otyłości wśród dzieci. Bez inwestycji w edukację zdrowotną i profilaktykę, polegającą na przekazywaniu wiedzy i kształtowaniu umiejętności wśród dzieci i młodzieży, nie zmienimy tych statystyk.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Rodzice o edukacji zdrowotnej: "Nie będą mi biskupi mówić, jak wychować dziecko"

A co z hasłami: "seksualizacja", "deprawacja", "odbieranie praw rodzicom". Wielu rodziców pyta: "Dlaczego szkoła ma mówić mojemu dziecku o seksualności? To moja rola".

To nie jest zabieranie rodzicom prawa do wychowywania dzieci. To zwyczajna manipulacja, którą narzucają opinii publicznej niektóre organizacje i episkopat. W programie edukacji zdrowotnej kwestie związane z seksualnością stanowią niespełna 10 proc. treści. Reszta dotyczy odżywiania, aktywności fizycznej, higieny psychicznej, profilaktyki chorób itd. Ale to właśnie seksualność wywołuje najwięcej emocji – nie wśród młodzieży, czyli potencjalnych uczestników zajęć edukacji zdrowotnej, tylko wśród niektórych dorosłych.

Najbardziej niszczące jest stwierdzenie, że program "deprawuje" czy "seksualizuje" dzieci. To absurd. Ten program jest dokładnie odwrotnie – przeciwko seksualizacji, przeciwko deprawacji. Daje młodym ludziom narzędzia, by byli bardziej świadomi i czuli się bezpieczniej. Straszenie seksualizacją to straszenie własnym lękiem, a nie rzeczywistością.

Padają też argumenty demograficzne. Że edukacja zdrowotna jeszcze bardziej zniechęci młodych ludzi do posiadania dzieci.

To także nieprawda. My mówimy o budowaniu poczucia bezpieczeństwa, świadomym planowaniu rodziny. A jeśli ktoś twierdzi, że wcześniejsze zajęcia – wychowanie do życia w rodzinie – były takie prorodzinne i skuteczne, to jak wytłumaczyć fakt, że mimo ich obecności od lat, mimo dwóch godzin religii tygodniowo, Polska ma dramatycznie niski wskaźnik dzietności? Dlaczego Polki za granicą rodzą chętniej niż w Polsce? Bo problem nie leży tylko w tym, czy szkoła mówi o seksualności, tylko w warunkach społecznych, ekonomicznych i poczuciu bezpieczeństwa.

Do Ministerstwa Edukacji wpłynęły tysiące protestów. Czy znalazły się w nich jakiekolwiek merytoryczne uwagi, które faktycznie wpłynęły na program?

Większość listów była zbiorowa, pisana według gotowych wzorców. Jednak wprowadziliśmy również kilka merytorycznych zmian – były one efektem propozycji zgłoszonych również przez towarzystwa i instytucje wspierające edukację zdrowotną. Jeszcze mocniej zaakcentowaliśmy rolę rodziny, choć była obecna od początku. Niektóre treści dotyczące seksualności wprowadzono jako fakultatywne. Uważam, że powinny być obowiązkowe, ale uznaliśmy, że lepiej zrobić krok w stronę dialogu.

Które punkty budzą największe kontrowersje?

W zasadzie wszystko, co dotyczy seksualności. Niektórzy zachowują się tak, jakby woleli, żebyśmy byli aseksualni. Tymczasem każdy człowiek – od urodzenia do śmierci – jest istotą seksualną. Emocje wywołują nawet kwestie dojrzewania psychoseksualnego, nocne polucje czy miesiączka. A przecież to elementarna wiedza o ciele! Gdy mówimy o orientacji seksualnej czy dylematach związanych z tożsamością – napięcie rośnie jeszcze bardziej. Ale czy naprawdę możemy udawać, że te kwestie nie istnieją?

Krytycy mówią, że nie ma podręczników, a nauczyciele nie są przygotowani. Czy nie obawia się pan, że każdy będzie prowadził zajęcia "po swojemu", w duchu własnej ideologii?

Dlatego ruszyły studia podyplomowe – na 11 uczelniach w Polsce, finansowane przez Ministerstwo Edukacji. Ale wiadomo, że proces kształcenia potrwa. W międzyczasie edukację zdrowotną mogą prowadzić nauczyciele biologii, WF-u, przyrody, WDŻ, a także psychologowie. Program jest interdyscyplinarny – szkoła może dzielić go na moduły. Jeden nauczyciel zajmie się zdrowiem fizycznym, drugi psychiką i seksualnością, trzeci – profilaktyką uzależnień. Równocześnie możliwe jest korzystanie szkoły z zasobów innych specjalistów takich jak lekarze, fizjoterapeuci, pielęgniarki czy dietetycy. To wyzwanie, ale możliwe do realizacji.

Jako koordynator zespołu ekspertów ds. edukacji zdrowotnej, spotkał się pan z groźbami, hejtem?

Zdarzało się, że mój wizerunek był wykorzystywany w mediach i na billboardach, które miały straszyć społeczeństwo seksualizują poprzez edukację zdrowotną. Niechęć pojawiła się również kilka dni temu przy okazji przyznania mi tytułu Honorowego Obywatela Miasta Zielona Góra. Podczas obrad rady miasta radny z PiS próbował podważyć tę decyzję, wykorzystując manipulacje wokół mojej działalności i przedmiotu edukacja zdrowotna. Ale jak mawiał prof. Mikołaj Kozakiewicz: uczony to nie prima balerina, nie musi się wszystkim podobać.

Wolałbym, żeby nie było ataków, ale jestem przyzwyczajony. Często redukuje się mnie do roli "seksuologa, który chce seksualizować". Zapomina się, że jestem profesorem pedagogiki, specjalistą zdrowia publicznego. W moich badaniach analizuję nie tylko seksualność, ale też relacje rodzinne, przemoc, uzależnienia, zdrowie psychiczne. To się przemilcza.

Wychowanie do życia w rodzinie było krytykowane, teraz mamy edukację zdrowotną. Może Polacy po prostu nie chcą, żeby szkoła zajmowała się tą sferą?

Może inaczej – Polacy się boją, bo nie mają wiedzy. I to nie jest zarzut, to fakt. My żyjemy w kraju, gdzie politycy nie potrafią odpowiedzieć na pytanie, czym różni się menstruacja od owulacji. Jak mają się czuć rodzice, którzy sami nigdy nie dostali rzetelnej edukacji? Ja ich rozumiem – kochają swoje dzieci, więc chcą je chronić. Ale problem zaczyna się wtedy, kiedy ktoś ten strach cynicznie podsyca, wykorzystując niewiedzę do manipulacji.

Chce pan powiedzieć, że całe to oburzenie wynika tylko z polityki?

Dokładnie. Bo proszę zwrócić uwagę – młodzież nie protestuje. To dorośli wpadają w panikę. I to nie dlatego, że przeczytali program. Większość rodziców go nie zna. Słyszą tylko hasła: "seksualizacja dzieci", "ideologia". To nieprawda. W programie mówi się o rodzinie, o odpowiedzialności, o zdrowych relacjach. Ale łatwiej krzyczeć, niż czytać, co dokładnie zawiera ten przedmiot.

Edukacja zdrowotna została upolityczniona. W Polsce edukacja seksualna od zawsze była politycznym narzędziem. Teraz podobny los spotkał zdrowie. A przecież mówimy o depresji wśród nastolatków, samobójstwach, uzależnieniach, epidemii otyłości. Ten przedmiot jest oparty na medycynie opartej na dowodach. To nie ideologia, tylko prewencja.

Czy nie boi się pan, że ten przedmiot skończy jak wiele innych dobrych pomysłów: na papierze?

To zawsze ryzyko. Ale edukacja zdrowotna to program długofalowy. Tu nie chodzi o szybki efekt. Chodzi o to, żeby dzisiejsze dzieci w dorosłości były zdrowsze i świadome. Żeby wiedziały, jak dbać o siebie zarówno teraz, jak i w dorosłości, a także w starości. Polska się starzeje, a długość życia rośnie – jednak liczba lat przeżywanych w zdrowiu jest krótsza niż w wielu krajach Europy Zachodniej. My musimy pokazać młodym, jak zachować zdrowie jak najdłużej.

Edukacja jest po to, żebyśmy nie umierali przedwcześnie często z powodu ignorancji. Aby nie wychowywać pokoleń ludzi zestresowanych, z chorobami tak zwanymi cywilizacyjnymi, uzależnionych od używek i nieświadomych własnego ciała.

Rozmawiała Agnieszka Woźniak, dziennikarka Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie

Jesienią pchają się do domu na potęgę. Przyciąga je jedno
Jesienią pchają się do domu na potęgę. Przyciąga je jedno
Rozwiedli się po dwóch latach. "Zaciskałam zęby w nocy"
Rozwiedli się po dwóch latach. "Zaciskałam zęby w nocy"
Szwedzka ministra zemdlała na konferencji. Przyczyna już jest znana
Szwedzka ministra zemdlała na konferencji. Przyczyna już jest znana
Zmienił wizerunek. Stylistka: "To nie przypadek"
Zmienił wizerunek. Stylistka: "To nie przypadek"
Postawił matce ultimatum. "Zrobiła mi najpiękniejszy prezent w życiu"
Postawił matce ultimatum. "Zrobiła mi najpiękniejszy prezent w życiu"
Postaw na balkonie. Zapomnisz o uciążliwych gołębiach
Postaw na balkonie. Zapomnisz o uciążliwych gołębiach
Krytykują nawet biust jej synowej. Dowbor nie ukrywa, co o tym myśli
Krytykują nawet biust jej synowej. Dowbor nie ukrywa, co o tym myśli
Straciła znajomych, gdy przestała udawać. "Całe życie oszukiwałam"
Straciła znajomych, gdy przestała udawać. "Całe życie oszukiwałam"
W takim stroju poszła na randkę z mężem. Są zdjęcia
W takim stroju poszła na randkę z mężem. Są zdjęcia
Połóż na poddaszu. Kuny szybko się wyniosą
Połóż na poddaszu. Kuny szybko się wyniosą
Tak pies wysyła "ostatnie ostrzeżenie". Lepiej nie lekceważ
Tak pies wysyła "ostatnie ostrzeżenie". Lepiej nie lekceważ
Nastolatka o "szon patrolach". Mówi, do czego są zdolni
Nastolatka o "szon patrolach". Mówi, do czego są zdolni