Coraz więcej uczniów rezygnuje z lekcji religii. Minister Czarnek chce to zmienić
Liczba uczniów uczęszczających na religię systematycznie spada. Młodzież i ich rodzice dostrzegają, że zajęcia mają niewiele wspólnego z religioznawstwem czy propagowaniem miłości do bliźniego. "Ksiądz na lekcjach oglądał YouTube'a", "wyrzucił z lekcji dziewczynę, bo jest lesbijką" – mówią nam matki uczniów, którzy wypisali się z religii.
11.08.2021 16:15
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Lekcje religii w szkołach od dawna budzą wiele kontrowersji, ale w ostatnim roku szczególnie. Powodem jest podejście duchownych do udziału młodzieży w Strajkach Kobiet oraz plan MEiN zakładający wprowadzenie obowiązkowej religii lub etyki.
Obecnie każdy pełnoletni uczeń lub rodzic niepełnoletniego, może wybrać etykę zamiast religii, obydwa przedmioty lub całkowicie z nich zrezygnować.
Radna Agata Diduszko-Zyglewska od kilku miesięcy wnioskuje do władz Warszawy, aby dowiedzieć się, ilu uczniów zrezygnowało w tym roku z religii. Urzędnicy obiecali przeprowadzenie ankiety dopiero w nowym roku szkolnym, dlatego Diduszko-Zyglewska postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce.
Działacze Lewicy rozesłali ankiety do warszawskich szkół. Wzięła w nich udział prawie połowa. Okazało się, że w szkołach podstawowych na religię chodzi 79 proc. uczniów, a w szkołach średnich tylko 35 proc. "I w żadnej dzielnicy średnia liczba uczniów uczęszczających na religię nie przekracza 49 proc" - powiedziała Agata Diduszko-Zyglewska podczas konferencji.
Strata czasu
Zjawisko ma miejsce również w wielu innych miastach i wsiach w całej Polsce.
Anna Zawarta jest mamą dwóch nastolatek, które chodzą do szkoły w maleńkiej wielkopolskiej wsi. - Nie chcą chodzić na religię, bo od kilku lat cały czas zmienia się ksiądz. Sposób prowadzenia lekcji przez księży jest pomyłką. Na zdalnych zajęciach uczniowie w ogóle nie mieli religii, po nich też nie mieli, bo ksiądz nie wiedział, że już chodzą do szkoły. Z kolei poprzedni oglądał sobie YouTube'a, a dzieci się nudziły – opowiada.
Kobieta uważa, że lekcje religii to marnowanie czasu ucznia. – Lepiej, żeby dzieci uczyły się np. udzielania pierwszej pomocy – dodaje.
Z kolei nastoletnia córka Eweliny z Bydgoszczy wypisała się z religii z powodu nadmiernego zaangażowania księdza w sprawy uczniów. I to w taki sposób, którego nikt sobie nie życzył. – Wyrzucił z lekcji koleżankę mojej Julki, ponieważ jest lesbijką. Niczym się nie wyróżniała. Nie nosiła tęczowej torby. Po prostu powiedziała, że Jezus kocha wszystkie dzieci nawet lesbijki i gejów – wspomina Ewelina.
Po tamtej sytuacji z lekcji religii wypisało się pięć osób, w tym Julia. Decyzja nie spodobała się duchownemu. - Mówiła księdzu "dzień dobry", z szacunku do nauczyciela, ale on przestał odpowiadać – dziwi się matka nastolatki.
Ewelina ze smutkiem obserwuje to, co dzieje się na lekcjach religii. – Obowiązuje polityka Czarnka, która mówi że kobietę trzeba traktować przedmiotowo, ludzie LGBT to nie ludzie, a lekcje należy zaczynać od paciorka. Religia już nie jest nauką o miłości i szacunku. To nauka nienawiści i szufladkowania ludzi – podkreśla stanowczo.
Wyzwiska, wymogi
Podobne przemyślenia ma Edyta z Bełchatowa, chociaż jeszcze kilka lat temu było inaczej. – Chodziłam na religię i wydawało mi się oczywistym, że moje dzieci też będą. Zmieniłam zdanie, gdy w szkole wybuchła afera z rzekomym gender w szkole – opowiada nam.
Kobieta ma na myśli sytuację sprzed siedmiu lat, gdy abp Jędraszewski domagał się interwencji kuratora w bełchatowskiej szkole, ponieważ na jednej z lekcji nauczycielka poprosiła chłopca, aby zagrał rolę żeńską podczas wspólnego czytania bajki. Powodem była niewystarczająca liczba dziewczynek w klasie, ale duchowni uznali, że trzeba interweniować.
Zobacz także
- To był absurd. Od tamtej pory dużo się zmieniło w naszym podejściu. Syn nie chciał już chodzić na religię. Niechęć spotęgowała sytuacja, kiedy na przerwie w Wielką Środę jadł kanapkę z szynką i został publicznie zwyzywany przez katechetkę – mówi Edyta.
Prawdopodobnie za miesiąc również córka kobiety zrezygnuje z religii. – Jest mocno poirytowana. Chcąc mieć szóstkę z religii, trzeba być co czwartek w kościele. I to przez cały rok szkolny. Inny dzień nie wchodzi w grę, bo katechetka ta sobie wymyśliła i patrzy, kto przyszedł – dodaje.
Co zamiast religii?
Przemysław Czarnek podkreśla, żeby nie chce prowadzić obowiązkowych lekcji religii. Jego plan zakłada umożliwienie uczniom wyboru pomiędzy religią a etyką. Jednak po przeanalizowaniu okoliczności, pomysł budzi jeszcze większe kontrowersje.
Z najnowszych danych wynika, że w Polsce jest 3936 osób uprawnionych do nauczania etyki. Dla porównania osób uczących religii jest ok. 41 tysięcy. Żeby plan Czarnka mógł wejść w życie, potrzeba ponad 12 tysięcy nauczycieli etyki. MEiN zapewnia, że to żaden problem i rusza z działaniami.
Za kształcenie etyków będzie odpowiadać sześć uczelni wybranych przez ministerstwo. Wyższa Szkoła Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu, Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego, Katolicki Uniwersytet Lubelski Jana Pawła 2, Akademia Ignatianum w Krakowie, Uniwersytet Szczeciński (wydział teologiczny) oraz Uniwersytet Wrocławski.
- Nie miałabym nic przeciwko etyce, gdyby była prowadzona według świeckich standardów, ale jeśli kształcenie będzie na wydziałach teologicznych, to mija się to z celem. Mydlenie oczu rodzicom i tyle – mówi Jolanta z województwa pomorskiego, która wypisała syna z religii i sama uczy go, jak być wartościowym człowiekiem.
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was! Chętnie poznamy wasze historie, podzielcie się nimi z nami i wyślijcie na adres: wszechmocna_to_ja@grupawp.pl.