Dwie Polki ruszają na Spitsbergen. 300 km, dwa tygodnie i białe niedźwiedzie
Ola Hołda-Michalska oraz Joanna Mostowska, czyli Polar Team, 30 marca 2016 roku ruszają na Spitsbergen. Chcą pokonać około 300 kilometrów na nartach w obrębie centralnego Svalbardu. Najbardziej obawiają się nie zimna, ale białych niedźwiedzi. Podróżniczki są silne i odważne, ale zabierają ze sobą także broń palną.
Ola Hołda-Michalska oraz Joanna Mostowska, czyli Polar Team, 30 marca 2016 roku ruszają na Spitsbergen. Chcą pokonać około 300 kilometrów na nartach w obrębie centralnego Svalbardu. Najbardziej obawiają się nie zimna, ale białych niedźwiedzi. Podróżniczki są silne i odważne, ale zabierają ze sobą także broń palną.
To będzie wyjątkowa wyprawa w historii polskiej polarystyki. Czysto kobiecy skład jeszcze nigdy nie pokonał tak długiej trasy za kołem podbiegunowym. Dotychczas na Spitsbergenie była zaledwie jedna podobna ekspedycja, która przemierzyła około 130 km.
Ola i Joanna planują pokonać około 300-kilometrową pętlę na trasie Longyearbyean-Agardhbukta-Sveagruva-Barentsburg-Longyearbyen. Trasę przejdą na nartach, ciągnąc cały potrzebny sprzęt i jedzenie w pulkach (sankach). Noce będą spędzać pod namiotem. Na pokonanie założonego celu będą miały dwa tygodnie.
- Postanowiłyśmy połączyć siły, to nasza pierwsza wspólna wyprawa. Fajnie, że możemy wyruszyć w kobiecym gronie. Stereotyp mężczyzny, który bierze udział w dalekich i ekstremalnych wyprawach i kobiety, która tylko i wyłącznie strzeże domowego ogniska nadal funkcjonuje - tłumaczy serwisowi WP Kobieta Joanna Mostowska.
To nie pierwsze podróżnicze wyzwanie Polek. Ola Hołda-Michalska ma na koncie zimowe - narciarskie wyprawy do Hornsundu oraz na najwyższy szczyt Svalbardu - Newtontoppen. Brała udział w jesiennym trawersie Lodowców Torella.
Joanna Mostowska przejechała na rowerze samotnie ok. 3 tys. kilometrów przez Tybet, pokonując przełęcze o wysokości ponad 5 tys. metrów n.p.m. Za ten wyczyn otrzymała wyróżnienie na Kolosach.
Z kolei dwa lata temu Mostowska przeszła samotnie znajdujący się w Norwegii największy europejski płaskowyż - Hardangervidda. Trasę pokonała w 5,5 dnia.
- Jechałam pełna obaw, miałam świadomość, że dużo osób poległo i musiało się wycofać w zderzeniu z tym płaskowyżem. Szło mi się fajnie, pogoda była w miarę łaskawa, oprócz pierwszego dnia, gdy mgła spowiła wszystko - opowiada. Warto dodać, że trenował tam m.in. Roald Amundsen.
Tym razem lęka się o tych, którzy zostają w Polsce. - Na pewno wszystko będzie dobrze, ale moje dzieci są jeszcze małe - tłumaczy Joanna Mostowska. Realnym zagrożeniem będą też piękne i majestatycznie wyglądające, ale niesamowicie groźne niedźwiedzie. - Największe niebezpieczeństwo grozi nam z ich strony. Najbardziej trzeba uważać na te zwierzęta w strefie przybrzeżnej - mówi Mostowska.
Są przygotowane na ewentualne spotkanie z nimi. Mają broń, a dookoła namiotu podczas każdego postoju będą rozstawiać specjalną linkę-ogrodzenie. W momencie, gdy zbliży się do niego jakiś niemile widziany gość, w powietrze zostaną odpalone race.
Jak fizycznie przygotowują się do takiego wyzwania? Joanna dużo biega. W ubiegłym roku pokonała ultramaratony i maraton. Z kolei Ola ćwiczy na siłowni.
Warto dodać, że ta wyprawa będzie również zaakcentowaniem różnych kobiecych działań na Spitsbergenie.
Polki planują odwiedzić na Spitsbergenie miejsca, w których kobiety pracowały, polowały wraz z traperami czy po prostu prowadziły domy. - Chcemy zaznaczyć kobiecy wątek - mówi Joanna Mostowska.
Damski duet na Svalbardzie traktuje wyjazd treningowo. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, będą przygotowywać się do ambitniejszego celu - trawersu Grenlandii. Trasę wschód-zachód na "Zielonej Wyspie" pokonało dotychczas jedynie siedmiu Polaków. Żadnej Polce jeszcze się to nie udało.
Na co dzień Ola jest grafikiem w Instytucie Paleobiologii PAN, a także współwłaścicielką polarnego biura podróży "Narval - ekspedycje polarne". Joanna to współwłaścicielka znanej warszawskiej klubokawiarni podróżniczej - Południk Zero.
Katarzyna Gruszczyńska, WP Kobieta