FitnessDramat rodziny. U braci zdiagnozowano różne odmiany nowotworów

Dramat rodziny. U braci zdiagnozowano różne odmiany nowotworów

Dramat rodziny. U braci zdiagnozowano różne odmiany nowotworów
Źródło zdjęć: © Facebook/Keri Redfearn
Katarzyna Gileta
26.02.2018 14:38, aktualizacja: 26.02.2018 15:20

Kiedy Keri Redfearn dowiedziała się, że jej dziesięcioletni syn Leo ma raka, świat się zawalił. Cztery miesiące później na rodzinę spadł kolejny cios. Okazało się, że sześcioletni brat chłopca również choruje na nowotwór.

W lutym Leo zaczął skarżyć się na ból w żebrach. Chłopiec przestał jeść i stał się blady. Początkowo lekarze podejrzewali zapalenie mięśni klatki piersiowej. Twierdzili także, że mogą być to nerwobóle, wywołane szkolnym stresem. - Ciągle wracaliśmy do lekarza. Powtarzano nam, że Leo po prostu nie chce chodzić do szkoły – mówi 32-letnia Keri Redfearn.

Jednak podczas rodzinnych wakacji rodzice zauważyli na plaży, że chłopiec jest bardzo wychudzony. Przez skórę wyraźnie było widać jego żebra. - Ponownie udaliśmy się do specjalisty, w końcu zlecił szczegółowe badania – dodaje kobieta w rozmowie z "The Mirror". W październiku okazało się, że Leo cierpi na neuroblastomę czwartego stopnia. Rozpoczęto leczenie.

Rodzina musiała odnaleźć się w nowej sytuacji. Szpitalne łóżko, lekarze, badania krwi biopsje stały się ich codziennością. Wtedy myśleli, że choroba Leo to najgorsze, co ich spotkało. Kilka miesięcy później ich życie znowu wywróciło się do góry nogami.

- To był dzień Bożego Narodzenia. Oliver, nasz młodszy syn, zaczął narzekać na ból. Myśleliśmy, że jego dolegliwości miały podłoże psychologiczne. W końcu byliśmy w trudnej sytuacji. Oliver nie należy do marudnych dzieci. Jednak zauważyliśmy, że z dnia na dzień blednie. Nie chciał też jeść, nawet w McDonald's – opowiada 32-latka. - Zabraliśmy syna do specjalisty. Powiedział, żebyśmy wrócili, jeśli nie będzie poprawy w ciągu dwóch tygodni.

U chłopca zdiagnozowano chłoniaka, nowotwór krwi. Leo i Oliver znaleźli się na jednym oddziale. Ich łóżka stały obok siebie. Rodzice spędzili w szpitalu 3 dni. - Minione tygodnie były straszne. Choroba dziecka to najgorszy koszmar każdego rodzica. Rzadko zdarza się, że u dwojga dzieci jest diagnozowany rak – mówi Keri. Chłopcy wspierają się w chorobie. Przypominają sobie o zażywaniu leków. Ich sposobem na radzenie sobie z chorobą są koraliki odwagi. Każde badanie, czy inna medyczna procedura to jeden koralik na sznurku. Sznurek Leo ma już kilka metrów po czterech miesiącach leczenia, podczas gdy Oliver dopiero zaczyna.

- Oni mają różne charaktery. Kłócą się, jak to bracia, jednak bardzo się kochają – mówią rodzice. Leo i Oli mają młodsza siostrę Isobel. Dziewczynka ma autyzm. Bardzo tęskni za braćmi. Dla niej ta sytuacja również jest bardzo trudna.
Rodzina znajduje się pod opieką fundacji. - Oferują znakomite wsparcie dla rodzin. Trzymają cię za rękę, kiedy ich najbardziej potrzebujesz. Są wtedy, gdy ich potrzebujemy lub, gdy chcemy po prostu wyjść, by popłakać w samotności. Praca, którą wykonują, jest po prostu niesamowita – wyjaśnia Keri.
Posiadasz lub kupujesz samochód? Weź udział w ankiecie.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (23)
Zobacz także