Blisko ludziByła ofiarą przemocy. Dziś muzyką pomaga takim jak ona

Była ofiarą przemocy. Dziś muzyką pomaga takim jak ona

Po rzucaniu nią po ścianach i kolejnej awanturze przynosił kwiaty. Suszyła je. – Moja osobista ściana płaczu była pełna zasuszonych róż – mówi Luiza Staniec-Moir. Producentka muzyczna i kompozytorka przez prawie 5 lat była ofiarą przemocy domowej. Obecnie wspiera kobiety, które przechodzą przez podobne piekło i prowadzi sesje z muzykoterapii, o których opowiada w rozmowie z WP Kobieta.

Luiza mówi "nie" przemocy wobec kobiet
Luiza mówi "nie" przemocy wobec kobiet
Źródło zdjęć: © Archiwum prywatne | Monika S. Jakubowska

26.03.2021 13:14

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

24 lata temu Luiza Staniec-Moir była ofiarą przemocy domowej. Po prawie 5 latach koszmaru odeszła od partnera. W tym trudnym czasie muzyka i pisanie piosenek były dla niej formą terapii. Po latach, kiedy udało jej się ułożyć sobie życie na nowo, zaczęła studiować muzykoterapię na Uniwersytecie w Bristolu. Obecnie w ramach projektu Sounds Like Women prowadzi warsztaty muzyczno-terapeutyczne poświęcone kobietom, które są w toksycznej relacji lub z niej wyszły.

Justyna Sokołowska, WP Kobieta: Luizo, czy poprzez muzykę kobietom łatwiej jest się otworzyć i zacząć mówić o problemie?

Luiza Staniec-Moir: Tak, bo muzyka jest w stanie dotrzeć do ogromnych pokładów emocji ukrytych w podświadomości. Piosenka nie jest takim powiedzeniem wprost, że byłam bita, poniżana, czuję się strasznie. To jest udowodnione naukowo, że muzyka dociera bardzo głęboko do emocji. Pozwala powiedzieć to, co czasem nie przechodzi przez gardło.

Obraz
© Archiwum prywatne | John Szabanowicz

Co dokładnie robicie na takich warsztatach terapii muzyką?

Czasem piszemy piosenki i dziewczyny opisują swoje historie. Innym razem słuchamy muzyki albo śpiewamy. Bywa, że słuchając muzyki, rozmawiamy o problemach, jesteśmy razem i to już jest formą terapii. Przede wszystkim chodzi tu o bycie ze sobą, wspólne przeżywanie, nawiązywanie relacji poprzez muzykę i dźwięki. Kobiety muszą w tej relacji poczuć się bezpiecznie, bo tylko wtedy będą miały siłę i odwagę, by opowiedzieć, przez co przeszły.

Czy podczas takiej grupowej sesji rozmawiacie o przemocy, unikacie tego tematu, czy może wychodzi on przy okazji?

Jeżeli któraś z kobiet chce o tym powiedzieć, to mówi. Czasem więc nasza sesja staje się sesją mówioną, bo jeżeli kobieta przychodzi i w danym dniu potrzebuje tylko pogadać, to wtedy słuchamy i rozmawiamy. To dla niej ważne, kiedy ktoś daje swój czas i chce jej wysłuchać. Kiedy po jednej z sesji terapeutycznych zapytałam, co dla dziewczyn było w czasie tej sesji najważniejsze, wszystkie niemal odpowiedziały: "To, że w ogóle mnie wysłuchałaś".

Czy zdarza się, że dziewczyny, uwalniając nagromadzone często przez lata emocje, zaczynają płakać w trakcie sesji z muzyką?

Oczywiście! Ja zresztą też wtedy z nimi płaczę. Wszystkie się rozklejamy. W tych kobietach widzę też siebie sprzed wielu lat, kiedy przeżywałam dokładnie to samo, co one teraz. Mam już co prawda jakiś dystans do tego, co mnie spotkało, ale wciąż widzę siebie w opowiadanych przez nie sytuacjach. Swoją drogą, przemoc domowa to są powtarzające się cykle i schematy. Wszystkie są do siebie bardzo podobne w każdej prawie relacji przemocowej.

Czego nie powinno się mówić kobiecie, która doświadcza przemocy w związku?

Nie wolno mówić: "Dlaczego od niego nie odejdziesz, nie bądź głupia" i tym podobne, bo to jeszcze bardziej ją dobija i obarcza odpowiedzialnością za to, że ta sytuacja nadal trwa. Ja też wiele lat temu słyszałam słowa: "Jak ty możesz w ogóle z kimś takim być?". Wyobraźmy sobie, jak to działa na i tak już pogrążoną w depresji kobietę. Ona nie wie, dokąd iść, a ktoś jeszcze jej mówi, że ona jest głupia, bo z nim jest. Ja o sobie też tak myślałam, że na coś takiego zasługuję, żeby być rzucaną po ścianach. Robi się z tego taki łańcuch, który coraz bardziej kobieta zaciska sobie na szyi.

Obraz
© Archiwum prywatne | Monika S. Jakubowska

W takim razie jakimi słowami ją wesprzeć? Jak w bezpieczny sposób dać jej do zrozumienia, że widzimy, że dzieje się coś złego?

"Co mogę dla ciebie zrobić?" – to jest jedyne, co naprawdę działa. To pytanie nie krzywdzi. Zauważmy, jak uderzająca jest ta powtarzalność pewnych sytuacji w takich związkach przemocowych. Mój ekspartner po każdej sytuacji, kiedy mnie popychał czy rzucał mną o ścianę, na drugi dzień przynosił mi kwiaty. Myślał, że jak mi je da, to sprawa będzie załatwiona. Każdą z tych róż wieszałam potem obok siebie, główką do dołu, i suszyłam. Pod koniec tego związku była ich ogromna ilość, zajmująca całą niemal ścianę. Nazywam ją swoją ścianą płaczu. Też myślałam, tak jak inne ofiary przemocy, że może on już kolejny raz tego nie zrobi, bo w końcu przyniósł kwiaty, czyli nie jest taki zły.

Taki jest mechanizm uzależniania się od schematu przemocowego. Tymczasem prawda jest taka, że on się nie zmieni. Przerwać to mogą tylko same kobiety, jeśli są bardzo silne i mają dobrą pomoc psychologiczną. Mnie pomogła muzyka, bo ja nie miałam praktycznie żadnej pomocy z zewnątrz. Jedynie moja przyjaciółka zaproponowała mi, żebym u niej zamieszkała. Pomogła mi też znaleźć pracę, żebym mogła stanąć na nogi. Nie pytała mnie, jak ja mogę z nim być, w przeciwieństwie do innych znajomych. Wciąż pamiętam, jak fatalnie się po tych słowach czułam.

Wspomniałaś, że muzyka też ci wtedy pomogła…

Tak, dlatego chciałabym, żeby chociażby samo przyjście kobiet na zajęcia z muzykoterapii pomogło im zrobić ten pierwszy krok do uwolnienia się od toksycznej relacji. Może muzyka będzie zapalnikiem do podjęcia tej decyzji, bo kiedy ja zaczęłam pisać piosenki, to mnie bardzo wzmocniło. Słuchałam w tym czasie też muzyki Portishead z nurtu trip hop. Pamiętam, jak słuchałam tego, jadąc samochodem i ryczałam w tym swoim małym Fiacie.

Czy to dobry pomysł, żeby będąc w takim kiepskim stanie psychicznym słuchać dołujących piosenek?

Jeżeli czujesz się zdołowana, to pomyśl sobie, jak się poczujesz, kiedy nagle zacznie ci grać radośnie "I am happy"? Naprawdę poczujesz się happy? Nie! W tym momencie te piosenki w tobie nie grają, nie przemawiają do ciebie. Na grupowej muzykoterapii kobiet, kiedy czujemy, że nastrój jest kiepski, to pomocne może być włączenie muzyki, która gra na taką samą nutę. Od czegoś trzeba zacząć. Jeżeli chce się pomóc komuś odbić od dna, trzeba stanąć twarzą w twarz z tym demonem. Nie ma innej drogi, bo inaczej tylko zamiatasz pod dywan. Musisz po prostu skonfrontować się z tym, co jest w tobie w środku, przegryźć to w sobie, żeby ruszyć z miejsca. Muzyka pozwala się skomunikować z prawdą.

Jesteś pomysłodawczynią projektu wspierającego ofiary przemocy domowej. W ramach Sounds Like Women odbywały się już koncerty w Polsce. Planujecie kolejne działania z myślą o Polkach?

W tej chwili współpracujemy z Niebieską Linią, więc niewykluczone, że zorganizujemy razem zajęcia muzykoterapii online dla Polek dotkniętych przemocą. Jeśli Covid-19 nie pokrzyżuje nam planów, to być może zrobimy też pilotażowe warsztaty, bo jednak muzykoterapia online to nie to samo, co spotkanie na żywo. To są dźwięki, bycie razem, a online to czasem przeszkody techniczne dla niektórych kobiet nie do pokonania.

Co więcej, kiedy wprowadzałam muzykoterapię dla kobiet, ofiar przemocy, próbowałam znaleźć jakiekolwiek materiały na ten temat. Owszem, są terapie dla ludzi po traumach, ale takiej dedykowanej kobietom będącym w związku przemocowym – nie ma. To chociażby pokazuje, jak wiele jeszcze jest do zrobienia, jeśli chodzi o ten problem społeczny.

Przypomnijmy, że Niebieska Linia 22 668-70-00 (lub 800 12 00 02 czynna przez całą dobę) dla ofiar przemocy, działa codziennie od 12:00 - 18:00, a dyżury pełnią psycholodzy i prawnicy.

Komentarze (307)