Ciemna strona latania. Prawda, która jest niewygodna nawet dla aktywistek klimatycznych
Polak emituje około 8 ton CO2 rocznie. Międzykontynentalny lot w obie strony to ponad 1 tona wyemitowanego CO2, więc tyle, co 1,5 miesiąca naszego normalnego życia. Chociaż zwiedzanie świata jest w modzie, to pora zrozumieć, że częste latanie powinno być passe.
Odkąd tanie linie lotnicze zdominowały rynek, latanie przestało być przywilejem elit. Obecnie można upolować bilety na weekend do Rzymu czy Lizbony nawet za sto złotych. Dla przeciętnego Kowalskiego naznaczonego piętnem komunizmu, to istna brama do raju. W końcu można za półdarmo zobaczyć kawałek innego świata. Niestety idący z duchem czasu obywatel musi się pogodzić z przykrym faktem - częste latanie robi się passe.
Świat budzi się z letargu i dostrzega, że wygodny styl życia może finalnie odbić się nam czkawką. Postulaty ekologów powoli przestają być postrzegane jako fanaberie, bo zaczynamy sobie uświadamiać, że jeśli radykalnie nie zmienimy podejścia, to za kilkadziesiąt lat możemy obudzić się na planecie rodem z filmów katastroficznych.
O ile już zaczynamy bulwersować się widząc plastikowe słomki w pubach, zwracać uwagę na marnowanie wody i domagać się od wielkich koncernów zmiany polityki na bardziej proekologiczną, o tyle mało kto potrafi zrezygnować z podróżowania samolotem. Nie ma co się dziwić. W dzisiejszych czasach, gdy prawie każdy z nas jest w nieustannym niedoczasie, przeloty są istnym wybawieniem.
Niewygodna prawda
Szkodliwy wpływ podróżowania samolotami jest pomijany nawet przez wiele aktywistek klimatycznych, które są za pan brat z segregacją odpadów i znają tuzin sposobów na wykorzystanie gnijącego banana. Chyba tylko Greta Thunberg zdecyduje się na kilkunastodniową podróż statkiem bez dostępu do bieżącej wody.
Ludzie z pierwszych stron gazet również nie pomagają. Ostatnio Anna Wendzikowska pochwaliła się, że zwiedziła 75 krajów i postawiła sobie cel, aby do czterdziestki dobić do setki. Z kolei Anna Skura lata z córką odkąd ta przyszła na świat i porównuje te podróże do wyjścia z dzieckiem na długi spacer.
Tymczasem statystyki są nieubłagane. Gdybyśmy przyjęli sektor lotniczy jako jeden kraj, to znalazłby się on w pierwszej dziesiątce największych emitentów gazów cieplarnianych. Eksperci wyliczyli, że problem emisji zanieczyszczeń z sektora lotniczego będzie nasilał się z każdym rokiem, ponieważ popyt na przeloty notorycznie wzrasta, a linie lotnicze uruchamiają kolejne połączenia. Sam Ryanair zatruwa środowisko bardziej niż niejedna elektrownia.
To niewygodna prawda również i dla mnie. W przeciągu ostatnich dwunastu miesięcy weszłam na pokład samolotu co najmniej dwadzieścia razy. Były to zarówno podróże po Europie, jak i międzymiastowe. Niech pierwszy rzuci komentarzem, kto zrezygnowałby z kilkudziesięciominutowego lotu Warszawa-Kraków na rzecz czterokrotnie dłuższej podróży pociągiem, często za taką samą cenę. To absurd, ale niejednokrotnie bilet na pociąg Pendolino był droższy, niż promocyjny przelot samolotem. Nie powiem, że od dzisiaj moja stopa nie stanie na płycie lotniska, ale zamierzam dwa razy zastanowić się zanim wybiorę tę formę podróżowania.
Jeśli chcemy wymusić na światowych korporacjach zmiany, musimy się poświęcić. Walka o lepsze jutro chyba jeszcze nigdy nie była tak uciążliwa. Teraz już nie chodzi o to, żeby szukać szybszych i wygodniejszych rozwiązań, lecz nauczyć się rezygnować z nich. To niewygodne, ale konieczne.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl