Gdy wszystko idzie nie tak, jak trzeba - czyli kłopoty na weselu
10.07.2011 23:13, aktual.: 14.07.2011 11:16
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Każda panna młoda chce, żeby jej ślub był idealny. Niestety, czasami pewne rzeczy idą nie po jej myśli. Trzeba jednak pamiętać, że na wszystko jest jakaś rada. Może nie rozwiąże całości problemu, ale na pewno pomoże okiełznać potencjalny chaos. I na weselu, i w głowach państwa młodych. Wyobraźmy sobie katastrofę...
Każda panna młoda chce, żeby jej ślub był idealny - dokładnie taki, jaki sobie wymarzyła. Niestety, czasami pewne rzeczy idą nie po jej myśli. Trzeba jednak pamiętać, że na wszystko jest jakaś rada. Może nie rozwiąże całości problemu, ale na pewno pomoże okiełznać potencjalny chaos. I na weselu, i w głowach państwa młodych. Wyobraźmy sobie katastrofę...
Na ceremonię przychodzi były chłopak narzeczonej, który chce ją odzyskać, kobieta grająca na harfie zaczyna rodzić w czasie ślubu, fotograf zostaje przez przypadek pobity, ktoś niszczy welon. Na dodatek, pan młody w ataku paniki goli sobie pół głowy! Na szczęście to tylko sceny z "Jak poznałem waszą matkę", popularnego serialu komediowego. Tylko że takie i inne rzeczy mogą się przecież przydarzyć i w Polsce, na którymś z tysięcy odbywających się co roku ślubów. Dlatego dobrze jest wiedzieć, jak sobie z nimi radzić.
Lista rzeczy do zrobienia
Pierwszą, najważniejszą zasadą, której powinni przestrzegać młodzi, jest posiadanie "listy rzeczy do zrobienia" i "rzeczy do sprawdzenia". Warto by w ostatnich dniach przed ślubem mieli ją zawsze przy sobie, żeby - jeśli przypomną sobie o czymś – od razu mogli to zapisać. Tydzień przed ślubem należy do wszystkich zadzwonić - potwierdzić, czy na pewno każdy zna godziny i miejsca, w których ma być, zapytać, czy wszystko jest jasne. Dodatkowo można wysłać ustalenia e-mailem. Wtedy będziemy mieć pewność, że kamerzysta pamięta o uroczystości, a druga połówka nie zapomni o obrączkach.
Zapas czasu
- Byłam ostatnio na ślubie, na który nie dojechał fotograf - opowiada Agnieszka. - Okazało się, że czekał na parę młodą w innym Urzędzie Stanu Cywilnego, który miał bardzo podobny adres.
Choć wydaje się to niemożliwe, takie rzeczy czasem się zdarzają. Autobus wiezie gości nie tam, gdzie trzeba, kwiaty zajeżdżają do innej restauracji, fotograf myli adresy.
- Muszę przewidywać niespodziewane sytuacje. Dlatego przy układaniu planu ustalam pewien zapas czasu - mówi Karina Komorowska-Kot, konsultantka ślubna. Opowiada, że kiedyś autobus z gośćmi weselnymi pojechał w nie to miejsce, co trzeba. - Dodatkowe pół godziny, które zaplanowałam, uratowało całe przyjęcie - opowiada.
Warto więc umawiać się z ludźmi odrobinę wcześniej. Lepiej, żeby wszyscy poczekali kwadrans dłużej, niż żeby przegapili uroczystość czy w ogóle się na niej nie pojawili.
POLECAMY TEŻ:
Znajdź zastępstwo
W przypadku opisanym przez Agnieszkę para młoda nie straciła głowy. Poprosili obecnych, żeby robili zdjęcia. Dużo zdjęć. W dzisiejszych czasach niemal każdy przecież ma całkiem niezły aparat w telefonie. Kilka osób przyniosło ze sobą cyfrówki. Zdjęcia, choć nieprofesjonalne, wyszły ślicznie.
W kryzysowej sytuacji warto więc wyjść do gości i wśród nich szukać rady. Wesele to potencjał minimum kilku, jeśli nie dziesiątek czy setek głów. Kiedy coś się stanie, zawali, wyleje, zaleje, całkiem możliwe, że ktoś coś poradzi lub pomoże.
Czynnik ludzki
- Większość z problemów, które mogą zaistnieć w czasie ślubu, wynika z tak zwanego "czynnika ludzkiego" - opowiada Karina Komorowska-Kot. Po prostu nawalają ludzie. Spóźniają się, coś psują, rozwalają… W czasie ślubu bardzo wiele rzeczy jest zależnych nie od pary młodej, a dziesiątek innych osób.
Dlatego warto wcześniej dowiedzieć się czegoś o usługodawcach, którzy z konieczności muszą towarzyszyć nam w pierwszych chwilach małżeństwa. Lepiej polegać na sprawdzonych przez innych rozwiązaniach i firmach - ryzyko niepowodzeń jest wtedy mniejsze. Kiedy coś naprawdę pójdzie nie tak, państwo młodzi będą wiedzieć, że zrobili wszystko, żeby temu zapobiec.
Złośliwość rzeczy martwych
Pewnym rzeczom da się zaradzić, innym nie. Karina Komorowska-Kot radzi, by zadbać o niezbędnik dla panny młodej, w którym znajdą się m.in. czarne i białe nici z igłą, agrafki, guma do żucia, mały odplamiacz, chusteczki higieniczne i odświeżające… Mając na podorędziu taki niezbędnik, można na miejscu rozwiązać bardzo wiele problemów, na przykład wyczyścić czy zasłonić ubrudzony fragment sukni ślubnej (często pięknie doczepiony kwiatek załatwi sprawę!).
Bywa jednak, że potencjalnej katastrofy nie da się przewidzieć, a tym samym - ciężko się na nią przygotować. Bo co zrobić, kiedy wysiądzie prąd? Można próbować przekuć kłopot w sukces. Szybka interwencja u kelnerów powinna sprawić, że na stołach pojawi się więcej świec. W tym czasie ktoś z zespołu może pograć na gitarze. Jeśli nie ma takiej możliwości, może wtedy właśnie warto poświęcić czas na przemowy - podziękowanie gościom, toasty rodziców, rodzeństwa? To wszystko w blasku świec będzie miało naprawdę niepowtarzalny klimat.
POLECAMY TEŻ:
Kłopotliwi goście
- Jedyną rzeczą, która naprawdę nie udała się na naszym ślubie, było to, że zabrakło tam mojego taty, mimo że go zaprosiłam - mówi Sandra. - Niestety, moi rodzice byli po rozwodzie. Mama, kiedy dowiedziała się, że tata przyjdzie, zapowiedziała, że w takim razie ona będzie musiała wyjść. W końcu tata zrezygnował - opowiada. - Minęło ponad dwadzieścia lat, a ja wciąż to pamiętam.
Takich sytuacji nie da się rozwiązać w ostatniej chwili. Tak samo nie da się zapobiec wszelkim kłótniom, a nawet bójkom. Duże ilości alkoholu na tradycyjnym weselu na pewno im nie zapobiegają. Państwo młodzi nie mogą przez cały czas "pilnować" wszystkich na sali. Jednak często autorytet panny młodej może naprawdę zdziałać cuda. Jeśli nie - cóż, czas przejść do naszej ostatniej rady.
Opanuj stres!
Mało prawdopodobne jest, aby ktokolwiek przewidział wszystkie problemy. Dlatego uniwersalna rada brzmi: zamiast przesadnie przejmować się i martwić, spróbuj zapanować nad stresem.
Lilly, bohaterka wspomnianego wcześniej serialu "Jak poznałem waszą matkę", powtarzała sobie, że to jest jej dzień i żadne bzdury nie mogą go zniszczyć. W momencie, kiedy wszystko już naprawdę ją przerosło, urządziła wraz z narzeczonym coś na kształt przed-ślubu, małego, skromnego, z gitarą akustyczną, dokładnie takiego, jaki para planowała wcześniej. W momencie pójścia do "właściwego" ołtarza, żadne niepowodzenie nie mogło już wyprowadzić ich z równowagi, bo wiedzieli, że są już małżeństwem.
Opanowanie jest też najlepszą drogą do znalezienia najlepszego, skutecznego rozwiązania. Nawet katastrofę - wygoloną przez bohatera serialu głowę, dało się czymś przysłonić. Wystarczył czarny kapelusz.
(ma)