Dowiedziała się, że urodzi bliźniaki. Tylko jedno dziecko było jej partnera
Takiej historii mógłby nie wymyślić żaden scenarzysta w Hollywood. Jessica Allen zdecydowała się zostać surogatką dla małżeństwa z Chin. Niedługo po wykonaniu zabiegu dowiedziała się, że jest w bliźniaczej ciąży. Okazało się, że jedno dziecko dzieliło geny jej życiowego partnera. O tym, jak zareagowało małżeństwo, które po opłaceniu surogatki oczekiwało szczęśliwego rozwiązania sprawy, piszą brytyjskie media.
Przypadek, który trafia się raz na wiele lat. Jessica Allen to Amerykanka. Jest mamą dwóch chłopców. W 2015 roku niedługo po tym, jak na świecie pojawił się najmłodszy członek jej rodziny – syn Jarius, zdecydowała się zostać surogatką. Nie ukrywa powodów, dla których zdecydowała się na taki krok. W rozmowie z "Daily Mail" przyznaje, że chciała spędzić więcej czasu z dziećmi i nie wracać do pracy. A skoro nie mogła pracować, musiała zarobić w inny sposób. – Postanowiliśmy, że pieniądze, które dostaniemy od małżeństwa zainteresowanego wynajęciem surogatki, przeznaczymy na kupno nowego domu – wyjaśnia. Z mniej materialnych powodów wymienia ten, że mogła pomóc komuś, kto przez lata starał się o dziecko, a "nie mógł doświadczyć cudu, jakim jest ciąża".
Kobieta zgłosiła się do organizacji Omega Family Global, która świadczy legalne usługi, jeśli chodzi o dobieranie surogatek dla małżeństw. Jessica miała pomóc małżeństwu Liu (nazwisko zmienione przez brytyjskich dziennikarzy). Wydawało się, że to będzie prosta procedura. Rola surogatki polega na tym, iż do jej macicy wszczepia się komórkę innej kobiety zapłodnioną uprzednio metodą in vitro. Surogatka przez 9 miesięcy jest w ciąży z cudzym dzieckiem. Po urodzeniu oddaje maluszka jego genetycznym rodzicom. Historia się kończy. Tym razem było zupełnie inaczej.
Kilka tygodni po tym, jak Jessica została poddana zabiegowi, dowiedziała się, że jest w bliźniaczej ciąży. – Trochę się przestraszyłam, ale powiedzieli, że małżeństwo jest zadowolone z tego, że będą mieli bliźniaki – przyznaje młoda mama. Za urodzenie dziecka miała początkowo otrzymać 30 tys. dolarów. Kwotę powiększono o 5 tys. dolarów.
Allen urodziła dwóch chłopców w grudniu 2016 roku. Nie miała okazji, by zobaczyć maluchów tuż po porodzie. Chłopcy od razu trafili do nowej rodziny. Kobieta, która doskonale wiedziała, jakie są konsekwencje bycia surogatką, pogodziła się z tym, że już nigdy nie zobaczy dzieci. Razem z rodziną próbowała wrócić do dawnego życia. W styczniu 2017 roku dostała wiadomość od małżeństwa Liu. Dwa zdania kompletnie ją zaskoczyły: "Oni nie są tacy sami, prawda? Zastanawiałaś się, dlaczego chłopcy się różnią?".
Niedługo później dzieci zostały poddane testom DNA. Okazało się, że ojcem jednego z chłopców był obecny partner Jessiki.
Walka o syna
Lekarze przyznają, że takie sytuacje dzieją się, choć niezwykle rzadko. Jedno z dzieci nosiło DNA Liu, drugie partnera surogatki, z którym uprawiała seks po zabiegu in vitro. Jednak medyczne zawiłości nie są wcale najciekawszym wątkiem tej historii. To, co stało się później z chłopcem, dziwi najbardziej i pokazuje jednocześnie, jak kulawy jest system, który pozwala na takie sytuacje.
Państwo Liu niemal natychmiast zrzekli się opieki nad Maxem. Co więcej, zażądali od kobiety rekompensaty w wysokości 22 tys. dolarów. Agencja, która pośredniczyła między rodzinami, przygotowywała się do oddania dziecka do adopcji. Max był bowiem legalnie dzieckiem państwa Liu i nie mógł od razu trafić do biologicznej rodziny. Jessica i jej partner musieli dodatkowo opłacać pracowników agencji, by ci zajęli się ponownie ich sprawą. Wynajęli również prawników, kórzy walczyli w ich imieniu. Kilka tysięcy dolarów później Max wrócił do mamy. Jak podaje "New York Post", agencja surogatek postanowiła ostatecznie sama wypłacić zadośćuczynienie dla państwa Liu.
Jessica dopiero teraz postanowiła podzielić się swoją historią. Przyznaje, że może skłoni to pracowników podobnych agencji do myślenia i uczuli przyszłe mamy, by dwa razy zastanowiły się nad tym, czy na pewno chcą zostać surogatkami. Pytana o to, czy sama żałuje, odpowiada bez zastanowienia: "Nie, bo wtedy żałowałabym, że mój syn przyszedł na świat. Mam nadzieję, że z tego koszmaru wyniknie coś dobrego".
Brzuch do wynajęcia
Historie surogatek wciąż budzą mnóstwo kontrowersji. Z różnych danych wynika, że w Stanach jest to coraz bardziej popularna praktyka. Tylko od 2004 do 2008 roku liczba urodzonych w ten sposób dzieci podwoiła się z ponad 700 do 1400. Jednak nie wszystkie ciąże surogatek trafiają do oficjalnych raportów.
A jak sprawa ma się w Polsce? Nie trudno znaleźć dziś w sieci ofery kobiet, czy nawet blogi, na których Polki opisują swoje historie. Legalnie sprawa jest jednak całkowicie zamknięta. W polskim prawie nie ma najmniejszego zapisu dotyczącego surogatek. Przestarzałe zapisy wciąż mówią o tym, iż matką dziecka jest kobieta, która je urodziła. Jeżeli więc matka zastępcza chciałaby zostawić przy sobie dziecko, które przecież nie jest jej genetycznym potomkiem, ma do tego pełne prawo. Podobno firmy zabezpieczają się przed tym zmuszając surogatki do podpisania weksli na dużą sumę pieniędzy.
Wynajmowanie brzucha to wciąż temat tabu w naszym kraju. Nic dziwnego, ponieważ proceder budzi poważne etyczne zastrzeżenia. Wielu ludzi nie zgadza się z postępowaniem matek zastępczych, które sugeruje, że w dzisiejszych czasach wszystko można kupić za odpowiednią sumę pieniędzy. Nawet dziecko. Zwolennicy takich praktyk są natomiast zdania, iż nie można bezdzietnym małżeństwom zabronić skorzystania z jedynej szansy.
Polskie prawo jest krytykowane za to, że ani nie zakazuje, ani nie zezwala na proceder. Teoretycznie wynajęcie zastępczej matki można podciągnąć pod paragraf dotyczący handlu dziećmi, w praktyce często cała sprawa jest ciężka do wykrycia. W Polsce istnieje możliwość adopcji ze wskazaniem. Surogatka bez problemu może więc oddać urodzone przez siebie dziecko sympatycznemu, dobrze ustawionemu małżeństwu.
We Francji za wynajęcie matki zastępczej grożą nawet 3 lata więzienia. Tymczasem w USA, Grecji, Wielkiej Brytanii, Rosji, Indiach czy na Ukrainie proceder jest dozwolony i ściśle uregulowany prawnie.
W sieci można znaleźć wiele zagranicznych stron kojarzących surogatki i pary pragnące dziecka. Jedna z ukraińskich stron internetowych, przetłumaczona na wiele języków, oferuje pełen pakiet usług, publikuje także szczegółowy cennik. Obywatele Europy za całą procedurę zapłacą 17 676 euro, czyli ok. 70 704 złotych. Jeżeli ktoś potrzebuje dodatkowo dawcy komórki jajowej, cena wzrasta do 21 489 euro, czyli ok. 85 958 złotych.
Na stronie internetowej podany jest także dokładny opis warunków, jakie musi spełniać matka zastępcza. Surogatka powinna być w wieku od 18 do 35 lat i najlepiej mieć już własne dzieci. Jeżeli jest mężatką, małżonek musi wyrazić zgodę na udział kobiety w procederze. Dodaje się również, iż przy wyborze matki zastępczej brane są pod uwagę takie czynniki jak jej moralna i psychologiczna stabilność, brak rejestru karnego i pomyślne przejście badań dotyczących stanu zdrowia.