Egipt, Turcja, Wietnam, koniec świata. Polki są wszędzie, a emigracja nie dla wszystkich jest najgorszym koszmarem
Jeszcze do niedawna obowiązywał mit emigracji politycznej, w którym to mężczyzna uciekał przed opresyjnym systemem. Dziś, według badaczy, ponad połowa Polaków, którzy emigrują, to kobiety. Jedne chcą zacząć wszystko od nowa, inne szukają za granicą pracy. Jak wygląda ich świat?
Główny Urząd Statyczny szacuje, że w końcu 2015 r. poza granicami Polski przebywało czasowo ok. 2397 tys. mieszkańców naszego kraju. Rozsiani są po całym świecie. Norwegia, Niemcy, Włochy, Hiszpania… Rodaka można znaleźć jednak w najbardziej egzotycznych miejscach na świecie.
Marta Abd Elsamie – Egipt
"Godzina jedenasta rano. Teściowa puka do drzwi:
– Co dzisiaj ugotowałaś na obiad?
Europejska żona ukochanego syna teściowej (czytaj: ja)
– Jeszcze nic. Mąż wstanie, to zrobi makaron.
Teściowa oniemiała, odwróciła się na pięcie i poszła do siebie.
Godzinę później. Teściowa puka do drzwi. W rękach ma gar makaronu. Co by się syn nie przepracował. Biedactwo, wzięło sobie żonę z Polski".
Marta w kwietniu 2009 roku poznała w Polsce Egipcjanina – mieszkali w tym samym akademiku. Rok później była już jego żoną. Urodził się ich pierwszy syn, przeprowadzili się do Egiptu, pojawił się na świecie kolejny syn. Mieszkają w Hurghadzie. Tam wychowują dzieci, mają też własny, niewielki biznes. Marta prowadzi bloga – "Żona Egipcjanina" – na którym opowiada o codziennym życiu w kraju faraonów. Jest jedną z emigrantek, które opowiedziały o swoim życiu w książce "Świat według Polki". Wydał ją Klub Polki na Obczyźnie, zrzeszający od lat emigrantki znad Wisły.
"W tym muzułmańskim kraju jest też szacunek dla żony Egipcjanina. Wyobrażasz sobie? Jak facet zaczyna ze mną flirtować, wystarczy, że powiem: mój mąż jest Egipcjaninem. Przestaje. Wcale nie dlatego, że myśli: swoje już przeżyła, nie ma co jej bardziej dręczyć. Będąc żoną tutejszego mężczyzny, jestem częścią tej wspólnoty, egipskiej rodziny. Tej samej, której kazałeś mi się bać" – pisze Marta. Nie ją jedną przestrzegano przez emigracją.
Anna Maślanka – Wietnam
– Łasuch, kociara, kocha góry – mówi o sobie Anna. Od lat mieszka poza Polską. Pierwsza była Finlandia, potem Szwajcaria, były Niemcy i Tajlandia. Pół roku mieszkała w dżungli, przy granicy z Birmą. Teraz padło na Sajgon. Tajlandia. Kolejny przystanek na drodze.
Jaki jest jej Wietnam? Dziki, gwarny, balansujący na krawędzi. Chodniki nie są stworzone dla pieszych, a skuterów, samochodów, rozstawionych jadłodajni, a wszędzie walają się śmierci.
Przechodzenie przez ulicę? Zupełna abstrakcja. "Trzeba wskoczyć na kłębowisko skuterów i samochodów, i powoli posuwać się do przodu, wystawiając rękę do góry i niemrawo nią machać. Dla mnie to wciąż igranie ze śmiercią. Wietnamczycy nie mają za to problemu z przechodzeniem chociażby przez autostradę, czy też z pchaniem ręcznych wózków środkiem drogi" – opowiada.
Równie ciekawie wyglada jazda motocyklem. To właśnie w Wietnamie dowiedziała się, że podczas jazdy można palić papierosy, rozmawiać przez telefon czy pisać SMS-y, a nawet… spać. Pół biedy, jeśli śpi pasażer. Gorzej, jeśli w objęcia Morfeusza odda się kierowca. "Zaraz po przyjeździe do Sajgonu jechałam dość daleko z koleżanką z pracy. Ona jest miejscowa, znała drogę, więc prowadziła. A że była zmęczona, to się niespodziewanie zdrzemnęła. Jak to się skończyło? Wpadłyśmy w słup. Skuter skasowany, ja dochodziłam do siebie przez trzy tygodnie. Ona zadrapała sobie policzek" – opisuje Anna.
Beata Lalla Jakuszewska – Sahara, nomadka
Jak mieszka się w raju? O tym najlepiej wie Beata Jakuszewska, którą więcej osób zna jako Lallę. Tak wołali na nią miejscowi na Saharze, gdzie spędziła pół roku, pracując i mieszkając wśród nomadów. Najbardziej fascynowały ją tamtejsze kobiety - strażniczki tradycji i starych rytuałów. Na Saharze to właśnie kobiety rządzą rodziną i mają największy wpływ na to, co dzieje się w domu.
"Spotykają się często, rozmawiają, jedzą wspólnie i dbają nawzajem o piękno swoich ciał. Dzielą się zdobytą gdzieś jakimś cudem glinką ghassoul, smarują olejkiem arganowym, wymieniają radami. Co jakiś czas zbierają jedzenie, wodę i koce, by ruszyć z tym kilka kilometrów dalej. W głąb pustyni, Tam, gdzie nic więcej, poza ich rozmowami, tańcami i śpiewem, nie dociera. Przekraczają wtedy wrota, do których mężczyźni nie mają wstępu. Nigdy nie będą mieli. Bo świat kobiet, tych saharyjskich, rządzi się swoimi prawami" – tłumaczy Beata.
Ewa Kowalik – Hiszpania
Fotograf samouk, miłośniczka herbaty i podróży. Kiedyś mieszkała w Finlandii, dzisiaj żyje w Hiszpanii i stamtąd bloguje. Fani znają doskonale ją ze strony Herbatniczek.
Na co zwraca uwagę? Na typowe dla Hiszpanek podejście do strojenia się. "Nie wypada wyjść nieumalowaną lub ubraną w byle co. Najchętniej widziane są markowe ubrania oraz niedawne odwiedziny u fryzjera. Tak przygotowana, wtopisz się bezpiecznie w tłum i unikniesz ciekawskich spojrzeń. Jeśli dodatkowo masz na podorędziu dziecko, to tylko lepiej. Dziecko powinno być już dostosowane do norm kulturowych Hiszpanii, więc swoim krzykiem i bieganiem skutecznie odciągnie od ciebie uwagę innych" - opisuje Ewa..
Wyjście Hiszpanek na miasto poprzeda modowy rytuał. Najpierw, jak zauważa z przekąsem Ewa, trzeba ubrać wszystkich pod kolor. "Istnieje duża szansa, że jeśli podczas spaceru spotkacie kogoś znajomego, to jako porządny obywatel kraju z dużą ilością 'machizmów' w rozmowie, najpierw zwróci się do męskiego przedstawiciela rodziny, później do najmłodszego, a na końcu do ciebie" – opowiada emigrantka w kraju pachnącym churros.
Danuta Łazarczyk – Turcja
Od kilku miesięcy miesza w tureckiej Ankarze. Wcześniej przyszło jej żyć w Gruzji, Szwajcarii, Serbii, Kosowie i Niemczech. Co myśli o emigracji? "Tęsknota najczęściej przychodzi niespodziewanie, pod wpływem impulsów" – przyznaje.
Dźwięk, zapach, a czasami nawet kolor – wystarczy chwila, by przypomnieć sobie, że prawdziwy dom jest tysiące kilometrów dalej. Danuta niedawno poleciała na kilka dni do Finlandii. I był tam las. Zielony, soczysty, pełen brzóz i sosen. Przypomniała się jej nie Gruzja, w której spędziła tak wiele czasu, czy ukochana Turcja, a wytęskniona Polska.
"To nie jest tak, że za granicą jest mi źle. Mam ciekawą pracę, poznaję świetnych ludzi, uczę się i rozwijam. A jednak tęsknię. I z tej tęsknoty wracam do kraju, w którym wszystko się zaczęło. Paradoskalnie, powroty dają mi siłę, aby znowu wyjeżdżać. I znowu jest na jakiś czas dobrze. Do momentu, gdy kolejny dźwięk, zapach, kolor przypomną mi, gdzie tak naprawdę jestem u siebie" – opowiada.
Agnieszka Wieczorek – USA
Spędziła 5 lat życia w Meksyku, co odmieniło ją, jak sama przyznaje, na zawsze. Mieszkała rok w Teksasie, obecnie odkrywa Chicago. Uczy na University of Illinois o Meksyku i Latynosach w USA. I tęskni za Polską. Agnieszka uważa, że emigracja uczy samotności, bycia sam ze sobą, radzenia sobie z własnymi humorami i niedoskonałościami. Człowiek ma okazję poznać siebie, bo nie może już liczyć na pomoc rodziny.
"Jestem Polką. Ale Polką-Polką? Czy Polką-Amerykanką? Gdzie się urodziłam i ile dokładnie lat w Polsce mieszkałam? Na jakiej jestem wizie? To wszystko nagle jest tak bardzo istotne, trzeba mnie jakoś sklasyfikować. Emigracja to jak patrzenie w lustro całymi dniami na swoją twarz bez makijażu, słuchanie własnego pogłosu w słuchawce, odpowiadanie na te same pytania, ciągle zastanawianie się, co ja tu robię, po co mi to było?" – pisze.
A potem przychodzi kolejny dzień, i wszystko znów nabiera sensu. "Już się przyzwyczaiłam do siebie. Choć nikt mi dziś nie powie: "Jak dobrze cię widzieć', 'Jak fajnie, że jesteś', to i tak jest dobrze. Mam swoją wolność, mogę wszystko i nic. Mogę tworzyć siebie i być, kim zechcę. Wolność jest moją nagrodą. Od czas do czasu zapłacę za nią kilkoma łzami" – opowiada.
Wszystkie cytaty użyte w tekście pochodzą ze zbioru opowiadań "Świat według Polki", wydanego przez Klub Polki na Obczyźnie. Więcej wspaniałych historii polskich emigrantek znajdziecie w książce. A informację o tym, gdzie od sierpnia dostępna jest książka na ich stronie internetowej lub Facebooku.