Blisko ludzi"Decyzja o kremacji była najlepszą". Małgorzata Sekuła-Szmajdzińska o tym, czego boją się smoleńskie wdowy

"Decyzja o kremacji była najlepszą". Małgorzata Sekuła-Szmajdzińska o tym, czego boją się smoleńskie wdowy

"Decyzja o kremacji była najlepszą". Małgorzata Sekuła-Szmajdzińska o tym, czego boją się smoleńskie wdowy
Źródło zdjęć: © Małgorzata Sekuła-Szmajdzińska. (pk/obm) PAP/Paweł Kula
05.11.2016 13:57, aktualizacja: 07.11.2016 22:39

Śledztwo w sprawie przyczyn katastrofy smoleńskiej nabiera tempa. W ciągu najbliższych tygodni prokuratura zamierza ekshumować 83 ciała osób, które straciły życie w wypadku prezydenckiego tupolewa. Oznacza to, że do ponownego pochówku swoich bliskich nie muszą się szykować tylko te rodziny, których bliscy zostali ekshumowani już wcześniej. A także ci, których ciała zostały przy pierwszym pogrzebie spopielone.

Jedną z osób, która wówczas zdecydowała się na kremację swojego męża była Małgorzata Sekuła-Szmajdzińska, wdowa po byłym ministrze obrony narodowej Jerzym Szmajdzińskim. – Z dzisiejszej perspektywy myślę, że decyzja o kremacji męża, była jedną z lepszych, które podjęłam. Dzięki temu ta koszmarna sprawa ekshumacji nie dotyka nas tak bezpośrednio – mówi w rozmowie WP Kobieta Sekuła-Szmajdzińska. – Nie oznacza to jednak, że mnie ta sprawa zupełnie nie obchodzi. Zamieszanie, które narasta wokół ciał ofiar katastrofy uderza nas każdego dnia. Wszyscy to przeżywamy.

Kobieta tłumaczy, że choć od momentu katastrofy minęło ponad sześć lat, dla niej ta sprawa wciąż nie jest zamknięta. – To nie jest tak, że co jakiś czas sprawa tej tragicznej katastrofy do mnie wraca. Ona od 10 kwietnia 2010 r. trwa non stop. Nic się nie zakończyło, niczego nie zapomniałam. Nie ma wyciszenia, ten ból po stracie jest cały czas silny – mówi Szmajdzińska. – Wyobrażam sobie, co muszą przechodzić te osoby, których bliscy będą ekshumowani a następnie będą brały udział w ponownym pogrzebie swoich bliskich. To jakiś koszmar.

Ale smoleńskie wdowy, nawet jeśli popierają ekshumację, nie chcą się na ten temat wypowiadać. – Im mniej zamieszania wokół tej sprawy tym lepiej. Nie chcę komentować ani tej decyzji, ani mówić o tym, co czujemy my, rodziny zmarłych. To nasza prywatna sprawa – mówi Joanna Krupska, wdowa po Januszu Krupskim, kierowniku Urzędu do Spraw Cudzoziemców i Osób Represjonowanych.

Także Zuzanna Kurtyka, wdowa po Januszu Kurtyce b. szefie IPN nie chce o tym rozmawiać. – Mam taką zasadę, że o ekshumacji nie rozmawiam z mediami. Nigdy nie zamierzam zrobić od tej zasady wyjątku – tłumaczy.
Bo ona już to przeżyła. W 2012 r. prokuratura zdecydowała o ekshumacji jej męża. Podstawą do podjęcia takiej decyzji były zeznania trzech świadków, którzy twierdzili, że w czasie identyfikacji ciała nie dostrzegli śladów przeprowadzonej sekcji zwłok. Istniało więc ryzyko, że w grobie na Cmentarzu Rakowickim w Krakowie leży inna osoba.
Ale wdowa po Kurtyce się na ekshumacje nie zgadzała. Tyle, że jej zdanie nikogo nie obchodziło. Ostatecznie doszło do niej w marcu 2012 r. obecności bliskich osób. Nie wiadomo, czy była przy tym wdowa.
Śledczy jednak nie stwierdzili żadnych nieprawidłowości, a rodzina Janusza Kurtyki, w tym także nieletni ich syn, musieli stawić czoło ponownemu pochówkowi męża i ojca. Na drugim pogrzebie byłego szefa IPN jego żona pytała: Czy to ostatnie pożegnanie?

Z nieoficjalnych rozmów z rodzinami tragicznie zmarłych pasażerów prezydenckiego tupolewa wynika, że od czasu, kiedy zostali powiadomieni o ekshumacjach, żyją w strachu. Bo wiedzą, że wszystko będą musieli przeżywać od początku. I że nie są w stanie ochronić przed tymi doświadczeniami swoich dzieci. Ani swoich bliskich. Tych, którzy już umarli.
„Ten świat jest tak skonstruowany, że śmierć musi mieć sens. Że bywa wyczekiwana…”

Kilka dni temu na FB Krystyna Łuczak-Surówka, wdowa po oficerze BOR Jacku Surówce zamieściła na swoim profilu na FB bardzo emocjonalny wpis dotyczący planowanej ekshumacji jej męża. "Najbardziej jednak boli mnie, że nie mogę teraz ochronić Jacka. Ochronić przed ekshumacją. Jak zawsze od tych ponad sześciu lat nic nie mogę, nie mam żadnych praw. Mój sprzeciw nic nie zmieni. I tak wkrótce, któregoś świtu będą go wyciągać i... a ja nie mogę zrobić nic."

I nawet te kobiety, które rozumieją, akceptują czy wręcz są zadowolone z planowanych ekshumacji przyznają, że nie będzie to dla nich łatwy czas. Ewa Kochanowska, wdowa bo byłym Rzeczniku Praw Obywatelskich Januszu Kochanowskim, chociaż wielokrotnie mówiła publicznie o konieczności przebadania ciał ofiar katastrofy, w wywiadzie dla TVP Info udzielonym pod koniec października tego roku przyznała, że boi się ekshumacji i jest tym wszystkim przerażona. „Nie wiem, jak to przeżyję, ale nie mamy pewności, czy wszystko jest jak trzeba.”

Ale smoleńskie wdowy boją się nie tylko tego, że wraz z ekshumacjami i ponownymi pochówkami wrócą tragiczne wspomnienia z kwietnia 2010 r. – Ostatni rok był dla rodzin szczególnie trudny, bo widać, jak ktoś na naszym nieszczęściu stara się zbić kapitał polityczny. Cała tragedia smoleńska wraca do nas z ogromnym natężeniem – mówi Małgorzata Sekuła-Szmajdzińska. Zwraca uwagę także na to, że np. zastąpienie podczas obchodów rocznicy Powstania Warszawskiego apelu poległych apelem pamięci z nazwiskami niektórych ofiar katastrofy smoleńskiej spowodowało zbyt dużo negatywnych emocji wobec całej sprawy. – Staliśmy się ofiarami hejtu, powstawały o nas memy i głupie dowcipy. To uderzało w pamięć o naszych bliskich i potęgowało nasz ból. Nie jest to nam potrzebne, bo my naprawdę przeżyliśmy dużo i nie trzeba nam nic już dokładać – podsumowuje Sekuła-Szmajdzińska.

Źródło artykułu:WP Kobieta
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (285)
Zobacz także