Co robimy, kiedy dziecko mówi „nie”?
Przynajmniej kilkanaście razy dziennie kilkuletnie dziecko nam odmawia. Rzadko kiedy delikatnie. Zazwyczaj stanowczo i kategorycznie. A my chcemy, żeby było na „tak”. Cóż zrobić?
Przynajmniej kilkanaście razy dziennie kilkuletnie dziecko nam odmawia. Rzadko kiedy delikatnie. Zazwyczaj stanowczo i kategorycznie. A my chcemy, żeby było na „tak”. Cóż zrobić?
Każdy rodzic ma na to jakiś sposób. Niektórzy używają szantażu i mówią: „Jeśli natychmiast nie pójdziesz umyć rąk, zapomnij o wieczornym oglądaniu bajek”. Albo: „Choć tu do mnie natychmiast albo zrzucę twojego ulubionego pluszaka z balkonu!”. I najgorsze: „Albo zjesz całą zupę do końca, albo dostaniesz w pupę”. Z pewnością ten sposób może być w pewnych rodzinach skuteczny, ale nie za bardzo wychowawczy ani humanitarny. Odrzucamy go z Tatką względem naszej córki z całą surowością.
Odrzucamy także wszelkie działania na siłę. Owszem, jestem w stanie zawlec dziecko za ręce do kuchni i posadzić na krzesełku w celu konsumpcji, ale długo nie usiedzi, jeśli uwiera ją myśl, że kto ją do tego zmusił. Dziecko w dużej mierze musi dochodzić do wszystkiego samo.
Są też inne sposoby. Możemy spróbować tłumaczeń, namów, wielu długich debat na temat wartości płynących ze słuchania matki i tatki. Można dziecko edukować słownie, aż nam język odpadnie. Pewnie da to wymierne efekty w przyszłości, ale kiedy idziesz ulicą i bardzo się śpieszysz, a twoje dziecko chce iść teraz, natychmiast, w przeciwną stronę – nie próbuj wchodzić z nim w długie dysputy. Na pewno się spóźnisz.
Na pytanie – co robić, długo szukałam odpowiedzi. Z powodu nadejścia buntu dwulatki, musiałam przyśpieszyć znajdywanie rozwiązania. I wreszcie mam coś, co skutkuje za każdym razem. Przynajmniej na razie. Jadźka bowiem daje się podpuszczać jak dziecko. Jeśli mówi mi „nie” i odmawia zrobienia jakiejś czynności, nie przejmuję się, nie krzyczę, nie wyrywam włosów z głowy i nie daję w pupę. Mówię tylko, że ja to zrobię. I to czynię. Jak tylko zacznę, ona już jest przy mnie i wykonuje wszystkie polecenia, jakie tylko sobie wymyślę. Prześledźmy kilka przypadków.
Największe problemy sprawia kwestia ubierania się przed wyjściem z domu. Wiadomo, szybko, szybko, jestem już gotowa, trzy torby spakowane, ja ubrana i wymalowana, trzeba jeszcze włożyć dziecko w sweter i kurtkę, czapkę i buty. A Jadźka ma lepsze zajęcia. Mówię najpierw najzwyczajniej w świecie: „Iguś, ubierz kurtkę, jedziemy do babci. Lubisz babcię, fajnie będzie”. Słyszę na to „nie” i jakoś wcale się nie dziwię. Przyzwyczaiłam się. Proszę kategoryczniej jeszcze raz, a jak to nie daje rezultatu, sięgam po tajną broń.
„Nie? To nie. To ja założę”. I zaczynam wciskać swoją wielką grabę w jej kurteczkę i wielkie syry w małe buciki. Tego to ona nie zdzierży. Pojawia się przy mnie natychmiast i woła: „Jaga! Jaga!”, czyli, że to ona natychmiast chce się ubrać. I faktycznie. Po cichu, bez płaczu daje sobie założyć, co tylko sobie wymyślę. Byle to ona, a nie matka robiła.
Podobnie jest ze wszystkim. Podam przykład inny, bardziej wyrazisty. Wczoraj Jadźka zrobiła kupę do nocnika (brawo, brawo!), ale za nic nie chciała dać się zaciągnąć do umywalki, gdzie miała odbyć się toaleta zadka. Tata prosił i nalegał, a ona z tą brudną pupą za nic nie chciała dać się przekonać. Ponieważ konsumowałam właśnie posiłek (tylko rodzice potrafią po latach doświadczeń robić to w całkowitej harmonii z pełnym nocnikiem), z niechęcią wstałam z krzesła i powiedziałam do tatki: „Jaga nie chce? To ja idę do łazienki, mi tata podetrze tyłek. Choć, tatuś!”. A Tatuś podchwycił ochoczo: „Chodź, mama, umyję ci pupę!” Wiecie już co się wydarzyło dalej? Jadźka poleciała do umywalki jakby się paliło i kłopot z głowy. Ach, grunt to dobry sposób na dziecko...
Wiem, wiem. Taka sytuacja długo nie potrwa. Za chwilę moje dziecko znowu się zmieni, znowu będą potrzebne nowe sposoby, nie można spoczywać na laurach, to by było za piękne. Ale na razie śmiejemy się z Tatką z tej jej przekory. Nie chcesz już budyniu? E, to my zjemy. Nie chcesz iść spać? To ja wejdę do twojego łóżka, jest takie mięciutkie i poduszka tak pięknie pachnie... Szantaż jak nic, ale działa.