Fala hejtu po wyznaniu Margaret. Ekspertka: Ofiary wciąż będą się bać zgłaszania przemocy seksualnej
Reakcje ludzi na wyznanie Margaret o gwałcie przerażają. Niestety wtórna wiktymizacja ofiar to nie jest zjawisko rzadkie i odosobnione. - Bardzo często ludzie automatycznie zaczynają oskarżać ofiarę, podważać jej prawdomówność i motywacje - mówi w rozmowie z WP Katarzyna Nowakowska, psycholożka i psychotraumatolożka związana z fundacją Feminoteka. Ekspertka podkreśla, że trzeba edukować ludzi, czym jest gwałt i że to wyłącznie sprawca ponosi za niego odpowiedzialność
23.08.2022 | aktual.: 23.08.2022 21:23
- Zostałam zgwałcona. Jako dziesięcioletnia dziewczynka – wyznała Margaret w książce "Ciałaczki. Kobiety, które wcielają feminizm". Osobiste wyznania często okupione są ogromnym stresem, powrotem do traum i trudnych stanów emocjonalnych. Choć wydawać by się mogło, że wiele już powiedziano na temat tego, dlaczego ofiary przemocy długo milczą, duża część społeczeństwa nadal nie odrobiła lekcji empatii.
W mediach społecznościowych piosenkarce zaczęto zarzucać najgorsze rzeczy: że mówi o tym, ponieważ ostatni "występ nie wyszedł" lub dlatego, że wydaje nową płytę. Wiele wypowiedzi sugerowało, że nie ma sensu rozgrzebywać tego po latach. Znaleźli się też eksperci z radami w duchu "trzeba było zgłosić". Mało kto sprawdził, że publikacja, w której padły te słowa, ukazała się kilka miesięcy temu, a temat nagłośniono w mediach dopiero teraz.
Taka reakcja społeczeństwa nie jest odosobnionym przypadkiem. W rozmowie z WP Kobieta mówi o tym Katarzyna Nowakowska - psycholożka i psychotraumatolożka związana z fundacją Feminoteka.
Milczenie ofiar
Psycholożka zwraca uwagę na m.in. wtórną wiktymizację osób pokrzywdzonych - zarówno przez społeczeństwo, jak i wymiar sprawiedliwości.
- Niestety wciąż żyjemy w kulturze nazywanej często "kulturą gwałtu". Oznacza to, że osoby pokrzywdzone są obwiniane o to, co im się przydarzyło. Wmawia się im, że się nie upilnowały, nie zabezpieczyły, a powinny były przewidzieć najgorsze. To absurdalne myślenie. Zwłaszcza, że w tej chwili większość zgłoszeń, które mamy, dotyczy gwałtów po podaniu środka odurzającego, przed czym bardzo trudno się zabezpieczyć - mówi ekspertka.
- Wciąż można się spotkać z żartami na temat gwałtu i myśleniem o tym zdarzeniu w aspekcie seksualnym. A tam chodzi o przemoc i władzę, nie o seks. Seksualność się pojawia, bo uderzając w najbardziej intymne miejsce, najłatwiej człowieka zniszczyć i upokorzyć - dodaje Katarzyna Nowakowska.
Zdaniem ekspertki, obwinianie ofiary wynika także z pewnego "zaklinania rzeczywistości" i wmawiania sobie, że nas taka krzywda nie spotka.
- Często ktoś mówi, że skoro ja nie zachowuję się tak, jak jakaś osoba, bo - przykładowo - inaczej się ubieram, nie piję alkoholu, nie chodzę do klubów, to mnie to nie spotka. Tysiące bezsensownych argumentów, bo gwałt może spotkać każdego, bardzo często we własnym domu – podkreśla psycholożka.
Negatywne komentarze potęgują obawy
Negatywne komentarze pojawiające się pod zwierzeniami konkretnych osób na temat gwałtów mogą powodować, że ofiary wciąż będą się bać zgłoszenia przemocy seksualnej.
- Bardzo często ludzie automatycznie się identyfikują ze sprawcą i zaczynają oskarżać ofiarę, podważać jej prawdomówność i motywacje - mówi psycholożka. Trudno się więc dziwić, że wiele osób nie chce mówić o tym, co je spotkało. Dodatkowo, czasami nawet jeśli decydują się zgłosić gwałt organom ścigania, sprawy są umarzane, a funkcjonariusze traktują je bez niezbędnej empatii - mówi, zwracając przy okazji uwagę na samą procedurę zgłoszenia.
- Dodatkowo zniechęcać mogą statystyki, które pokazują, że odsetek skazań jest niewielki, więc nie ma pewności, że po tym całym trudnym doświadczeniu wina sprawcy zostanie uznana. Jeśli nie, to ofiara doznaje kolejnej krzywdy i niesprawiedliwości - komentuje Nowakowska.
Zobacz także
Wieloletnie traumy
Hejterzy wypominali, że wyznanie Margaret pojawiło się po wielu latach od zdarzenia. Dlaczego więc ofiary przemocy seksualnej latami duszą w sobie emocje i decydują się na otwarcie dopiero w dorosłym życiu? Ekspertka podkreśla, że takie zachowanie to nie wyjątek, a reguła.
- W przypadku przemocy, do której doszło w dzieciństwie, mówienie, a nawet przypomnienie sobie o niej, następuje często po wielu latach. Sprawcy, którzy krzywdzą dziecko, manipulują nim, zastraszają, zawstydzają, wmawiają winę, zmierzając do tego, żeby milczało. Dopiero po wielu latach te osoby, już w dorosłym życiu, potrafią we właściwym świetle zobaczyć, odpowiednio zinterpretować to, co je spotkało i powiedzieć o swojej krzywdzie - mówi psycholożka.
Efektem doznanych traum często bywa PTSD, czyli zespół stresu pourazowego.
- Osoby uciekają nie tylko przed zewnętrznymi rzeczami kojarzącymi im się z urazem, ale i przed przeżyciami wewnętrznymi: myślami i emocjami. PTSD polega m.in. na tym, że nasz układ nerwowy reaguje na dawne zdarzenie, jakby się działo tu i teraz. Unikanie myślenia o urazie i towarzyszących mu emocji podtrzymuje te objawy, bo układ nerwowy nie ma możliwości zakodować tego, jako wspomnienia, czegoś zakończonego. Przez to osoby żyją w stanie ciągłego zagrożenia, nieustannej czujności, pociągającej za sobą inne konsekwencje - mówi Katarzyna Nowakowska.
Potrzeba wielu zmian
Przyczyn, dla których ofiary nie zgłaszają przemocy seksualnej organom ścigania i latami trzymają emocje w sobie, jest wiele. Niestety przed naszym społeczeństwem wciąż wiele pracy. Takiej, jak chociażby stanowcze podkreślenie, że nie ma miejsca na hejt w stosunku do ofiar przemocy.
- Trzeba zmieniać całą kulturę, całe myślenie o seksualności i o relacjach między płciami od podstaw. Edukować ludzi czym jest gwałt i że to wyłącznie sprawca ponosi za niego odpowiedzialność - podsumowuje Katarzyna Nowakowska.
Joanna Bercal, dziennikarka Wirtualnej Polski
Czytaj także: Kim są polskie ciałaczki? "Lista stale się powiększa"
Właśnie trwa plebiscyt WP Kobieta #Wszechmocne2022. Zapraszamy do zgłaszania swoich nominacji w formularzu poniżej
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl