Cara Delevingne o depresji: „Było tak źle, że Kate Moss musiała mnie zbierać z podłogi”
Cara Delevingne pracuje jako modelka od 17 roku życia. Jednak zanim jeszcze trafiła na wybiegi zmagała się z silną depresją i myślami samobójczymi. Choć przeszła terapię i przyjmowała leki, najbardziej w walce o zdrowie psychiczne pomogła jej Kate Moss.
Cara Delevingne pracuje jako modelka od 17 roku życia. Jednak zanim jeszcze trafiła na wybiegi, zmagała się z silną depresją i myślami samobójczymi. Choć przeszła terapię i przyjmowała leki, najbardziej w walce o zdrowie psychiczne pomogła jej Kate Moss.
Mówi się, że w świecie mody nie ma prawdziwej przyjaźni. Kłam tej teorii zadała Cara Delevingne, gdy podczas szczytu Women in the World w Londynie przyznała, że gdy przez lata zmagała się z depresją oraz łuszczycą, to Kate Moss była dla niej największym wsparciem. Plotki o kłopotach Cary Delevingne krążyły już od dawna. 23-letnia modelka postanowiła raz na zawsze wyjaśnić sprawę i w piątek przyznała, że od 8 lat walczy z depresją.
Po raz pierwszy zaburzenia psychiczne zdiagnozowano u Cary gdy ta miała 15 lat. „Bardzo chciałam mieć dobre wyniki w nauce, żeby zadowolić moich rodziców i rodzinę. Nie zależało mi bardzo na szkole, bo wiedziałam, że nie jestem za dobra. Ale starałam się jak mogłam, pewnie nawet za bardzo, bo doprowadziłam się do załamania nerwowego,” przyznała szczerze podczas niedawnego wywiadu w Londynie. „Mam sporo trudności w uczeniu się. Wystarczy spojrzeć na to, jak kiepsko piszę,” dodała.
Cara przyznała, że już jako nastolatka miała myśli samobójcze. Problem szybko wymknął się spod kontroli. „Nie chciałam już żyć. Miałam wrażenie, że jestem zupełnie sama. Chciałam, żeby świat mnie połknął, nic nie wydawało się lepsze od śmierci.” Na szczęście rodzice Cary zauważyli, że z dziewczyną dzieje się coś złego. Została zabrana ze szkoły, przeszła terapię i zaczęła brać leki. Ostatecznie zakończyła edukację jako 17-latka i zaczęła pracę jako modelka.
Również w tej dziedzinie Delevingne chciała dać z siebie wszystko. Nie była asertywna, nie umiała odrzucać propozycji, była przepracowana. Stres, ciągłe podróże, zmiany makijażu sprawiły, że nabawiła się łuszczycy. Wszystko wskazywało na to, że Delevingne znów znalazła się na równi pochyłej. Był przecież taki moment, że Cara pojawiała się dosłownie wszędzie: okładki „Vogue”, pokazy Chanel, kampanie Burberry czy Mulberry. Jej kalendarz był zapełniony na kilka miesięcy do przodu mimo, iż w środowisku wiedziano, że współpraca z młodą modelką nie należy do najłatwiejszych.
Zbawieniem dla Cary okazała się przyjaźń z Kate Moss. Doświadczona modelka, ikona biznesu, uczestniczka wielu skandali, od początku radziła dziewczynie, żeby zwolniła tempo, zaczęła zajmować się sobą i szukała pomocy, nie tylko w kwestii depresji, ale i problemów ze skórą, które Cara początkowo zupełnie ignorowała. „Wszystkie problemy starałam się maskować lekami. To było powierzchowne działanie. Nie miałam czasu na dotarcie do ich sedna. Bardzo potrzebowałam, żeby ktoś mnie powstrzymał, żeby powiedział, że muszę zrobić sobie przerwę,” wspomina. Tym kimś okazała się być Kate Moss. “W końcu miałam odwagę powiedzieć nie. Zrobiłam tak, jak radziła mi Kate Moss, gdy zbierała mnie z podłogi.”
Jeśli więc przez ostatnie miesiące zastanawialiście się, dlaczego będąc u szczytu kariery Cara Delevingne postanowiła mocno ograniczyć swoją obecność na wybiegu, znacie już odpowiedź. Młoda modelka podjęła taką decyzję z troski o własne zdrowie. I za to podziękowania należą się Kate Moss. Carze należą się słowa uznania. Swoim szczerym wyznaniem pokazała nie tylko, że depresja to choroba, która może dotknąć każdego, ale też udowodniła, że można z nią walczyć i wygrywać. Ważne aby w tej walce nie być osamotnionym. „Chodzi o to, żeby otaczać się ludźmi, którym twoje dobro leży na sercu,” podsumowała.
Aleksandra Kisiel/ Kobieta WP