Era Tindera i samotności. Dlaczego kobietom trudno znaleźć dziś partnera?
Gdzie można znaleźć fajnego faceta, skoro czasy studiów już dawno minęły, w pracy same panie lub zajęci faceci? Czy ostatnią deską ratunku jest poszukiwanie w internecie? Czy może całkowicie dać sobie spokój, bo książę z bajki sam się znajdzie i nic na siłę? Samotnych Polek jest coraz więcej.
- Mnie w tej chwili pozostaje szukać jedynie w necie, po pracy nie ma czasu na to, żeby włóczyć się po mieście - zresztą nawet nie ma z kim, każdy jest zajęty i ma swoje obowiązki. A faceci, których do tej pory poznałam na randkach internetowych, są w większości zainteresowani krótką znajomością...więc co można jeszcze zrobić? – pisz jedna z internautek.
Fora, na których samotne kobiety łakną wsparcia, pękają dziś w szwach.
- Mam prawie 30 lat. Wciąż jestem samotna i bez perspektyw na przyszłość i wiem, że teraz znaleźć kogoś i założyć rodzinę będzie coraz trudniej. Czasem żałuję, że nie znalazłam kogoś wcześniej. Teraz zastanawiam się, czy jak w ogóle umiem się jeszcze zakochać. Każdy facet, którego poznaję i patrzę na niego w kategoriach męża, jest kompletnie beznadziejny – przyznaje Natalia.
- Ciężko znaleźć w tym wieku partnera. Byłam już dwa razy zaręczona, ale cały czas zwlekałam i zwlekałam. Teraz jestem sama – przyznaje Maria.
Marta w styczniu skończyła 30 lat. – Faceta brak, mieszkania brak, do dzisiaj mieszkam u rodziców. Wstyd mi, ale co zrobić z tą marną pensją? Czasem leżę i ryczę w poduszkę, tak mi źle – opowiada.
Anna, 28 lat, mieszka w Gdyni: - Nie mam rodziny. Jak się z tym czuję? Różnie. Raz dobrze, raz źle. Potrafiłam sobie wytłumaczyć i zrozumieć, że wszystkie moje związki były na tyle nieudane, że gdybym miała dziecko, to dziś byłabym samotną matką. Dlatego nie żałuję. Ciągle wierzę, że wszystko przede mną. Może nie będzie mi dane macierzyństwo, ale dojrzała, dorosła miłość – czemu nie?
Singielka z wyboru
Ale są też dziewczyny, dla których samotność to świadomy wybór. I nie boją się mówić głośno, że mężczyzna do szczęścia nie jest im potrzebny.
Olga ma 27 lat. Kobiety w jej rodzinie wychodziły za mąż młodo, rodziły wiele dzieci. Sama ma troje rodzeństwa. Przyznaje jednak, że patrzy na świat inaczej niż jej mama, ciotki czy babcie.
- Nigdy nie widziałam sensu w ślubie dla samego ślubu. Wiedziałam, że jeśli wyjdę za mąż, to dlatego, że się zakocham i stwierdzę, że spotkałam swoją drugą połówkę, a nie dlatego, że już czas, że wypada, że trzeba się spieszyć, żeby nie zostać starą panną – mówi. Ma za sobą kilka związków, w tym jeden trzyletni. Ostatni zakończyła parę miesięcy temu.
- Nie było łatwo, bo mieszkaliśmy ze sobą. To była bardzo trudna decyzja, ale w końcu ją podjęłam.
Dlaczego rozstała się ze swoim partnerem? - Bo nie spełniał moich oczekiwań - przyznaje. Ma na myśli jego lekceważący stosunek do życia, brak ambicji, niechęć do ustatkowania się, trwonienie pieniędzy.- Doszłam do wniosku, że to nie ma sensu. Nie tego szukam u mężczyzny. Potrzebuję kogoś, kto dotrzyma mi kroku, na kogo będę mogła liczyć, a nie lekkoducha i imprezowicza, który uważa, że na wszystko ma jeszcze czas i musi się wyszumieć. Rozstanie kosztowało mnie wiele nerwów, ale uważam, że to była dobra decyzja.
Dla kobiet w rodzinie Olgi fakt, że jako 27-latka znowu żyje sama, jest powodem do zmartwień. - Chyba spisały mnie już na straty - żartuje. - Dla nich, jak dziewczyna ma dwadzieścia kilka lat i nie jest po ślubie, to coś jest z nią nie tak. Ja tego tak nie odbieram. Może dlatego, że nigdy nie chciałam być zależna od mężczyzny. Skończyłam studia, mam pracę, zarabiam, potrafię się sama utrzymać, jestem oszczędna. Nie muszę kurczowo trzymać się faceta.
Psychoterapeutki Moniki Ciszek-Skwierczyńskiej z centrum La Fuente to nie dziwi. Przyznaje, że singielek z wyboru jest coraz więcej. - Są kobiety dumne i szczęśliwe, bo to jest ich świadomy wybór. Nie chcą się wiązać z mężczyzną na stałe, ale niekiedy wchodzą w krótkotrwałe relacje. Są i takie, które chcą być w związku, nie znajdują jednak odpowiedniego partnera, dorównującego im wykształceniem, dojrzałością. A czasami kobieta po prostu leczy rany po poprzednim związku i nie jest gotowa na nową relację - wyjaśnia specjalistka.
Samotność nasza powszechna
W Polsce na 100 mężczyzn przypada 107 kobiet. W miastach - jeszcze więcej, bo 111. Nieco mniej na wsi (101 kobiet na 100 mężczyzn). Statystycznie najwięcej kobiet w przeliczeniu na 100 mężczyzn jest w Warszawie i Olsztynie. Teoretycznie Polki powinny więc walczyć o mężczyzn. Praktycznie jednak coraz częściej wybierają samotność.
- Istnieją różne powody, dla których kobiety decydują się na życie w pojedynkę. Dla jednych jest to świadomy wybór, dla innych konsekwencja pewnych życiowych wydarzeń - mówi psychoterapeutka Monika Ciszek-Skwierczyńska.
Jedną z częstszych przyczyn świadomej samotności jest właśnie rozczarowanie mężczyznami. O kryzysie męskości mówi się od dawna. Psychologowie przyznają, że chłopcy często wychowywani są w warunkach cieplarnianych. Nie spełniają oczekiwań kobiet. A te dobrze wiedzą, czego chcą od życia. Polki coraz lepiej radzą sobie na rynku pracy, mogą pozwolić sobie na niezależność. Szacuje się, że w co piątym polskim związku kobieta zarabia więcej od mężczyzny. Dla wielu relacji dobra sytuacja finansowa kobiety okazuje się zabójcza. Według badaczy z amerykańskiego Uniwersytetu Cornella karierowiczki są najczęściej zdradzane. Mężczyźni po prostu boją się przebojowych, niezależnych, zaradnych kobiet. A gdy zarabiają mniej od partnerki, ich pewność siebie drastycznie spada. Potwierdzenia swojej męskości zaczynają więc szukać w innych ramionach.
W Polsce przybywa również kobiet, które w pojedynkę wychowują dziecko. W 2011 roku Europejski Urząd Statystyczny (Eurostat) podał, że w naszym kraju samotnych matek jest jedenaście razy więcej niż samotnych ojców.
Natalia, 28-letnia mama rocznej Zosi, przyznaje, że choć ma męża, czuje się jak samotna matka.
- Ja jestem na urlopie macierzyńskim, a on ma własny biznes. Całymi dniami nie ma go w domu, a gdy wraca, zazwyczaj jest tak zmęczony, że chwilę pobawi się z córką i kładzie się na kanapie albo siada przed komputerem. Na początku byłam zdruzgotana, że cała opieka nad dzieckiem spadła na mnie, ale przyznaję, że przyzwyczaiłam się już do tego i widzę, że umiałabym sobie sama poradzić z dzieckiem - mówi.
Psychoterapeutka Monika Ciszek-Skwierczyńska przyznaje, że w pewnym sensie samotność to znak naszych czasów. - Na świecie już szerzej niż w Polsce funkcjonuje taki model rodziny, gdzie kobieta samotnie wychowuje dziecko z wyboru. Jest samodzielna, wykształcona, świetnie sobie radzi bez mężczyzny, a równocześnie nie chce rezygnować z macierzyństwa.
Powodów, dla których kobiety decydują się na samotność, jest więc mnóstwo. Wolimy Tindera i inne portale internetowe zamiast spotkań twarzą w twarz. Kiedyś dla dziecka największą karą był zakaz wyjścia na podwórko, dziś - zakaz korzystania z komputera. Podobnie jest z dorosłymi. Komunikowanie się przez internet jest bezpieczne, wymaga mniej wysiłku, nie obliguje nas do walki ze swoimi ograniczeniami. Daje jednak mniejsze szanse na stworzenie trwałych, głębokich relacji.
Czasem samotność nie jest naszym wyborem. Jej przyczyną mogą być choroby. - Po pierwsze, zaburzenia odżywiania, jak anoreksja czy bulimia. To tak zwane choroby samotności, izolacji. Partner po prostu nie radzi sobie z tym, co dzieje się z partnerką. Objawy są trudne zarówno dla chorego, jak i dla jego bliskich, którzy odchodzą, bo nie dają rady trwać przy chorej i ją wspierać. Po drugie - uzależnienia. Szybkie tempo życia, presja na robienie kariery, na bycie idealną powodują, że kobieta szuka sposobu na szybki relaks, rozluźnienie. I znajduje go w alkoholu czy innych środkach stymulujących. A ponieważ nie chce, żeby wyszło to na jaw, zamyka się w sobie, stroni od kontaktów towarzyskich - tłumaczy Monika Ciszek-Skwierczyńska.