Czworokąt to trudna figura
Miało być eksperymentalnie, wesoło i przyjemnie. Skończyło się zrujnowaniem wieloletniej przyjaźni, wzajemnymi pretensjami i pogrzebanymi pragnieniami. Do tego los dwóch par zawisł na włosku. To efekt zabawy erotycznej, którą zorganizowała sobie w wakacyjny wieczór czwórka przyjaciół. - Takie seksualne eksperymenty są zazwyczaj jak operacja na otwartym sercu. Wszystko może się zdarzyć - uważa Anna Wenta, seksuolożka.
Nic złego się nie stanie, gdy ludzie znają się jak łyse konie, mają na koncie kilkuletnią przyjaźń, kilka wspólnych wyjazdów wakacyjnych, wiele weekendów i setki imprez, ale też umiejętność prowadzenia szczerych rozmów, wzajemnego wspierania się w trudnych sytuacjach i czują się przy sobie bezpiecznie - tak uważały dwie zaprzyjaźnione pary z Wrocławia: Tekla i Adam oraz Marta i Olek. Byli pewni, że nie ma siły, która sprawiłaby, że ich znakomita relacja stanie pod znakiem zapytania. - Trudno się dziwić, że tak myśleliśmy, skoro taka przyjaźń w życiu rzadko się zdarza - opowiada Marta, 41-letnia tatuażystka. - Mimo że zawarta już po trzydziestce, okazała się strzałem w dziesiątkę. Wyobraź sobie, że poznajesz ludzi, z którymi wszystko, dosłownie wszystko, gra. Tak samo żartują, mają dystans do świata i do siebie, umieją się bawić, a z drugiej strony łączy ich podobny system wartości, te same rzeczy są ważne, na te same nie macie zgody. Takich ludzi chce się mieć blisko siebie.
- Najpierw zaprzyjaźniłyśmy się my, dziewczyny. Faceci chwilę później, ale oni też polubili się od pierwszego wieczora - opowiada 39-letnia Tekla, która prowadzi własną niewielką firmę odzieżową. - Od momentu poznania się, czyli urodzin wspólnego kumpla, staliśmy się niemal nierozłączni. Jak się nie widzieliśmy dłużej niż dwa tygodnie, to zwyczajnie zaczynaliśmy za Martą i Olkiem tęsknić. Już telefon, ustawka na mieście, kino, piwko, wygłupy.
Marta przyznaje, że ona i jej mąż z żadną inną parą nie czuli się tak swobodnie, żadna inna nie była tak otwarta. - Gadaliśmy o wszystkim - opowiada kobieta. - Naprawdę nie było tematów tabu. Rozmowy o naszych wpadkach życiowych, świństwach, których się dopuściliśmy, rzeczach, których się wstydzimy. Ale też o fantazjach seksualnych, bardzo otwarte i szczere miały miejsce wielokrotnie. I to chyba na fali tych rozmów zrodził się pomysł, który wydawał nam się genialny, a okazał się brzemienny w skutki.
Dla świętego spokoju
Wszystko zaczęło się nad Jeziorem Czorsztyńskim, gdzie czwórka przyjaciół spędzała weekend. Kolacja zakrapiana winem sprawiła, że temat seksu i fantazji erotycznych powrócił. - Nie pamiętam już, czy to mój mąż, czy Olek rzucili wesoło w przestrzeń, że fajnie by było iść razem do łóżka - wspomina Tekla. - Śmialiśmy się z tego bardzo, ale ta myśl zakiełkowała w głowach wszystkich. Gdy następnym razem się spotkaliśmy, temat wrócił, ale Marta i ja mówiłyśmy, że to się źle skończy, że to zabawa z ogniem, że nie chcemy, by nam się przyjaźń zepsuła. Obie intuicyjnie czułyśmy, że to nie jest dobry pomysł. Przez jakiś czas udawało nam się odwlec to, co wisiało w powietrzu w czasie każdego naszego spotkania.
- Olek ma duże potrzeby seksualne, czasami - mimo że jesteśmy tyle lat po ślubie - chce, żebyśmy kochali się codziennie, niekiedy nawet dwa lub trzy razy dziennie - opowiada Marta. - Bardzo naciskał na ten czworokąt, parł do tego, a gdy się nie zgadzałam, to zaczynaliśmy się kłócić. Postanowiłam się zgodzić, żeby w końcu zamknąć mu usta. I nie ma co ukrywać, że bardziej w tym układzie ufałam Tekli niż własnemu mężowi. Ale pomyślałam: przeleci kobietę, która mu się podoba, będę mieć spokój. Bardzo się myliłam.
Za szybko, za dużo
- Gdy rozmawialiśmy o naszych fantazjach seksualnych, Adam zawsze opowiadał, że najbardziej podnieca go seks grupowy - wspomina Tekla. - Wiedziałam to od zawsze. I choć sama bym na podobny pomysł nie wpadła, przejęłam jego fantazję, weszłam w nią i uznałam ją za coś, co jest nasze wspólne. Mimo że się bałam, wstydziłam, to chciałam spróbować. Choć nie miałam pojęcia, co może z tego wyniknąć. Tym sposobem wylądowaliśmy na przedłużonym wakacyjnym weekendzie w luksusowym domku na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej. I choć pierwszego wieczora nic się nie wydarzyło i zwyczajnie się upiliśmy, od piątku od rana atmosfera była gęsta, a to, po co przyjechaliśmy na Jurę, wisiało w powietrzu.
Pary najpierw umówiły się, że spotkają się w sypialni na wielkim łożu, ale będą zabawiać się w parach, bez wymiany partnerów. Do tej miało dość dopiero w drugiej odsłonie. - Gdybyśmy poprzestali na pierwszej części, byłoby super - uważa Tekla. - Było fajnie, erotycznie, ekscytująco, gdy kochaliśmy się obok siebie. Widok Marty i Olka był dla nas niezwykle podniecający. Mieliśmy też okazję oswoić się choć trochę z nagością. Jednak serce mi waliło potwornie. Okazało się, że na wykresie pulsometru, który mam zainstalowany w zegarku, moje tętno dochodziło do 160 uderzeń na minutę. Niestety po krótkiej przerwie faceci bardzo parli, żeby znowu pójść na górę i kochać się ponownie, ale już w czworokącie. Mój mąż od początku zainteresowany był Teklą. Mimo że niby kochał się ze mną, cały czas zerkał na nią. Nie chciałam, żeby miał z nią seks, więc zaproponowałam jej, że razem zadowolimy go oralnie. Ona nie chciała. W efekcie, po paru chwilach, mój mąż uprawiał seks z moją przyjaciółką. A jej mąż, który chyba na skutek stresu nie miał wzwodu, próbował kochać się ze mną, co okazało się totalna porażką. Nie mieliśmy poza tym zbyt wiele czasu, bo Adam potrzebował góra minuty. Wszystko odbyło się bardzo szybko…
Dobra mina do złej gry
- Wiedziałam, że skutki takiej zabawy mogą być groźne, ale jednak nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo - mówi Marta. - Po wszystkim zeszliśmy na dół, wszyscy byli lekko zawstydzeni, zażenowani, nerwowo się uśmiechali. Faceci poszli dość szybko spać, a my zostałyśmy na dole. Nalałyśmy sobie po drinku i wtedy worek z problemami się rozsypał. Tekla przyznała, że Adam zdradzał ją wielokrotnie. Twierdzi, że to dlatego, że ona nie lubi seksu. A ona mówi, że lubi seks, ale nie z nim, bo… nigdy nie doprowadził jej do orgazmu. Nie wiem, jak to możliwe! Myślałam, że żartuje albo zmyśla. Tymczasem okazało się, że jej mąż uznaje jedynie orgazm osiągnięty w drodze regularnego stosunku, a nie poprzez stymulację łechtaczki. Tekla na początku ich związku udawała, że jest jej dobrze, bo chciała dobrze wypaść, a potem wstydziła się przyznać. I od kilkunastu lat trwa w tym zamkniętym kole. Na dodatek dała sobie wmówić, że skoki w bok jej męża to jej wina.
- Olek, którego marzeniem był seks grupowy, załamał się, bo jego własny organizm zawiódł go w najmniej spodziewanym momencie - opowiada Tekla. - Cała złość z tego powodu skupiła się w związku z tym na Marcie, którą kilkakrotnie po tym weekendzie wyzywał od dziwek. Mówił, że mimo iż widok Adama i Marty kochających się bardzo go podnieca, to jednak uświadamia mu, jak rozwiązłą osobą jest jego żona. Skąd ten pomysł z rozwiązłością? Nie mam pojęcia… Tymczasem Marta mówi, że ona tego stosunku nie chciała. Rzeczywiście kilka razy to wtedy powtórzyła, ale zignorowaliśmy to. Nikt jej nie zgwałcił oczywiście, ale Marta powtarza, że głupio jej się było wycofać w sytuacji, która zaszła tak daleko. Olek ma pretensje do mnie, że wszystko to zaaranżowałam, żeby mój mąż, któremu potwornie podoba się Marta, wymusił to na mnie, a ja się na to zgodziłam, żeby zapewnić sobie przynajmniej na jakiś czas spokój. Twierdzi też, że nie byłam w najmniejszym stopniu zainteresowana seksem z nim i nie zrobiłam nic, żeby doszedł do skutku. Czuje się przez nas oszukany.
Jak przyznać się do udawania?
- Jestem zła na siebie, że się zgodziłam na to - opowiada Marta. - Powinnam była powiedzieć stanowczo nie, a nie uznawać, że to głupie wycofać się w takim momencie. Niestety kobiety często godzą się na różne rzeczy, których nie chcą, bo głupio im się wycofać. Miałam nadzieję, że jestem już na tyle dojrzała, że takie zachowanie mi nie grozi. A jednak… W efekcie mój mąż, gdy ma do mnie o coś pretensje, wywleka tę sprawę. Choć sam tego chciał i deklaruje, że nie ma pretensji. Tymczasem ma… Jest potwornie o tę sytuację zazdrosny. Na dodatek moim zdaniem odezwały się w nim kompleksy związane z wielkością penisa. Uważa, że skoro Adam ma większego, to ja wolę teraz seks z Adamem. A tymczasem to brednia… Bo mąż przyjaciółki okazał się kimś, kto z romantycznego kochanka z moich wyobrażeń przeistoczył się w kogoś, kto mechanicznie uprawia seks, a w czasie jego trwania jest skupiony wyłącznie na sobie. Na dodatek naopowiadał swojej żonie, że ja mu się nie podobam i on to zrobił dlatego, że Olek o tym marzył. Nie do uwierzenia! Mam nadzieję tylko, że przez te eksperymenty nie rozpadnie się moje małżeństwo.
- Cała ta sytuacja uświadomiła mi, że są kobiety, które mówią partnerom, czego chcą, co im sprawia przyjemność, że nie udają orgazmów - Tekla zawiesza głos. - Tylko jak wybrnąć z takiej sytuacji, w której się oszukiwało męża przez wiele lat i powiedzieć mu, że seks sprawia mi przyjemność, ale nie taki, który on mi serwuje.
Nie ma żadnego BHP
- Niestety w czasie zabaw erotycznych w trójkącie czy czworokącie nie ma żadnych pewników, które dadzą komukolwiek bezpieczeństwo - uważa seksuolożka Anna Wenta. - To jest sytuacja tak nowa, nieprzewidywalna i rozwojowa, że nie możemy przygotować się do tego ani psychicznie, ani emocjonalnie. Nigdy nie jesteśmy w stanie uwzględnić wszystkich zmiennych. To operacja na otwartym sercu. Jeśli ludzie sądzą, że ustalą zasady, na jakich odbywa się tego typu erotyczna zabawa, to szybko się przekonają, że albo one nie działają, albo wielu sytuacji po prostu nie przewidzieli i nie uwzględnili. Niestety z mojego doświadczenia wynika, że tego typu eksperymenty częściej kończą się źle niż dobrze. Dlaczego? Bo ludzie często zamiast rozwiązać problemy, które mają w swoich związkach, szukają lekarstwa na zewnątrz, np. w zabawach w seks grupowy. Najczęstsze problemy to nuda i rutyna w seksie, obniżenie poczucia własnej wartości, obawa, że partner zrobi skok w bok… Gdybyśmy zapytali uczestników tej zabawy, co nimi tak naprawdę kieruje, to oprócz chęci zebrania większych doświadczeń seksualnych, zawsze jest coś jeszcze, jakaś osobista motywacja, która nie zawsze jest uświadomiona. I nie ma się co dziwić, że potem uczestnicy takiej zabawy są rozczarowani, bo wyobrażali sobie, że to będzie inaczej.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl