"Duże piersi to przekleństwo". Paulina i Marta nie potrafiły normalnie funkcjonować
- Na ulicy podszedł do mnie obcy facet i złapał mnie za piersi – mówi Paulina, która jeszcze cztery lata temu nosiła staniki w rozmiarze KK. Kobieta twierdzi, że obfity biust doprowadził do wielu traumatycznych sytuacji w jej życiu.
22.11.2018 | aktual.: 22.11.2018 20:50
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
W ostatnich dniach Doda - ta słynąca z licznych skandali, wulgarnego zachowania i odważnych stylizacji piosenkarka – wprawiła w osłupienie sporą część Polaków. Powodem był jej biust. A raczej jego brak. Gwiazda pojawiła się publicznie w sukience, która wyraźnie wyeksponowała jej nowe, małe piersi. Gdy fani zaczęli dopytywać dlaczego zmniejszyła biust, który po części był jej znakiem rozpoznawczym, gwiazda nonszalancko odparła: "bo mi się znudził".
Abstrahując od stanu znużenia gwiazdy poprzednim rozmiarem piersi podejrzewam, że teraz jej kręgosłup poczuł znaczną ulgę. Problemy zdrowotne towarzyszą zdecydowanej większości pań z obfitym biustem. Zresztą Doda nieraz przyznała się w wywiadach do nawracającego bólu kręgosłupa. Marta i Paulina doskonale wiedzą o czym mowa i przyznają, że dzielą swoje życie na dwa etapy – przed i po operacji.
30-latka z piersiami 50-latki
Marta odkąd skończyła 23 lata przymierzała się do decyzji zmniejszenia piersi. Pierwszy raz pomyślała o tym 10 lat temu po wyjściu od lekarza. - Ginekolog zasugerowała operację, tłumacząc, że przy moich proporcjach ciała duże piersi z czasem będą coraz większym problemem – opowiada. Kobieta ma 167 centymetrów wzrostu, a jej waga od wielu lat waha się między 58 a 60 kg.
Lekarka miała rację. Biust mieszczący się w miseczce 65H z każdym rokiem coraz mocniej dawał się Marcie we znaki. – Podstawowe czynności jak mycie naczyń czy prasowanie, sprawiały mi trudności. Za każdym razem przy pochylaniu się czułam ból kręgosłupa na wysokości klatki piersiowej – wspomina.
Pomimo tego, że obfity biust często jest obiektem zazdrości "płaskich" kobiet oraz westchnień wielu facetów, Marta rzadko dostrzegała jego zalety. – Chyba nie było dnia, w którym by mi nie doskwierał – twierdzi.
Decyzja o operacji była podyktowana nie tylko kwestią zdrowotną, ale i estetyczną. – Moje piersi nie dosyć, że były duże to jeszcze i ciężkie, więc szybko opadły. Mając 30 lat wyglądały jak u 50-latki. Wstydziłam się rozebrać przed facetem, bo obawiałam się, że będzie rozczarowany – w ciuchach biust wyglądał ponętnie, ale bez - już nie – dodaje. Warto wspomnieć, że naturalny duży biust waży zdecydowanie więcej niż powiększony implantami.
Kupienie pasującego biustonosza graniczyło z cudem. – Ciężko jest znaleźć taki, który będzie miał dużą miseczkę, a jednocześnie mały obwód. Pasował może jeden na piętnaście przymierzonych – twierdzi Marta. Wybieranie bluzek czy kurtek też nie należało do przyjemności. – te, które dobrze leżały na moich ramionach nie dopinały się na biuście – dodaje.
Rok temu Marta postanowiła pozbyć się zbędnego balastu i położyła się na stole operacyjnym. –Teraz mam rozmiar E. To może nie jest drastycznie duża wizualna zmiana, ale wystarczyła, żebym poczuła ogromną różnicę – twierdzi. Kobieta nie dosyć, że pozbyła się bólu kręgosłupa i może znaleźć dla siebie biustonosz w każdym sklepie, to jeszcze jej piersi są podniesione i jędrne. – Latem tego roku pierwszy raz w życiu nie założyłam stanika pod sukienkę z dekoltem na plecach i muszę przyznać, że cieszyłam się jak dziecko – dopowiada.
Zdaniem dr n. med. Tadeusza Witwickiego, specjalisty chirurgii plastycznej, Marta słusznie zrobiła, że nie zdecydowała się na bardziej radykalną zmianę. - Osoba przyzwyczajona do wydatnego biustu, nawet jeśli marzy o jego redukcji, może później mieć kłopot z zaakceptowaniem zbyt zmniejszonych piersi. "Nowe" piersi powinny pasować również do sylwetki. Pacjentka, która ma na przykład widoczny brzuch, przy dużym biuście łatwiej może go "ukryć" – wyjaśnia chirurg. – Pacjentki rzadko o tym myślą i najczęściej pytają o możliwość zmniejszenia piersi do rozmiaru B lub C – dodaje.
Cycolina – tak ją zwali
Pomimo tego, że lekarze odradzają drastyczną redukcję, 38-letnia Paulina zdecydowała się zmniejszyć piersi z rozmiaru KK do C. – To było moje marzenie od dzieciństwa. Ogromne piersi były przekleństwem. Znalezienie odpowiednich ciuchów, codzienny ból kręgosłupa, problem z wykonywaniem podstawowych ćwiczeń – wylicza kobieta.
Paulina przyznaje, że nieustannie była obserwowana i wyśmiewana. W szkole dzieci przezywały ją "cycolina", a w dorosłym życiu mężczyźni bezczelnie gapili się w jej biust i dopytywali czy był powiększany. – Kiedyś idąc ulicą w Lublinie nagle podszedł do mnie obcy facet i złapał mnie za piersi! W akcie samoobrony uderzyłam go torebką w głowę, a on głupkowato zaczął tłumaczyć się, że chciał jedynie sprawdzić czy są naturalne – wspomina.
Kobieta czuła, że tkwi w błędnym kole. – Nie dość, że miałam ogromne piersi, to jeszcze byłam gruba. Ważyłam 90 kg przy 157 cm wzrostu – opowiada. – Próbowałam ćwiczyć, pływać, żeby schudnąć, ale biust mi na to nie pozwalał – dodaje.
Cztery lata temu Paulina przeszła operację zmniejszenia biustu w ramach Narodowego Funduszu Zdrowia. – Lekarz widząc jak wyglądam, bez problemu wypisał mi skierowanie – mówi. Kobieta miała duże szczęście, ponieważ już po miesiącu mogła cieszyć się mniejszymi piersiami. – Byłam w szpitalu pod Lublinem i akurat w tamtym czasie mieli jeszcze przydziały. Teraz podobno trzeba czekać nawet kilka lat – zaznacza. Z kolei w prywatnych klinikach ceny, w zależności od miasta, wahają się między 7 a 20 tysięcy złotych.
Wraz ze zmniejszeniem biustu 38-latka zaczęła tracić na wadze. – Pływanie czy siłownia stały się przyjemnością. – mówi – Zrzuciłam zbędne kilogramy i jeszcze przy okazji naturalnie zmniejszyłam biust do rozmiaru B – dodaje zadowolona. – Dzisiaj czuję się cudownie i świetnie, nawet pomimo szpecących blizn – podkreśla.
Operacja to nie jest jedyne rozwiązanie
Męczenie się z ogromnymi piersiami czy szramy na ciele, to główny dylemat pań rozważających operację pomniejszenia biustu. – Najczęściej zabieg redukcji piersi pozostawia po sobie bliznę w kształcie kotwicy, czyli okrągłą bliznę wokół otoczki, bliznę pionową idącą w dół od podstawy otoczki oraz bliznę poprzeczną, schowaną
w fałdzie podpiersiowym – wyjaśnia dr Witwicki. - Od 3. tygodnia po operacji zaleca się stosowanie specjalnych opatrunków na blizny, maści lub także później laseroterapię, aby powstałe blizny były jak najmniej widoczne – dodaje.
Jednak nie zawsze zmniejszenie biustu jest jedynym rozwiązaniem. - Czasem wystarczy piersi podnieść. Dzięki takiemu zabiegowi biust może odzyskać "młodzieńczy" kształt i umiejscowienie, na czym tak naprawdę zależy większości pacjentek – zaznacza chirurg.
Obecnie istnieje też mniej inwazyjna metoda niż redukcja biustu, czyli tzw. "podskórny biustonosz". - Dzięki podskórnie implantowanym niciom oraz „zawieszeniu” ciężaru niewielkiej piersi (do rozmiaru C) na obojczyku, biust odzyskuje ładny kształt, jest sterczący i można go jeszcze dodatkowo wymodelować. Blizny są kilkumilimetrowe, a po jakimś czasie stają się praktycznie niewidoczne – wyjaśnia dr Witwicki.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl