Blisko ludziCzego szukamy w zdradzie? Jest inaczej, niż mówią stereotypy

Czego szukamy w zdradzie? Jest inaczej, niż mówią stereotypy

Kiedy psychoterapeuta i seksuolog Aleksandra Krupska zaczyna terapię, opowiada anegdotę: stoi dwójka ludzi i patrzy na rzuconą na ziemię cyfrę. Z pozycji pierwszej to szóstka, z pozycji drugiej – dziewiątka. – To kwintesencja tego, na czym polegają sytuacje konfliktowe między partnerami i jak postrzegają kwestię zdrady – tłumaczy.

Zdrada i co dalej?
Zdrada i co dalej?
Źródło zdjęć: © Agencja Gazeta

Ewa Podsiadły-Natorska, WP Kobieta: Czy często do pani gabinetu trafiają pary po doświadczeniu zdrady?

 Aleksandra Krupska: Tak, zarówno po doświadczeniu, jak i z podejrzeniem.

 Z podejrzeniem?

 Czasami zdarza się, że partner przyprowadza swojego partnera, bo czuje się niesłyszany, ma wątpliwości dotyczące jego wierności i chciałby o tym porozmawiać. Ale też oczywiście trafiają do mnie pary już "po fakcie" i nie wiedzą, jak o tym rozmawiać, jak poradzić sobie z obecną sytuacją. Składają sobie po zdradzie deklarację pracy nad związkiem, a jednak to nie wychodzi.

Przychodzą do pani, bo sobie nie radzą z tym, co się wydarzyło?

 Czasami owszem, chociaż bywa, że pomimo deklaracji o wspólnej pracy, to ze strony zdradzonej osoby jest tak duża niechęć i tak duże poczucie krzywdy, że zgadza się na terapię jedynie "dla świętego spokoju", chcąc niejako pokazać partnerowi, że to wszystko nie ma już sensu lub oczekując zadośćuczynienia. Miewam też w gabinecie pary, które przychodzą do mnie i jednak starają się pracować nad relacją, bo mają rodzinę albo zainwestowali w związek dużo czasu oraz energii. Są jednak pary, które świadomie chcą "przepracować" zdradę. Zobaczyć, co do niej doprowadziło i wyciągnąć z tego lekcję.

 Czego kobiety i mężczyźni szukają w zdradzie?

 Przede wszystkim nie różnicowałabym tego ze względu na płeć. Z moich obserwacji wynika, że różnice między płciami mocno się zacierają. Każdy z nas wchodzi w związek, ponieważ znalazł osobę, która odpowiada na jego potrzeby. Te potrzeby możemy mieć różne; mężczyzna może mieć potrzebę bliskości, czułości – czyli rzeczy stereotypowo przypisywane kobietom – a kobieta może wejść w związek z kimś, kto np. da jej prawo do wolności.

 Zdradzamy, bo chcemy poczuć się lepiej?

 Na pewno kusi relacja, w której czujemy się bardziej męsko albo kobieco, jesteśmy docenieni albo po prostu zauważeni. I niby nam tego nie brakowało, niby uważaliśmy, że to wszystko nie jest takie ważne, a jednak ulegliśmy, bo okazało się to istotne. Kładąc na szali związek.

 Czyli to jednak stereotyp, że kobiety zdradzają, bo szukają uwagi i docenienia, a mężczyźni seksu?

 Ale dla mężczyzny seks, po którym partnerka powie "ale mi było dobrze", bardzo podbudowuje jego poczucie własnej wartości. Zatem seks jest często środkiem, a nie celem. Mężczyzna czuje się doceniony, ma poczucie sprawczości. Sama potrzeba uwagi i docenienia nie ma różnic płciowych. W moim gabinecie zdarzają się panowie, którzy skoczyli w bok, bo na horyzoncie pojawiła się kobieta, która otoczyła ich czułością, opieką. Oni nawet nie zdawali sobie sprawy, że tego potrzebowali. Byli natomiast w związku z partnerką, która im tego nie zapewniała. Pojawiło się coś nowego, ekscytującego. Coś co, okazało się zapowiedzią czegoś innego w kontrze do przewidywalnej rzeczywistości.

 A czy to nie jest tak, że my w stałych związkach oczekujemy cudów? Odnoszę wrażenie, że wiele par nie bierze pod uwagę, że relacja się zmienia i po wielu wspólnie spędzonych latach ludzie liczą, że będzie tak samo jak na początku – zwłaszcza w sypialni.

 Rzeczywiście tak jest często. Jak już mówiłam, wchodzimy w związek, bo ktoś spełnia nasze potrzeby. Ale przez lata my się zmieniamy – słowo MY jest tutaj kluczowe. Kiedy dochodzi do zdrady, to osoba, która zdradza, ma poczucie, że to ona nie jest doceniona, zauważona. Nie myśli wtedy o partnerze. Koncentruje się na sobie, swoich uczuciach – podobnie jak zdradzony partner myśli o swoim cierpieniu. Jeśli jednak nasz związek jest partnerski, interesuje nas punkt widzenia partnera i jego uczucia, chcemy odpowiadać na jego potrzeby, ale też wyrażać swoje – i działa to w obie strony – to ryzyko zdrady staje się bardzo niskie.

 Teraz związki partnerskie wydają się normą, a jednak zdrady nie znikają

 Bo bywa np. tak, że coś, o czym partnerzy teoretycznie zadecydowali wspólnie, tak naprawdę było decyzją jednej strony. Albo po prostu zmieniło się podejście jednego z partnerów do pewnej sytuacji. Np. małżeństwo zadecydowało, że on będzie utrzymywał rodzinę, a ona zostanie w domu z dziećmi. Ale dzieci rosną i po latach okazuje się, że nie potrzebują już mamy tak bardzo jak na początku. Kobieta czuje się samotna, brakuje jej kontaktów społecznych, chciałaby wrócić do pracy, na co partner puka się w czoło i pyta: "No jak to, do pracy po 10 latach?". I wyobraźmy sobie, że wtedy w jej życiu pojawia się mężczyzna, który zaczyna jej kibicować i dopingować do realizacji marzeń. Wierzy w jej pragnienia. To będzie stało w ogromnej opozycji do tego, co ona dostaje w związku.

 Zdradzają, a potem przychodzą do pani.

 Tak, choć w moim gabinecie sam temat zdrady odkładamy na półkę. Z klientami przede wszystkim pracuję nad tym, co nie zadziałało w komunikacji, co w niej szwankuje. Robimy to po to, żeby partnerzy zaczęli ze sobą rozmawiać, żeby mogli się usłyszeć. Choć bywają nieco absurdalne sytuacje. Zdarzyło mi się parę razy – co było dla mnie dużym zaskoczeniem – że jedna ze stron przyznała się do zdrady, choć tak naprawdę nic nie zrobiła, była wierna.

 Jak to?!

 Po prostu partner był obsesyjnie podejrzliwy, nieufny, przez kilka miesięcy wiercił drugiemu partnerowi dziurę w brzuchu, żeby się przyznał do skoku w bok. I ta osoba to zrobiła – trochę po złości, a trochę dla świętego spokoju. Bomba wybuchła i para wylądowała w moim gabinecie. Tak naprawdę za każdą zdradą stoją długotrwałe, narastające frustracje i trudne przeżycia.

 Ci, którzy zdradzili, czują skruchę?

 I tak, i nie, choć to jest bardzo dobre pytanie w kontekście szukania winnego, czyli tego, kto za zdradę ponosi winę. Często jest tak, że gdy przychodzi do mnie para po doświadczeniu zdrady, to osoba zdradzona czuje się skrzywdzona, a osoba, która zdradziła, czuje się winnym, a nawet skazanym. Tylko to nie jest zerojedynkowe. Owszem, za sam akt zdrady odpowiada ten, kto zdradził. Statystycznie kobiety bardziej boli zaangażowanie emocjonalne partnera poza związkiem, a mężczyzn bardziej boli to, że partnerka dopuściła się aktu seksualnego. Tak naprawdę jednak do tego, co się wydarzyło w relacji, doprowadziła… sama relacja. To, że ze sobą nie rozmawialiśmy – znowu MY. Warto spojrzeć na siebie: jeśli partner ze mną nie rozmawiał, co zrobiłem/am, żeby go do tej rozmowy zachęcić? Czy sam/a mówiłam mu o swoich potrzebach? Czy starałem/am się mówić tak, by miał możliwość usłyszenia mnie?

 Osoba zdradzona myśli o zemście?

 Mężczyźni rzeczywiście nierzadko chcą wtedy odegrać się na niewiernej partnerce, zwykle idąc do łóżka z inną kobietą, natomiast kobiety mogą bardzo długo wypominać to, co się stało. Albo zaczynają intensywnie partnera kontrolować, obawiając się ponownego cierpienia.

 Czy pary, które do pani trafiają po zdradzie, są potem razem? Terapia im pomaga?

 Często tak. Kiedy jednak przychodzą do mnie takie pary, to ja w większości przypadków mówię, że moim zadaniem jako terapeuty nie jest doprowadzenie do tego, żeby para była ze sobą. To nie jest mój cel.

 Nie? To jaki jest pani cel?

 Dobra komunikacja. Gdy nad nią popracujemy, to potem para zaczyna patrzeć na siebie po partnersku i często rozumie, że nie może już dłużej być ze sobą. Rozumie też dlaczego. Dochodzi do rozstania, ale to jest rozstanie w zgodzie i w zrozumieniu. Szczególnie jeśli para ma dzieci, to zwracam uwagę, że bez względu na przyszłość ich związku, do końca życia będą musieli współpracować ze sobą jako rodzice. W temacie zdrady, jeśli zależy nam na relacji, warto sięgnąć po wsparcie specjalisty, który towarzyszy partnerom jako osoba obiektywna, która wspiera ich w tym, aby byli w stanie się usłyszeć. To, czy para po zdradzie będzie nadal razem, to tzw. efekt uboczny, który oczywiście mnie cieszy, ale dla mnie celem terapii, jak wspomniałam, jest przede wszystkim odbudowanie komunikacji.

Obraz
© Materiały prasowe

Aleksandra Krupska – psychoterapeuta poznawczo-behawioralny, psychoterapeuta par, pracuje w obszarze seksuologicznym w Pracowni Psychorozwoju Kielczyk.

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (374)