Blisko ludziChrissy Teigen o depresji poporodowej

    Chrissy Teigen o depresji poporodowej

    Chrissy Teigen o depresji poporodowej
    Źródło zdjęć: © Materiały prasowe
    1 / 6

    Wyznanie z okładki

    Obraz
    © Materiały prasowe

    Chrissy Teigen, supermodelka, autorka książek kucharskich, prowadząca program „Lip Sync Battle”, supermenka mediów społecznościowych, która potrafi mówić o wszystkim, od kwietnia 2016 roku skrywała pewien sekret. Podzieliła się nim dopiero teraz, przy okazji okładkowej sesji dla amerykańskiej edycji „Glamour”. Redakcja poprosiła ją o napisanie osobistego eseju na dowolny temat. Teigen postanowiła opowiedzieć o bolesnych początkach macierzyństwa i opisała swoją walkę z depresją poporodową.

    Depresja poporodowa dotyczy 10-20 proc. kobiet (brak dokładnych statystyk wynika z faktu, iż u wielu kobiet pozostaje niezdiagnozowana lub nie zgłaszają się one po pomoc do specjalistów). To bardziej dotkliwa i długotrwała wersja apatii poporodowej znanej jako „baby blues” (obniżenie nastroju pojawia się już w pierwszej dobie po narodzinach dziecka i dotyczy co drugiej kobiety). Jeszcze do niedawna o problemie mówiono tylko w kontekście tragicznych wydarzeń - śmierci dzieci z rąk matek czy skandalicznych zaniedbań. Nic więc dziwnego, że chorobę kojarzono raczej z ekstremalnymi przypadkami i patologią. Tymczasem depresja poporodowa nie omija gwiazd oraz wykształconych, dobrze sytuowanych kobiet. Przykładów z pierwszych stron gazet jest multum. W marcowym numerze „Glamour” do swoich zmagań z chorobą przyznała się Chrissy Teigen. Było to ogromne zaskoczenie, bo 31-letnia modelka, żona Johna Legenda wydaje się być najbardziej pogodną i roześmianą z kobiet w Hollywood. Tymczasem okazuje się, że czas po narodzinach jej córki Luny był koszmarem.

    2 / 6

    Trudne początki

    Obraz
    © Instagram.com

    W sierpniu Teigen wróciła do pracy na planie „Lip Sync Battle”. Ekipa telewizyjna była wspaniała. Gwiazda miała w swojej przebieralni wydzielony pokoik dla córki. Wszyscy dbali o to, aby muzyka nie była zbyt głośna, a temperatura w studio zbyt niska. Chrissy miała świadomość, że współpracownicy robią co mogą, aby ułatwić jej życie. Mimo wszystko młoda mama czuła się źle. - Byłam inną osobą. Wstawanie z łóżka wiązało się z bólem. Bolały mnie plecy, ramiona, nadgarstki. Straciłam apetyt. Potrafiłam nie jeść nic przez dwa dni, a przecież wiesz, jak ważne jest dla mnie jedzenie. Straciłam też cierpliwość do ludzi - wylicza modelka. Chrissy zupełnie nie wiedziała, co się z nią dzieje. Najpierw przypuszczała, że wszystko wróci do normy, gdy wraz z rodziną w końcu wprowadzi się do domu. Z powodu remontu Teigen, Legend i Luna mieszkali w hotelu. Jednak zmiana lokum nic nie dała. Wręcz przeciwnie, gwiazda w ogóle przestała wychodzić do ludzi. - Gdy nie byłam w studio, nie wychodziłam z domu. Gdy ktoś do mnie przychodził i był mokry, pytałam czy pada. Skąd mogłam wiedzieć, skoro wszystkie rolety były zasłonięte. Większość dni spędzałam na kanapie, w jednym miejscu. Rzadko miałam siłę, by pójść na górę do sypialni. John spał ze mną na tej kanapie, czasem przez cztery noce z rzędu. Zaczęłam trzymać szlafroki i wygodne ubrania w spiżarni, żebym nie musiała chodzić na piętro, gdy John był w pracy. Było też sporo spontanicznego płaczu - zdradza.

    3 / 6

    Właściwa diagnoza

    Obraz
    © Getty Images

    Dopiero w grudniu Teigen trafiła do lekarza, który natychmiast rozpoznał u niej depresję poporodową i stany lękowe. - Byłam wykończona i jednocześnie szczęśliwa, że w końcu możemy wkroczyć na drogę ku poprawie. John czuł tak samo. Zaczęłam brać antydepresanty, które pomogły. I zaczęłam dzielić się informacją z rodziną i przyjaciółmi. Miałam wrażenie, że każdy zasługiwał na wyjaśnienie, a że nie wiedziałam, jak inaczej to powiedzieć, mówiłam wprost. Z każdym razem było coraz łatwiej - wspomina w swoim eseju, ale jednocześnie przyznaje, że do dziś ma problem ze słowem depresja. Głównie dlatego, że przeraża ono wiele osób. Ma jednak świadomość, że nazywanie rzeczy po imieniu pomaga usunąć piętno i oswoić zjawisko.
    Co ciekawe, zanim pojawiła się w gabinecie lekarskim, Chrissy ani przez chwilę nie pomyślała, że cierpi na depresję, choć co siódma matka w USA zmaga się z tym problemem. - Przed diagnozą nigdy w życiu żadna osoba nie powiedziała mi „Mam depresję poporodową”. Dorastałam w latach dziewięćdziesiątych i łączyłam tę chorobę z Susan Smith (kobieta, która chorowała na depresję, skazana na dożywocie za zabicie swoich dwóch synów), z ludźmi, którzy nie lubią swoich dzieci lub chcą je skrzywdzić. Ja nie czułam nic takiego. Codziennie patrzyłam na Lunę z zachwytem. Więc nie myślałam, że to się dzieje to depresja poporodowa - podsumowuje Teigen i bardzo szczerze przyznaje, że nie sądziła iż coś takiego może dotknąć właśnie ją. - Mam świetne życie. Wszelką wyobrażalną pomoc: Johna, mojej mamy, niani. Ale depresja poporodowa nie dyskryminuje. Nie mogłam tego kontrolować. I może dlatego tak długo zwlekałam z zabraniem głosu. Czuję się samolubnie, dziwnie, mówiąc głośno, że sobie nie radzę.

    4 / 6

    Powiedzieć głośno

    Modelka podkreśla, że nie czuje się ekspertem w temacie. I ma świadomość, że z jej statusem i zasobami, ma zdecydowanie łatwiejszą sytuację niż pracujące matki pozbawione podstawowej pomocy. Przy okazji dorzuca kamyczek do ogródka Donalda Trumpa, mówiąc, iż nie wyobraża sobie, jak radzić mają sobie kobiety, które przez decyzje prezydenta lada moment stracą dostęp do opieki zdrowotnej. Dodaje też, że głośne mówienie o problemach, z jakimi borykają się kobiety, to podstawa. Zwłaszcza, że po dwóch miesiącach przyjmowania leków i terapii Teigen czuje się o wiele lepiej. Nadal ma lepsze i gorsze dni. Ale w końcu uwierzyła, że wyjdzie z tego i cieszy się, że ma coraz więcej energii, by przeżywać każdy dzień ze swoją córką.

    5 / 6

    Historia Hayden

    Warto dodać, że Teigen nie jest jedyną młodą mamą, która podzieliła się swoją historią. W 2015 roku Hayden Panettiere, aktorka i narzeczona Władimira Kliczko dobrowolnie poddała się terapii w zamkniętej klinice. Depresja poporodowa pojawiła się tuż po narodzinach jej pierwszej córki Kai i nie ustępowała. Panettier postanowiła więc dać sobie czas na wyzdrowienie. W 2016 roku ponownie podjęła leczenie, bowiem choroba powróciła. Przez cały czas Heiden głośno mówiła o swoich zmaganiach. I przekonywała kobiety, by szukały pomocy, a przede wszystkim - nie zapominały o sobie. Gdy na świat przyszła Kaia, Panettier w pełni oddała się córce, początkowo ignorując objawy. To zresztą klasyczna sytuacja. Świeżo upieczone matki często spotykają się z negatywną oceną ze strony środowiska. Wiele osób wręcz uważa, że depresja poporodowa nie istnieje, a matkom, które na nią chorują, zarzucają lenistwo czy nieumiejętność dostosowania się do nowej rzeczywistości.

    6 / 6

    Głosy znad Wisły

    Na polskim podwórku również nie brakuje gwiazd, dla których początki macierzyństwa były trudne. Monika Richardson, Dorota Gardias czy Agnieszka Chylińska otwarcie mówiły o przepłakanych dniach i nocach. Bywa, że wypowiedzi gwiazd są pierwszym (a czasem - jedynym) źródłem informacji dla wielu kobiet. Niestety, znacząca część lekarzy i położnych nadal pomija kwestię zdrowia psychicznego młodych matek. Nie informują ich o zagrożeniu apatią poporodową, która może przekształcić się w depresję, a problemy z samopoczuciem zrzucane są na karb hormonów czy przemęczenia. Marta, która w listopadzie urodziła córeczkę, przez całą ciążę i pobyt w szpitalu przy okazji porodu nie usłyszała ani razu terminu „depresja poporodowa”. - Moja lekarka prowadząca przypominała mi tylko, żebym nie brała na siebie zbyt wiele obowiązków. Że priorytety to ja i moje dziecko. Ale nie mówiła, że jeśli obniżony nastrój, ból i wszelkie inne objawy utrzymują się, mogę mieć do czynienia z depresją. Podobnie było w szkole rodzenia, choć przyznaję, że położne starały się uczulić ojców. Przypominały im, że mają wobec dziecka takie same obowiązki jak matka i że ich partnerka potrzebuje wsparcia, ale też wyrozumiałości. Myślę, że mój tata trzydzieści lat temu nie usłyszał takiego zdania od nikogo. Na szczęście poradził sobie z ojcostwem po mistrzowsku - dodaje Marta.
    Moja koleżanka na szczęście nie doświadczyła żadnych problemów ze spektrum depresji. Ale inne kobiety nie mają tyle szczęścia. Jeśli do tego nie wiedzą, gdzie szukać pomocy, ich dalsze losy mogą być dramatyczne. A jak pokazuje historia Chrissy - właściwa diagnoza to najważniejszy krok na drodze do pełnego wyzdrowienia.

    Źródło artykułu:WP Kobieta
    Komentarze (2)