GotowaniePrzepisy"Zabierz kobietę do baru mlecznego, a dowiesz się, czy nadaje się na twoją partnerkę"

"Zabierz kobietę do baru mlecznego, a dowiesz się, czy nadaje się na twoją partnerkę"

"Zabierz kobietę do baru mlecznego, a dowiesz się, czy nadaje się na twoją partnerkę"
Źródło zdjęć: © Kamil Jabłoński | Edyta Truszkowska
Katarzyna Chudzik
13.02.2018 14:28, aktualizacja: 15.02.2018 16:43

"Moja kobieta w pierwszych dniach spotykania się ze mną dostała do spróbowania bycze jądro" - zdradza miłośnik jedzenia i gotowania Kamil Jabłoński. I podpowiada, jak uwieść wybrankę w kuchni i jaki jest najlepszy test na partnerkę.

Katarzyna Chudzik, Wirtualna Polska: Jak uwieść kobietę w kuchni? Wystarczy zrobić coś trudniejszego niż zupka chińska, żeby była zachwycona, że "się postarał"? *
*
Kamil Jabłoński
: Nie! Kobiety w kuchni zaczynają oczekiwać od facetów tego samego, co w życiu, czyli zdecydowania. Dlatego mam taką uniwersalną radę: jeśli nie wiesz, co chcesz ugotować, to nie powinieneś w ogóle wchodzić do kuchni. I nie warto się wyprztykać na początku z najlepszych pomysłów, bo są na świecie kobiety, które spotykają się na drugą randkę. A jak na pierwszej poderwiesz ją "na kucharza" to na drugiej rozczaruje się tostami z keczupem

Czyli jeśli nie jesteś przystojnym dynamitem intelektu, to naucz się gotować, a każda będzie twoja?
Trochę tak. Mnie się to zresztą skojarzyło z podrywem na hip-hopowca, o którym śpiewał Mezo kilkanaście lat temu. Jak rap się stał przez chwilę niemodny, to na rynek wróciły dziewczyny, które "na coś" można było poderwać. Ale często nie trzeba się wysilać, bo istnieje na przykład zjawisko gastro-whores.

Kojarzy mi się z ludźmi, którzy nie są wierni jednej knajpie, tylko rozdają swoją kulinarną atencję na prawo i lewo. Podejrzewam, że to nietrafne skojarzenie?
Nietrafne! Wielu kucharzy się skarży, że w światku okołogastronomicznym są kobiety, które spotykają się tylko z kucharzami czy blogerami kulinarnymi. One się spotykają po to, żeby się najeść. To jest jakiś klucz moim zdaniem! Czy będzie lepiej w twoim życiu czy gorzej, to przynajmniej zawsze będziesz jadła dobre jedzenie. W gastronomii jest ten paradoks, że możesz mieć okrągłe zero na koncie, a i tak jesz najlepsze rzeczy. Przyczepienie się do takiego mężczyzny jest całkiem miłą opcją.

Może nie przyświeca im aż tak wyrachowany cel. Są kobiety, którym imponuje odwaga strażaków, a są i takie, które fascynują kucharskie umiejętności.
Myślę, że umiejętności kulinarne są często ważniejsze od łóżkowych. Każdemu życzę bogatego życia seksualnego, ale wydaje mi się, że mimo wszystko większość osób częściej je, niż uprawia seks. No i łatwiej jest popisać się dobrą sztuczką w kuchni, niż dobrą sztuczką w łóżku.

Co – oprócz gotowania – podoba się kobietom w kucharzach?
Przede wszystkim kucharz jest kreatywny. Poza tym ludzie, którzy kilkanaście lat pracują w kuchni są "nie do zajechania". To ciężka praca po 16-18 godzin. Jeśli taki facet nie tylko nie umrze na zawał serca, ale też nie popadnie w alkoholizm (który męczy tę branżę bardzo), to ja to szanuję. To idealny materiał na męża, zwłaszcza, że często nie ma go w domu, więc żona ma spokój!

A kobieta na randce z kucharzem może być kulinarnym laikiem?
Ma przynajmniej próbować tego, co on jej przygotował! Drogą edukacji tez można wiele zdziałać w podrywaniu, a w każdym razie widziałem parę filmów, w których ten system zadziałał. Kobieta musi cię trochę podziwiać, więc jeśli w jakiejś sferze wiesz trochę więcej od niej, to sztos.

Mam wrażenie, że jakiś czas temu, co drugi chłopak w Walentynki szedł do Carrefoura i kupował tam mrożone truskawki, najtańszego szampana i paczkę prezerwatyw. Teraz większość już zrozumiała, że trzeba trochę więcej dać od siebie?
To wina Instagrama! Ludzie widząc piękne życie innych, też chcą podobnie żyć. Pewnie kobiety w tym przodują, dlatego tym lepiej dla nich, a gorzej dla facetów, którzy częściej chcieliby mieć po prostu święty spokój. Nieskromnie powiem, że ta zmiana jest też między innymi zasługą blogerów gastronomicznych. Paczka prezerwatyw i słaby szampan w tej rzeczywistości nie dają sobie już rady.

Ale jednocześnie kolacja przy świecach w odświętnych ubrankach jest dla młodej dziewczyny już nieatrakcyjna?
To prawda. I myślę, że starsze pokolenie też już tego nie potrzebuje, bo zaczynamy wchodzić w erę "casual diningu". Dziewczyny chcą jeść smaczne rzeczy, ale niekoniecznie w atmosferze "ąę". To jest bardzo fajny kierunek, który od dawna funkcjonuje na świecie, a w Polsce dopiero zaczyna.

Na przykład na Nocnym Markecie w Warszawie, gdzie stoiska z różnymi specjałami mieszczą się na starych peronach dworca kolejowego? Z muzyką elektroniczną w tle?
Tak. Nocny Market to akurat fajne i modne miejsce, ale... zabranie dziewczyny do nietypowych miejsc, takich spektakularnie niefajnych też jest dobrym testem na to, czy warto kontynuować tę znajomość. Może to być nawet "Bar Ania" na Rondzie Starzyńskiego, chociaż to jest już ekstremum. Ale jeśli jedzenie jest dobre, a otoczenie niemodne, i tam ona nie padnie pod wrażeniem twojego uroku, to chyba nic z tego nie będzie!

Czyli taki "randkowy test" mógłby polegać na tym, że zapraszasz na jedną z pierwszych randek dziewczynę na kolację do siebie, po czym otwierasz jej drzwi w żonobijce (męskiej koszulce na ramiączkach - przyp. red.) i klapkach Kubota. Nie przestraszy się?
Jestem przekonany, że się wystraszy! Ale może czasem warto tak zrobić. To jest filtr na ludzi, którzy nie rozumieją ironii, nie mają dystansu do siebie. Jestem przekonany, że coraz więcej jest kobiet, które ten poziom żartu rozumieją. Łatwo można je odróżnić od "księżniczek". Na szczęście coraz więcej ludzi schodzi z piedestału do normalności, a nawet tego, co kiedyś nazwalibyśmy obciachem.

No dobrze, ale zakładam, że nie każdy będzie chciał sprawdzać kobietę w taki sposób. Są takie miejsca, w których nie panuje podniosła atmosfera, ale jednocześnie mają one stuprocentowy i uniwersalny współczynnik podrywu?
Jasne, że tak! Są miejsca, które są świetne na randkę – już taką bardziej konwencjonalną. Na pewno jedną z nich jest warszawski "Krem" na ul. Śniadeckich 18. Generalnie ludzie zakochują się w typowo warszawskich miejscach, gdzie jest pyszne jedzenie, piękne stoliki, marmur na ścianach i miła obsługa.

Dla mnie to już jest "ąę". Idąc w takie miejsce na pierwszą randkę, bałabym się, że ubrudzę sobie bluzkę sosem, będę miała pietruszkę między zębami, widelec położę na talerzu inaczej niż trzeba…
Ale to zbliża ludzi! Jak coś pójdzie nie tak, to można to zbyć śmiechem i zobaczyć czy wasze poczucie humoru się zazębia! Znowu wracamy do testowania się nawzajem. Ale to o czym mówisz to ciekawe zjawisko, bo znam parę kobiet, które w ogóle nie lubią jeść przy ludziach. To jest dla mnie kompletnie niezrozumiałe.

Rozumiem, że żaden szanujący się kucharz z taką dziewczyną się nie spotka?
Byłby pewnie zawiedziony. Tym, że nie będzie im się dłużej układało (bo to jest pewne), i tym, że chciał zjeść trochę więcej. Jak tu zjeść przystawkę, danie główne i deser, kiedy ktoś naprzeciwko zje tylko przystawkę? Kobiety na diecie niespecjalnie mnie interesują i podejrzewam, że większość gastrobranży ma podobnie.

Podobno faceci nie lubią kobiet na diecie, bo mają wrażenie, że w łóżku mają taką samą minę, jak wtedy, kiedy beznamiętnie żują sałatę
Obserwując samotne kobiety sukcesu, które czasami jedzą sałatkę w miejscu, w którym ja jem nie-sałatkę, faktycznie bym się bał, że ta mina może się przełożyć na sytuację intymną...

A my chcemy mieć dla was ładną figurę.
Nie chcę tu rzucać pięknymi, ale banalnymi hasłami o tym, że charakter ma największe znaczenie, ale kilka kilogramów więcej w zamian za to, że kobieta może z tobą zjeść to, co lubisz, albo to, co jej ugotujesz? Dla mnie sztos.

A jeśli kobieta nie zje cielęcego móżdżku, który jej zaserwujesz, bo zwyczajnie się brzydzi?
Moja kobieta w pierwszych dniach spotykania się ze mną dostała do spróbowania bycze jądro. Jakoś jesteśmy dalej razem, więc ekstremalne gastronomiczne przygody z kobietami mają sens! Nie można iść przez życie – jakkolwiek górnolotnie to nie zabrzmi – z człowiekiem, który totalnie do ciebie nie pasuje. Jeśli kobieta mdleje na widok móżdżku cielęcego, to nie będzie dobra partia dla kucharza. Nie ze względu na jakieś widzimisię, tylko skrajnie inny sposób życia. Jeśli moja kobieta jadłaby tylko chleb, bekon i frytki to szlag by mnie trafił bardzo szybko.

Kamil Jabłoński (ur.1994) _- związany od 3 lat z warszawską gastronomią - foodlover i fan marketingowo-internetowych zagadek. Prowadzi instagramowy profil Kamil Wpierdala ("najbardziej niepotrzebny blog w kosmosie"), stara się wyjść poza nudne schematy rozmawiania o jedzeniu i - jak sam mówi z uśmiechem - lubi od czasu do czasu dogryźć swoim znajomym blogerom.

Źródło artykułu:WP Kobieta
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (2)
Zobacz także