UrodaDlaczego drogie kremy są drogie?

Dlaczego drogie kremy są drogie?

Stoisz w perfumerii. Przed tobą półka z kremami do twarzy. Niektóre kosztują 20 zł, inne 200 zł. Zastanawiasz się, skąd taka różnica w cenie? Czy to tylko marketing, a może faktycznie, droższe znaczy lepsze?

Dlaczego drogie kremy są drogie?
Źródło zdjęć: © 123RF
Aleksandra Kisiel

W 2016 roku wartość rynku kosmetycznego wyniosła 16 mld zł. Na urodę wydajemy gigantyczne pieniądze. Większość kwoty pochodzi z kobiecych budżetów. Kiedy więc znowu w drogerii wyciągam kartę płatniczą, siłą rzeczy zastanawiam się, za co tak naprawdę płacę. I czy przypadkiem nie padam ofiarą oszustwa. Bo ile tak naprawdę wart jest "wsad" czyli same składniki, które znajdują się w słoiczku kremu, a ile płacę za marketing, reklamę, opakowanie, certyfikaty, testy i wynagrodzenie prezesa? Na część moich pytań odpowiedzi zna Monika Krzyżostan, chemik kosmetolog.

ZIARNKO DO ZIARNKA

"Cena kremu czy innego kosmetyku to suma bardzo wielu kosztów. I wbrew pozorom składniki użyte do produkcji nie muszą być najdroższym elementem. Do kosztu "wsadu" trzeba doliczyć koszty licznych badań, które należy przeprowadzić, aby potwierdzić bezpieczeństwo kosmetyku i wprowadzić go na rynek. Do tego dochodzi koszt opracowania formuły, który jest większy chociażby w przypadku kosmetyków organicznych. Dlaczego? Bo ekologiczne składniki poza tym, że są droższe od ich konwencjonalnych odpowiedników są mniej stabilne, dlatego chemicy muszą się bardziej napracować, aby krem się nie rozwarstwiał, nie jełczał, etc. A żeby kosmetyk był ekologiczny, musi mieć odpowiedni certyfikat, np. Ecocert, którego nie dostaje się za darmo. Kolejny czynnik – opakowanie, a do tego marketing i reklama, które pochłaniają mnóstwo pieniędzy. A jest jeszcze koszt przechowywania, dystrybucji, nie mówiąc o tym, że na sprzedaży kosmetyków przecież się zarabia," wymienia Monika Krzyżostan.

Obraz
© 123RF

ROSNĄCE STĘŻENIA

Czy w takim razie cena "wsadu" w kremie za 20 zł i w tym za 200 zł jest porównywalna? "Zdecydowanie nie. W tych najtańszych produktach składniki stanowią 10 proc. ceny ostatecznej. W luksusowych – nawet 40 proc. To ogromna różnica," przekonuje chemiczka i tłumaczy, skąd taka przepaść. Podstawowa kwestia to jakość i źródło pochodzenia substancji, które trafiają do słoiczka. Najczęściej te syntetyczne są tańsze niż te naturalne. Ale są wyjątki "Choćby syntetyczna pochodna witaminy D, która potrafi kosztować 20 000 zł za kilogram," mówi chemiczka. Cenę produktu najbardziej podnoszą składniki aktywne. Te najdroższe to: peptydy, witaminy np. witamina C w stabilnej postaci, kwasy. A jeśli składnik jest opatentowany, robiony na wyłączność dla jednej marki, ostateczna cena produktu jest zdecydowanie wyższa. Naturalne ekstrakty są dużo droższe, gdy pochodzą z roślin z monitorowanych upraw, lub wtedy, gdy roślina jest sezonowa, albo wyjątkowo trudno dostępna, ponieważ rośnie tylko w kilku miejscach na świecie, jak np. drzewo arganowe, które jest rośliną endemiczną, uprawianą wyłącznie w Maroko. Pamiętajmy też, że w tych droższych kosmetykach ilość składników aktywnych jest większa, a lista INCI – krótsza. A to oznacza mniej wypełniaczy, więcej autentycznego działania. Choć wśród niedrogich produktów polskich marek można znaleźć prawdziwe perełki. Dość wymienić świetne serum Neuro Hialuron (ok. 20 zł) od Bielendy czy kremy do twarzy My Wonder Balm MIYA (ok. 30 zł).

EFEKT SKALI

Trzeba jeszcze pamiętać, że skala produkcji ma ogromny wpływ na ostateczny koszt produktu. Marka, która produkuje 20 000 słoiczków kremu rocznie, ma podobne koszty do tej, która produkuje 2 miliony: trzeba opłacić pracowników laboratorium, ponieść koszty stworzenia receptur, ich przebadania, etc. Do tego dochodzi jeszcze wartość samej marki. Kremy La Prairie mogą kosztować 700 zł za słoiczek, a nawet więcej. Gdyby jednak Nivea spróbowała podnieść swój prestiż, podnosząc ceny, skończyłoby się klapą. Miejsce produkcji również ma wpływ na koszty. Im lepsze traktowanie pracownika, tym droższa produkcja. Dlatego produkowane w Europie kosmetyki będą droższe niż te robione w fabrykach w Ameryce Południowej czy Azji.

JAK WYBIERAĆ?

Gdy staję przed półką z preparatami do pielęgnacji, staram się pamiętać rady Moniki Krzyżostan. Podstawowa: czytaj skład! Wybierając krem czy serum, nie kieruj się ceną czy marką, a przede wszystkim – listą INCI. Składniki są tam wymieniane według ilości – te, których jest najwięcej, są na samym początku. Jeśli więc szukasz serum z kwasem hialuronowym, zerknij na skład. Jeśli Sodium Hyaluronate”- najczęściej używana w kosmetykach postać kwasu hialuronowego pojawia się na szarym końcu, za konserwantami i zapachami, jego działanie będzie niezauważalne. Jeśli chcesz się dopieścić i wydać więcej pieniędzy na jeden produkt, powinien to być krem lub serum. "Te produkty zostają na twarzy, dlatego im lepszy skład, tym lepsze działanie. Jeśli musimy trochę zacisnąć pasa, tańsze produkty do mycia twarzy czy demakijażu będą dobrym rozwiązaniem. I tak przecież natychmiast zmywamy je wodą. Należy jednak pamiętać, aby zawierały łagodne dla skóry substancje myjące." wyjaśnia chemiczka. Sama jest fanką produktów z peptydami. "Mają bardzo małe cząsteczki, więc przenikają głębiej do skóry. A przez to dają lepsze efekty. Kolejnym hitem są składniki zamykane w różne nośniki, czyli sfery – np. liposomy. One też wnikają głębiej. Coraz więcej marek dermokosmetycznych sięga po probiotyki, nadal na topie są rośliny i składniki pożyczane z pielęgnacji azjatyckiej. Równolegle z naturalną pielęgnacją prężnie rozwija się "medyczna" gałąź kosmetologii – zaawansowane technologie, odkrycia z pogranicza medycyny, biologii. Pielęgnacja skóry staje się bardziej "naukowa", oparta na dowodach. Klientki są lepiej wyedukowane i oczekują lepszych rezultatów. A to napędza cały biznes," podsumowuje Monika Krzyżostan.
Znasz hity kosmetyczne za kilka złotych? Opowiedz nam o nich przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (34)