Dziewięć godzin zajęć i lekcje do wieczora. Tak wyglądają w tym roku plany lekcyjne
Emocje po rozpoczęciu roku szkolnego nie słabną. 1 września ponad 4,6 mln uczniów rozpoczęło stacjonarne zajęcia dydaktyczno-wychowawcze w ok. 22 tys. szkół. Do naszej redakcji napływają jednak głosy rozczarowanych i oburzonych rodziców. Powodem są plany lekcji – niektórzy uczniowie kończą lekcje dopiero wieczorem, inni narzekają na nierównomierne rozłożenie zajęć (lekcje tylko trzy dni w tygodniu) lub religię w środku dnia.
02.09.2021 14:48
Dla wielu rodziców gorzką pigułką było już rozpoczęcie roku szkolnego. Należy do nich pani Paulina, której córka właśnie rozpoczęła edukację w pierwszej klasie szkoły podstawowej. Nasza czytelniczka dowiedziała się, że dzieci – z powodu obostrzeń sanitarnych wprowadzonych przez szkołę – zostały podzielone na dwie grupy: poranną i popołudniową.
Pierwszaki są poszkodowane?
- Moja córka trafiła do tej drugiej, więc lekcje rozpoczyna najwcześniej o 10.45. To ogromne utrudnienie, ponieważ oboje z mężem pracujemy, a dziecko jest za małe, by zostawało samo w mieszkaniu, a potem przemieszczało się do szkoły przez zatłoczone miasto – mówi w rozmowie z WP Kobieta.
Zobacz także
Pani Paulina nie kryje też rozczarowania restrykcyjnym podejściem do obostrzeń. - Dzieci muszą mieć maseczki na korytarzu, a wszystkie przerwy spędzają w jednej klasie. Wyjątkiem jest wyjście do toalety. Każde z nich siedzi w osobnej ławce. Nie mogą sobie nawet pożyczyć kredki czy kartki. To musztra jak w wojsku, a pierwsza klasa to przecież czas, kiedy powinny się lepiej poznać, nawiązać przyjaźnie – relacjonuje, a na dowód pokazuje zdjęcie, które zrobiła podczas uroczystego rozpoczęcia roku szkolnego.
Przy tej okazji warto wspomnieć, że Ministerstwo Edukacji i Nauki wydało jedynie ogólne rozporządzenia, a o obowiązku noszenia maseczek czy sposobie usadzania uczniów decyduje dyrektor szkoły.
Na absurdy w planie lekcji najmłodszych uczniów (konkretnie drugoklasistów) zwróciła także uwagę pani Magdalena. Do zdjęcia planu wysłanego do redakcji dołączyła komentarz: "Druga klasa. Najlepsza jest środa – fitklasa, później okienko i zajęcia. A co z dziećmi, które nie chodzą na świetlicę? Godzinę maja siedzieć na szkolnej ławce na korytarzu? Zajęcia do 17:00 dwa razy w tygodniu to też masakra".
Kobieta nie kryje oburzenia jeszcze jednym ustaleniem dyrekcji. "Plan moich dzieci jest zwariowany – czasem kończą lekcje już o 11.00, innym razem po 16.00. Tymczasem uczniowie, którzy nie są zapisani na świetlice po zakończeniu swoich lekcji muszą niezwłocznie opuścić szkołę. Gdy spóźnię się po któreś z dzieci chociaż pięć minut, będzie czekać pod szkołą – niezależnie od pogody i samopoczucia" – dodaje.
Lekcje do wieczora i nierównomierny rozkład
Z wypowiedzi rodziców i planów lekcji, które otrzymaliśmy, wychodzi, że największy problem z bardzo późnym kończeniem lekcji oraz nierównomiernym ich rozmieszczeniem mają uczniowie liceów i techników. Na jednej z facebookowych grup dla uczniów pełnoletnia uczennica zamieściła zdjęcie swojego planu, z którego wynika, że wszystkie lekcje skumulowano w ciągu trzech dni (wtorek, środa, czwartek). Co więcej, rozpoczynają się najwcześniej o 12.20, a kończą każdego dnia o 19.00.
O ile rozkład zajęć wywołał wśród jej rówieśników poruszenie, o tyle późne godziny kończenia lekcji nie robią już na nastolatkach żadnego wrażenia. Od jednej z zaniepokojonych mam otrzymaliśmy plan lekcji, zgodnie z którym lekcje jej dziecka kończą się o 18.45 i to podwójnym językiem angielskim. Podczas porannych godzin uczniowie z tej klasy mają wychowanie fizyczne, przedsiębiorczość czy lekcje wychowawczą, natomiast po południu język polski czy historię.
Tymczasem zgodnie z obowiązującym wciąż Rozporządzeniem Ministra Edukacji Narodowej i Sportu z dnia 31 grudnia 2002 r. w sprawie bezpieczeństwa i higieny w publicznych i niepublicznych szkołach i placówkach uczniowie powinni być równomiernie obciążeni w poszczególnych dniach tygodnia, a zajęcia w każdym dniu powinny być zróżnicowane, przy wzięciu pod uwagę możliwości psychofizycznych uczniów podczas podejmowania intensywnego wysiłku umysłowego. Ustawa ta wyznacza również maksymalną tygodniową liczbę godzin dla uczniów konkretnych klas, nie precyzuje jednak, ile godzin lekcyjnych ma być każdego dnia.
Dlatego oburzenie pani Ewy – matki uczennicy chodzącej do trzeciej klasy technikum nie ma niestety podstaw prawnych. W rozmowie z WP Kobieta zwraca uwagę, że jej córka ma w planie (i to dwukrotnie) nawet dziewięć godzin lekcyjnych. Jednak to nie wszystko – jako przyszłoroczna maturzystka do grudnia włącznie korzystać będzie z dodatkowych lekcji matematyki i języka polskiego wprowadzonych przez ministra Czarnka. – Nie uwzględniono ich w planie, ale córka będzie miała nawet 11 godzin lekcyjnych jednego dnia. Dla mnie to gruba przesada – komentuje.
Dodatkowe godziny, o których mówi pani Ewa, to faktycznie jeden z czterech pomysłów zaproponowanych przez ministra Czarnka – obok programu "WF z AWF – Aktywnego powrotu uczniów do szkoły", wsparcia psychologiczno-pedagogicznego dla uczniów i nauczycieli oraz programu profilaktyki krótkowzroczności "Dobrze widzieć". Celem zajęć uzupełniających – według ministerstwa – jest pomoc w uzupełnieniu wiedzy. Mają być one odpowiedzią i receptą na miesiące nauki zdalnej, a resort przeznaczył na nie 187 mln złotych.
Religia w środku dnia
Ostatnia kwestia przewijającą się w wiadomościach od rodziców dotyczy lekcji religii. Choć (podobnie jak etyka) jest to przedmiot nieobowiązkowy, wciąż bywa wpisywany pomiędzy innymi lekcjami. Tak jest w przypadku dwóch podesłanych do naszej redakcji planów. "Lekcje religii katolickiej, dwie godziny, są wpisane między lekcjami - absurd!" – grzmi pani Agnieszka. Wtóruje jej pani Paulina – mama pierwszoklasistki, której szkoła nie była w stanie udzielić konkretnej odpowiedzi, co będzie robić podczas lekcji jej, niezapisane na religię, dziecko.
W obowiązującym rozporządzeniu MEN stworzono jedynie zapis obligujący szkołę do zapewnienia nieuczęszczającym na religię uczniom opieki lub zajęć wychowawczych. W praktyce wygląda to jednak różnie, o czym przypomina Dorota Wójcik - prezeska zarządu Fundacji Wolność od Religii. Na co dzień walczy z sukcesami m.in. o uruchomienie w szkołach lekcji etyki oraz umieszczanie religii na początku lub końcu szkolnego dnia. Podpowiada również, że rodzic może wystosować do dyrekcji pismo z prośbą o zmianę planu tak, by nie było okienka dla uczniów niezapisanych na religię.
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Chętnie poznamy wasze historie, podzielcie się nimi z nami i wyślijcie na adres: wszechmocna_to_ja@grupawp.pl